Rocznica katastrofy w Lesie Kabackim. "Przeżywamy to co roku"

11 dni temu
Każdy ze 172 pasażerów leciał tym samolotem w innym celu. Jedni, by spotkać się z rodziną lub przyjaciółmi w Stanach Zjednoczonych, inni lecieli do pracy. Nie dolecieli. Dziś w 37. rocznicę katastrofy samolotu PLL LOT "Kościuszko" w Lesie Kabackim znów odezwały się wspomnienia.

W miejscu katastrofy - na skraju lasu - na granicy Ursynowa i Kierszka o godz. 11 rozpoczęły się uroczystości 37. rocznicy katastrofy samolotu "Kościuszko", w której zginęły 183 osoby, w tym 11 osób załogi. Kwiaty pod tablicą pamiątkową z nazwiskami wszystkich ofiar złożyły władze Ursynowa, prezes PLL LOT, prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego, generał Ireneusz Starzyński, dowódca Dowództwa Komponentu Powietrznego - Centrum Operacji Powietrznych. 

Katastrofa w Lesie Kabackim - Figure 1
Zdjęcia haloursynow.pl

Wyczytano nazwiska wszystkich zmarłych, mszę świętą w intencji ofiar odprawił ksiądz prałat Marek Przybylski z pobliskiej parafii św. Józefa Opiekuna Pracy w Józefosławiu. Zaśpiewał chór Lira, uroczystościom asystowała oprawa muzyczna Orkiestry Reprezentacyjnej Wojska Polskiego. Była też młodzież ze Szkoły Podstawowej nr 384 z ul. Kajakowej, której dyrektorka zapewniała rodziny, że szkoła będzie kultywować miejsce pamięci.

Na uroczystościach pojawiło się kilkadziesiąt osób - były rodziny ofiar katastrofy, mnóstwo ursynowian.

Jestem tu każdego roku, po prostu muszę być! Zawsze, gdy przejeżdżam tędy rowerem, przystaję przy tablicy i wspominam, jak to było

- mówi nam uczestniczka uroczystości, mieszkanka Ursynowa.

Była chłodna, słoneczna sobota...

Do katastrofy doszło w chłodną, ale bardzo słoneczną sobotę 9 maja 1987 roku. Polska świętowała wówczas Dzień Zwycięstwa jak każdy kraj z bloku sowieckiego. Samolot po 23 minutach lotu zaczął mieć problemy z hermetycznością kadłuba, stracił dwa silniki, doszło do pożaru. Kapitan Pawlaczyk zdecydował o powrocie do Warszawy. Do lądowania na Lotnisku Okęcie zabrakło 5700 metrów, samolot rozbił się na skraju Lasu Kabackiego. 

„Dobranoc! Do widzenia! Cześć! Giniemy!” – tak brzmiały ostatnie słowa pilotów "Kościuszki". Sekundy przed śmiercią zapobiegli temu, by maszyna spadła na pobliskie budynki mieszkalne.

Katastrofa w Lesie Kabackim - Figure 2
Zdjęcia haloursynow.pl

Najmłodsza ofiara, Yvette Victoria Trubisz, miała zaledwie półtora roku, a najstarsza, Kazimiera Hanson-Adrian, 95 lat. Pod względem liczby zmarłych to największa katastrofa lotnicza w historii Polski. Ciał 62 ofiar nie zidentyfikowano ze względu na rozległe obrażenia.

Wśród uczestników czwartkowych uroczystości była Jolanta Hołowińska z bratankiem Rafałem, którego ojciec Artur Jaroszyński zginął w katastrofie, mając zaledwie 30 lat.

- To bardzo smutne dla nas chwile i przeżywamy to co roku - mówi nam siostra zmarłego.

O katastrofie dowiedzieliśmy się z radia. Ja byłam w domu z dziećmi. Brat leciał do Stanów, do swojego kolegi i przyjaciela. Był prawnikiem, miał jednocześnie warsztat samochodowy. Bardzo nam szkoda, że musimy na taką przykrą uroczystość przyjeżdżać. Jesteśmy z Hrubieszowa w Lubelskiem. 

Pan Rafał - syn zmarłego - mieszka dziś w Warszawie. Mimo to na uroczystościach jest po raz pierwszy. - Kilka razy do roku odwiedzam to miejsce, gdy mam taką potrzebę - mówi.

Katastrofa samolotu w Lesie Kabackim. Wspomnienia rodzin

Hołd ofiarom katastrofy oddawała dziś także rodzina lekarza Janusza Skibniewskiego, który leciał samolotem "Kościuszko".

- Nieodżałowany lekarz! Stworzył podwaliny pod służbę medyczną w LOT i nie mógł tej pięknej myśli kontynuować - mówi Paweł Kowalewski, pasjonat lotnictwa, uczestnik uroczystości.

Katastrofa w Lesie Kabackim - Figure 3
Zdjęcia haloursynow.pl

Janina Pogorzelska, żona Lucjana Pogorzelskiego, który zginął w wieku 42 lat, odprowadzała go 9 maja na samolot. 

Miał jakieś przeczucie. Nie chciał lecieć. Walizka mu pękła na lotnisku, okulary się stłukły. Wszystko mu mówiło, żeby nie lecieć. A leciał w odwiedziny do rodziny

- mówi pani Janina. - Byłam u córki, gdy przyjechała babcia. Powiedziała: Wy tu siedzicie, herbatę pijecie, a tam w lesie ludzie się palą!

Pamiętam jeszcze, że na lotnisku mąż się wrócił, dał mi płaszcz i powiedział: "Pamiętaj, że nie wracasz sama, tylko ze mną"

- dodaje.

Rodziny mówią, że mimo upływu 37 lat od tego tragicznego zdarzenia, wciąż odczuwają ból po utracie bliskich.

Pogoda była taka sama jak dzisiaj, chłodno, słonecznie. Wszyscy na lotnisku żegnali się, przeżywał rozłąkę, ale nikt z nas nie przewidział, że ta rozłąka będzie tak długa... Rana się zagoiła, ale blizna na zawsze zostaje, ona nie znika. Jesteśmy wdzięczni, że ludzie pamiętają o tym miejscu

- mówi Dorota Stalewska, córka osoby, która zginęła na pokładzie samolotu "Kościuszko".

Czwartkowe uroczystości zorganizowała Sława Mielżyńska-Łykowska, żona nawigatora rejsu LO5055 Lesława Łykowskiego, który zginął w wieku 57 lat.

- Mój mąż przez przypadek się tam znalazł. Miał mieć wolne, ale ściągnęli awaryjnie załogę i musiał lecieć. Był wspaniałym lotnikiem - wspomina.

Na 40-lecie katastrofy chce zorganizować wspólnie z dzielnicą Ursynów wystawę zdjęć, wycinków prasowych i pamiątek. Apeluje do rodzin i mieszkańców o nadsyłanie wspomnień i rzeczy związanych z katastrofą 

- Tym co zginęli, w hołdzie się to należy - mówi Mielżyńska. Pamiątki można wysyłać pod adres: Sława Mielżyńska – Łykowska, Poczta Polska, FUP Warszawa – 79, ul. Skorochód-Majewskiego nr 18, BOX - 18, 02-105 Warszawa.

[FOTORELACJANOWA]5653[/FOTORELACJANOWA]

Czytaj dalej
Podobne wiadomości
Najpopularniejsze wiadomości tygodnia