Ochroniarz Amy Winehouse ujawnił szczegóły ich ostatniej rozmowy

24 lip 2024
Amy Winehouse

Pod koniec czerwca 2011 roku Amy Winehouse zagrała koncert w Belgradzie. Kondycja artystki już wtedy wzbudzała wiele obaw, lecz nikt nie przypuszczał, że zaledwie miesiąc później świat usłyszy o jej śmierci. Wokalistka zmarła z powodu zatrucia alkoholowego, a jedną z ostatnich osób, z którą rozmawiała, był ochroniarz Andrew Morris.

Dokładnie 14 lat temu, 23 lipca 2011 roku świat dowiedział się o śmierci Amy Winehouse. Wiadomość wstrząsnęła fanami artystki oraz całą branżą muzyczną, mimo iż problemy ze zdrowiem oraz uzależnieniami wokalistki nie były trzymane w tajemnicy. Amy Winehouse została znaleziona martwa w swoim domu w dzielnicy Camden w północnym Londynie. Służby ratunkowe oraz policję zawiadomił ochroniarz wokalistki, Andrew Morris. To właśnie on po raz ostatni widział Amy żywą.

Zobacz wideo Krzysztof Zalewski: Szkoła muzyczna może nie zabija kreatywności, ale na pewno jej nie pobudza

Tak wyglądały ostatnie chwile Amy Winehouse. Ochroniarz zdradził szczegóły

W rozmowie z portalem "Daily Mail" Morris wspomniał słowa, które przed śmiercią wypowiedziała do niego wokalistka. Z relacji ochroniarza wynika, że gdy rozmawiali po raz ostatni, artystka przesłuchiwała akurat swoje stare utwory. Nagle miała zwrócić się do Morrisa: "Rety, naprawdę umiem śpiewać!". "Odpowiedziałem: 'No jasne, że umiesz'. Ona wtedy powiedziała, że gdyby mogła to wszystko oddać, by tylko przejść ulicą bez problemu, zrobiłaby to" - relacjonował ochroniarz w rozmowie z serwisem. Wspomniana rozmowa między Morrisem a wokalistką miała nastąpić późno w nocy. Po niej mężczyzna na pewien czas opuścił dom Amy i wrócił do niego około dziesiątej rano.

Wydawało mu się wówczas, że artystka śpi, dlatego nie zakładał, że podczas jego nieobecności stało się coś złego. Podejrzeń nabrał dopiero po kilku godzinach, gdy Amy wciąż nie wstawała z łóżka. Gdy zauważył, że ta nie oddycha, natychmiast wezwał służby ratunkowe. Medycy stwierdzili zgon wokalistki. Późniejsze badania wykazały, że w chwili śmierci, Amy Winehouse miała we krwi 4,16 promila alkoholu. Przyczyną zgonu miał być "wstrząs wywołany zatruciem alkoholowym po długiej abstynencji". Artystka przez wiele lat borykała się z uzależnieniem od alkoholu i narkotyków. W chwili śmierci wokalistka miała 27 lat. 

Czytaj dalej
Podobne wiadomości