Niemiecka wiosna w Europie. A w lecie Euro… właśnie w Niemczech

16 dni temu
Polsat Sport

Klubowa piłka to cykle i być może właśnie wchodzimy w kolejny. Nie wiemy ile on potrwa i czy potrwa w ogóle, bo może to jedna jaskółka (w postaci trzech), która odznaczy swe piętno tylko na tym sezonie. I znów wkrótce to najbogatsi w Europie odzyskają stery.

Przeżywamy wielki czas niemieckiej Bundesligi w międzynarodowych zmaganiach. I to na krótko przed Euro w tym kraju. Trzy zespoły są w półfinałach dwóch najważniejszych klubowych pucharów:  Bayern Monachium i Borussia Dortmund w Lidze Mistrzów, Bayer Leverkusen jest w czwórce Ligi Europy. W ubiegłym roku tylko "Aptekarze" w Europa League dotarli na ten poziom, co też oznacza, że ich fantastyczna prezencja obecnie nie jest dziełem przypadku tylko kontynuacją wcześniejszej pracy. Ale w Champions League w półfinałach Niemców nie było wtedy w ogóle.

ZOBACZ TAKŻE: Ogromne emocje i gorący doping. Oto najważniejsze momenty finału Fortuna Pucharu Polski

Do tego Bayern był o włos od pokonania w pierwszym meczu półfinałowym faworyta numer jeden - Real Madryt. Dortmund ograło Paris Saint Germain więc wymarzony przez wielu zestaw finału na Wembley złożony z "Królewskich" i giganta z Francji wcale nie jest taki pewny. Nie tylko dlatego, że już ćwierćfinały pokazały, że na tym etapie i poziomie wszystko jest możliwe. Thomas Tuchel na Estadio Santiago Bernabeu przed dwoma laty jako opiekun Chelsea prowadził już przecież 3:0. Ostatecznie odpadł, po dogrywce, ale głównie dlatego, że na Stamford Bridge uległ w pierwszym spotkaniu 1:3. A "Los Blancos" mieli wtedy jeszcze Karima Benzemę.

Futbol to detale i one zadecydowały o tym, że Real w Monachium "urwał się ze stryczka". Bo grający najlepiej w takich sytuacjach Manuel Neuer, który był zawsze nie tylko królem przedpola, ale i ustawiony bywał zawsze najwyżej przy bramce na 0:1 Viniciusa Jr. stał akurat za nisko, by w porę zareagować, do tego ruszył do Brazylijczyka ułamek sekundy za późno. Być może wiek i długa pauza po kontuzji zrobiły w tej sytuacji swoje. Kiedyś "Manu" przeciąłby to doskonałe podanie rodaka Toniego Kroosa i mecz mógłby mieć zupełnie inny przebieg. Kontuzja Mathijsa De Ligta też mogła wpłynąć na pierwsze spotkanie. Nieprzypadkowo to jego zmiennik Kim Min Jae był zamieszany w dwie kluczowe sytuacje. To tylko "gdybologia", ale Holender raczej zachowałby się inaczej - czytaj lepiej.

Dortmund jedzie do Paryża z dużo lepszym nastroju niż Bawarczycy do stolicy Hiszpanii. BVB na Parc des Princes będzie w takim położeniu jak Wisła Kraków w czwartkowym finale Fortuna Pucharu Polski. Nic nie musi, a tylko może. Presja będzie na miliarderach PSG. Pogoń z tym balastem w Warszawie sobie nie poradziła. Nie zdziwiłbym się, gdyby przygniotła ona także Kyliana Mbappe i spółkę. Powtórka Wembley z 2013 roku nie jest więc tylko niemieckim złudnym marzeniem.

Piłka znad Łaby i Renu znów jest konkurencyjna. Jeżeli mamy podać jeszcze jeden poważny argument, to bez Andrija Łunina w bramce i lepszej skuteczności Loisa Opendy Real odpadłby już w 1/8 finału z RB Lipsk. Bayer Leverkusen "wali" wszystkich po głowie i po wygranej 2:0 w Rzymie z AS Roma już bukuje bilety na Dublin. Czy Olympique Marsylia, czy Atalanta Bergamo nie będą im raczej straszne. I tylko w Lidze Konferencji Niemcy nie zrobili furory. Ale pamiętać należy, że choć to nie "Puchar Biedronki", jak powiedział kiedyś Kamil Kosowski, to jednak są to rozgrywki dla uboższych. Bundesliga z racji swojego rankingu miała tam tylko Eintracht Frankfurt. Do tego słabszy kadrowo niż rok czy dwa lata wcześniej.

Czy to, co właśnie ma miejsce, będzie miało wpływ na mistrzostwa Europy? Przecież rozgrywane one będą właśnie w Republice Federalnej i to ma znaczenie. Do kadry wrócił Toni Kroos i widzimy, w jakiej jest formie. Niklas Fullkrug przestaje być "brzydkim kaczątkiem" wśród napastników i Niemcy być może znów mają mocną "dziewiątkę". Jego klubowy kolega z Dortmundu Nico Schlotterbeck może znaleźć się w "jedenastce" sezonu Champions League. Florian Wirtz z Bayeru Leverkusen ma szansę zostać objawieniem Euro, a Robert Andrich w wieku 29 lat rozgrywa swoje najlepsze mecze w karierze. Poza tym – Niemcy, to zawsze Niemcy. Może ostatnie turnieje nie wychodziły im najlepiej, ale futbol to przecież cykle. Patrząc na to, co dzieje się w europejskich pucharach, jestem przekonany, że gospodarz turnieju właśnie staje się poważnym faworytem.

Przejdź na Polsatsport.pl

Czytaj dalej
Podobne wiadomości
Najpopularniejsze wiadomości tygodnia