Paszynian: Jeśli Armenia nie zwróci Azerbejdżanowi czterech ...
Chodzi o cztery wioski w znajdującej się na wschodzie Armenii prowincji Tawusz. Wszystkie cztery miejscowości są od ponad 30 lat niezamieszkane. Kiedyś żyli tam Azerowie, ale gdy rozpadał się ZSSR, obszar ów zajęła Armenia, a dotychczasowych mieszkańców wygnano.
Azerbejdżan od dawna domaga się zwrotu tego terenu, który ma dla Azerów znaczenie symboliczne. Armenia zajęła go jednak nie dlatego, że interesowały ją azerskie wsie, ale biegnące przez nie strategicznie ważna droga, która łączy ten kraj z Gruzją.
Jak oświadczył dziś (19 marca) premier Armenii Nikol Paszynian, Azerbejdżan po raz kolejny zażądał zwrotu czterech wsi, ale tym razem zagroził ich siłowym odebraniem. Władze w Baku chcą w ten sposób przyłączyć do reszty kraju kilka małych azerskich enklaw znajdujących się na terenie Armenii.
Według Paszyniana, Azerbejdżan wprost oświadczył, że jego gotów na wojnę o ten mały teren. A ponieważ Baku, zasilone dochodami z eksportu ropy naftowej i gazu oraz wzmocniony m.in. tureckim uzbrojeniem, ma obecnie militarną przewagę nad Erywaniem, Paszynian nie ukrywał, że jest całą sytuacją zmartwiony.
– Możemy dalej zajmować ten teren i kazać Azerbejdżanowi dać nam spokój, ale wtedy spokoju na pewno nie będzie. Wojna wybuchnie jeszcze w tym tygodniu – przekonywał armeński premier, który spotkał się z mieszkańcami prowincji Tawusz.
Trudne położenie Armenii wynika także z tego, że zajęta wojną w Ukrainie Rosja (formalnie sojusznik Armenii w ramach Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym) nie wspiera Erywania w jego spięciach z Baku.
Nie stało się tak ani, gdy doszło do wymiany ognia artyleryjskiego, ani gdy azerbejdżańskie wojska naruszały na krótko granicę Armenii. W opinii obserwatorów Baku w ten sposób badało sytuację i patrzyło na reakcje nie tylko Erywania, ale także Moskwy.
Azerbejdżan czuje się też wzmocniony tym, że w zeszłym roku udało mu się odzyskać pełną kontrolę nad Górskim Karabachem, czyli zdominowanym dotąd przez etnicznych Ormian regionem, gdzie na początku lat 90. XX wieku proklamowano nieuznawaną międzynarodowo ormiańską republikę. Armenia nie pospieszyła wówczas swoim ziomkom na pomoc, nie chcąc ryzykować otwartej wojny z Azerbejdżanem.
Jednocześnie Armenia i Azerbejdżan prowadzą rozmowy na temat normalizacji stosunków, bo oba kraje pozostają od ponad trzech dekad formalnie w stanie wojny. Rozmowy jednak idą opornie, bo Baku domaga się od Erywania przyznania mu eksterytorialnego korytarza przez terytorium Armenii, który biegłby z Azerbejdżanu do azerbejdżańskiej eksklawy Nachiczewana.
Armenia nie chce jednak zgodzić się na to żądanie, bo wówczas zostałaby odcięta od granicy z Iranem, a więc swoim bardzo ważnym partnerem w regionie.