Michał Szułdrzyński: Konfederacja łączy siły z AfD, czyli podpisuje ...
„Teraz czekamy na ataki mainstreamowych mediów” – tymi słowy Stanisław Tyszka zakończył swój wpis w serwisie społecznościowym, w którym poinformował o stworzeniu przez połowę europosłów Konfederacji wspólnej frakcji z Alternatywą dla Niemiec (AfD). Tyszka chce nas przekonać, że krytyka wynikać ma rzekomo z zazdrości i zaskoczenia, „że debiutanci w PE powołali swoją grupę”. Nic z tych rzeczy, krytyka – zresztą nie tylko ze strony mainstreamu – wynika z tego, że współpraca z AfD jest na każdym polu bardzo ryzykowna.
Dlaczego Konfederacja zawiera pakt z diabłem?– Można wejść do grupy nawet z samym diabłem, jeśli będzie walczył o te same postulaty – mówił w radiowej Trójce Konrad Berkowicz z Konfederacji. Zaś Tyszka tłumaczył: „Uznaliśmy, że aby skuteczniej walczyć o interesy Polski w PE lepiej stworzyć grupę niż pozostać niezrzeszonymi”. Błąd tego rozumowania polega na tym, że część posłów Konfederacji stworzyła sojusz z AfD, która w wielu punktach ma program całkowicie sprzeczny z interesami Polski.
Nie można więc realizować polskiego interesu z partią, która w niego uderza. W jaki sposób? Po pierwsze politykom AfD zdarza się podważać nienaruszalność granicy na Odrze i Nysie, która jest absolutną podstawą polskiej suwerenności. AfD jest też partią jawnie prorosyjską. Głosi kult niemieckiego nacjonalizmu, wyrażając zrozumienie dla rosyjskiego imperializmu. Takie połączenie to dla Polski najgorsza możliwa wiadomość.