Aleksander Kwaśniewski: weszliśmy do Unii Europejskiej w ...

17 dni temu
— W 1974 r. zdarzyły mi się dwie wyprawy, jedna do Londynu, a później na sylwestra pojechałem do Moskwy. To zderzenie to jest wystarczająca lekcja, żeby wiedzieć, skąd brać wzory i do czego dążyć — opowiada Aleksander Kwaśniewski Były prezydent przypomina sobie również atmosferę towarzyszącą referendum akcesyjnemu do UE. — Kamień spadł nam z serca i świętowanie było adekwatne do ulgi. Więc myślę, że tam było i trochę szampana, i dobrego wina, i radości. Ale za długo świętować nie można było, bo następny dzień to był poniedziałek i do roboty — Moim zdaniem decyzja o przystąpieniu do UE lokuje się wśród najważniejszych decyzji w polskiej historii. Ne chcę przesadzić, ale chrzest Polski, odrodzenie Polski w 1918 r. i wejście do Unii Europejskiej — to są takie w sensie wagi i znaczenia wydarzenia i trzeba być z tego dumnym, nie wolno tego lekceważyć czy uznawać za oczywistość — twierdzi Kwaśniewski Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Magdalena Rigamonti, Marcin Zawada: Pamięta pan 8 czerwca 2003 r., czyli drugi dzień referendum dotyczącego naszego wejścia do UE?

Aleksander Kwaśniewski - Figure 1
Zdjęcia Wiadomości - Onet

Aleksander Kwaśniewski: Tak.

To był najbardziej stresujący dzień w pana karierze politycznej?

Jeden z bardzo stresujących. Głównie dlatego, że walczyliśmy o frekwencję, bo co do wyniku nie miałem wątpliwości, że większość Polaków opowie się za Unią Europejską. Referendum było dwudniowe i po tym pierwszym dniu frekwencja była tak słaba, że aż przerażenie ogarniało.

Po pierwszym dniu wyniosła ona niecałe 18 proc.

Gdyby to miało być 18 proc. w sobotę i 20 proc. w niedzielę, to do tych 50 proc. byłoby daleko. Ja oczywiście zagłosowałem w sobotę, żeby dać dobry przykład i żeby inni poszli za mną, ale było trudno. A w niedzielę byłem pod Warszawą w ośrodku prezydenckim i wracając już na ogłoszenie wyników referendum widzę straszliwy korek, ludzie wracali z tych wszystkich daczy dookoła stolicy.

Wtedy naszła mnie taka straszna myśl, aż dreszcze poczułem, że oto ta syta i europejska Warszawa, która właśnie stoi w korkach, nie zdąży zagłosować. I oni mogą rozstrzygnąć o tym, że tych 50 proc. nie ma. Ale na szczęście okazało się, że frekwencja była blisko 60 proc. a za wejście do Unii Europejskiej było prawie 80 proc.

Piotr Rybarczyk / PAP

Jolanta i Aleksander Kwaśniewscy głosują w referendum akcesyjnym (7.06.2003 r.)

Dlaczego byliśmy tacy sceptyczni co do tego referendum?

Ja to sobie tłumaczę trochę w ten sposób, że w Polakach jest pewna przekora i uważamy, że są trzy postawy związane z każdymi wyborami, to jest być za, być przeciw albo w ogóle mieć to w nosie. Powiedzmy, że to też poczucie wolności. To na szczęście się zmienia, bo ta frekwencja w ostatnich latach rośnie. W wyborach parlamentarnych była przecież najwyższa i wyniosła prawie 75 proc.

Ale w wyborach samorządowych zostaliśmy już sprowadzeni na ziemię i frekwencja była dużo niższa.

Być może to też jest efekt polaryzacji. Choć z drugiej strony, ona też miała miejsce w referendum europejskim. Jednak ci przeciwnicy nie byli słabi. Trudno mi to wytłumaczyć, to jakiś polski fenomen. Ja to łączę z tym, że u Polaków jest przekonanie, że niegłosowanie też jest moim prawem, czyli zachowaniem jakieś postawy.

Całość wywiadu w wersji wideo dostępna jest poniżej.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Aleksander Kwaśniewski: słowa papieża były kluczowe
Czytaj dalej
Podobne wiadomości