Armenia jest gotowa uznać Górski Karabach za część Azerbejdżanu, jeśli władze w Baku zagwarantują bezpieczeństwo etnicznej ludności ormiańskiej – powiedział w poniedziałek premier Armenii Nikol Paszynian na konferencji prasowej. „Armenia jest gotowa uznać 86 tys. km kwadratowych Azerbejdżanu”, a Górski Karabach należy do tego obszaru – powiedział premier, cytowany przez armeński portal News Am.
.”Armenia jest gotowa uznać 86 tys. kilometrów kwadratowych Azerbejdżanu i rozumiemy, że Azerbejdżan uznaje 29,800 kilometrów kwadratowych Armenii” – powiedział premier Armenii Nikol Paszynian.
Armenia i Azerbejdżan – konflikt o Górski Karabach.Armenia i Azerbejdżan od dziesięcioleci toczą spór o Górski Karabach, zamieszkany przez Ormian separatystyczny region będący de iure częścią Azerbejdżanu. Najkrwawsze starcia pomiędzy Ormianami i Azerami o Górski Karabach toczyły się w latach 1988-1994.
Republika Górskiego Karabachu.Obszar ten stał się w efekcie rządzonym przez Ormian i wspieranym przez Armenię quasi-państwem. Do ostatniej odsłony tego konfliktu doszło w 2020 roku, gdy Azerbejdżan odzyskał kontrolę nad częścią tego terytorium. Premier stwierdził również, że kwestia bezpieczeństwa i praw mieszkańców enklawy powinna być dyskutowana w formacie Baku-Stepanakert, a międzynarodowe gwarancje byłyby pożądanym elementem rozwiązania sporu.
Druga wojna o Górski Karabach.Na temat drugiej wojny o Górski Karabach, trwającej od 27 września do 10 listopada 2020 roku, na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze Karolina Wanda OLSZOWSKA w tekście „Wojna o Górski Karabach. Lokalny konflikt z udziałem międzynarodowym„. Autorka dużo miejsca w nim poświęciła zaangażowaniu w konflikt Turcji i Rosji.
„Obserwując walki w Górskim Karabachu należy zwrócić uwagę na zaangażowanie międzynarodowe. Szczególnie istotne są tutaj Rosja oraz Turcja. To właśnie Ankara zakwestionowała dotychczasowe status quo i jednoznacznie opowiada się po stronie Baku. Nic dziwnego, w końcu w licznych wystąpieniach prezydent Recep Tayyip Erdoğan podkreślał, że Turcy i Azerowie to tak naprawdę jeden naród w dwóch państwach. Wezwał rząd Armenii do wycofania się z rejonu Górskiego Karabachu oraz zapowiedział możliwą militarną pomoc dla Azerbejdżanu. Co istotne, pojawiają się oskarżenia o zestrzelenie ormiańskiego samolotu przez turecki F-16 lub przerzucanie bojowników z Syrii na terytorium Azerbejdżanu. Ankara dementuje te doniesienia, jednak te dotyczące bojowników z Syrii pojawiały się już wcześniej, tym bardziej że takie rozwiązanie miało już miejsce w Libii”.
„Bardzo zaangażowana w regionie jest również Rosja, która na razie ogranicza się do apeli o zaprzestanie walk i powrót do rozmów. W wojnie czterodniowej sprzed czterech lat Rosja odgrywała rolę mediatora. Obecnie zaopatruje w broń obydwie strony konfliktu. Przewagę ma jednak Azerbejdżan, który dzięki bogatym złożom ropy naftowej może znacznie więcej zainwestować w armię. Zaopatruje ją nie tylko w sprzęt z Rosji, ale kupuje również nowoczesne systemy m.in. od Izraela i w ten sposób powiększa przewagę militarną”.
.”Rejon Górskiego Karabachu może okazać się kolejnym obszarem pertraktacji turecko-rosyjskich. Żadnej ze stron nie zależy na otwartym konflikcie, lecz raczej na wypracowaniu rozwiązania, które podzieli ich wpływy w regionie. Dla Rosji korzystne jest szybkie porozumienie, stabilizacja i dalsze rozgrywanie obydwóch krajów, jednak dla Turcji korzystniejsze byłoby kontynuowanie konfliktu. Spowodowałoby to odwrócenie uwagi części opinii publicznej w Turcji od problemów ekonomicznych, z którymi boryka się kraj nad Bosforem. Do tego obrona ludności turkijskiej (i muzułmańskiej) doskonale wpisuje się w dążenia prezydenta Turcji do sprawowania wiodącej roli w świecie muzułmańskim” – pisze Karolina Wanda OLSZOWSKA.
PAP/WszystkoCoNajważniejsze/MJ