Pistolety na wodę. Arsenal remisuje z Evertonem! - Angielskie ...

14 dni temu

Źródło: Agencja BE&W

Arsenal - Figure 1
Zdjęcia Angielskie Espresso

Arsenal kolejny – już ósmy w szesnastu kolejkach – raz traci punkty w starciu z Evertonem i nie wykorzystuje potknięcia lidera z Liverpoolu. Co mogliśmy zauważyć w tym meczu?

Słaby poziom ataku Arsenalu obnażony

Jak trwoga, w przypadku Arsenalu, to do: a) roga – stałego fragmentu gry b) Bukayo Saki. Dzisiaj oba ta elementy nie były w stanie uratować Kanonierów, co boleśnie obnażyło słabość siły ognia The Gunners. Jej siła niewiele ma wspólnego z kanonierami, bo większość ofensywnych zawodników spędza całe mecze patrząc z nadzieją w stronę Bukayo Saki. To Saka musi dostarczyć moment magii, który da Arsenalowi korzyść w postaci bramki – czy to strzelonej przez niego samego, czy takiej, przy której będzie on asystował. Pozostali atakujący Kanonierów nie biorą na siebie tej odpowiedzialności i nie są w stanie wyprodukować takiego odmieniającego bieg meczu momentu. Wydaje się, że w tym sezonie The Gunners w końcu się doigrali i tym razem nie ujdzie im na sucho brak inwestycji w swój atak. Kai Havertz, Leo Trossard i Gabriel Jesus to jedyni znaczący atakujący, którzy zostali pozyskani za kadencji Mikela Artety. Zarówno jakościowo, jak i ilościowo nie wydaje się być to poziom nawet zbliżony do tego, którego wymaga się od drużyny chcącej walczyć o mistrzostwo Anglii.

Arsenal - Figure 2
Zdjęcia Angielskie Espresso
Kanonierzy przewidywalni do bólu

Zaczynamy od bramki, wymiana piłki między środkowymi obrońcami i cyk, na prawą stronę. I tak w mniej więcej 70% akcji w trakcie meczu. W meczu z Evertonem Arsenal był do bólu wręcz przewidywalny, co sprawiało że przyjezdni mieli o wiele łatwiejsze zadanie w obronie. To dosyć naturalny odruch, kiedy najlepsi zawodnicy w drużynie znajdują się na tej stronie boiska. Wszystko jednak należy stosować z umiarem. W tej kampanii z kolei, Arsenal jest przerażająco przewidywalny i zależny od prawej strony swojego ataku. Po lewej stronie często hula wiatr i jest ona regularnie poligonem doświadczalnym Mikela Artety, który nie jest w stanie wypracować na niej odpowiedniej dynamiki i balansu. Dość powiedzieć, że w tym sezonie aż 45% ataków The Gunners idzie prawą stroną boiska. Lewą stroną z kolei zaledwie 31%. W efekcie, nawet kiedy zawodnicy dostają piłkę na lewej stronie boiska, często nie mają nawet pola, żeby zrobić z nią cokolwiek istotnego. Dzisiaj doświadczyli tego boleśnie Gabriel Martinelli oraz Leo Trossard. Powracającym obrazkiem w meczu były ich wyścigi z dwoma, trzema rywalami, będąc praktycznie na wyspie przestrzeni bez jakiegokolwiek kolegi z obrony w pobliżu.

Solidny Everton, fenomenalny Gana Gueye

Arsenal się dzisiaj nie popisał, ale życia także bez wątpienia nie ułatwił mu Everton. The Toffees byli dobrze zorganizowani i umiejętnie radzili sobie z neutralizowaniem mocnych stron gospodarzy. Skupienie się na zagęszczeniu swoimi zawodnikami lewej strony boiska było strzałem w dziesiątkę Seana Dyche’a. Wyłączając bowiem prawą stronę Arsenalu, wyłączyli cały Arsenal – to zresztą taktyka stosowana już przez wiele drużyn od czasu kwietniowego starcia Kanonierów z Bayernem w Lidze Mistrzów. Wyróżnić należy także poradzenie sobie przez przyjezdnych z stałymi fragmentami gry gospodarzy, co nie jest łatwą sztuką. Na spore pochwały zasługuje za dzisiejsze spotkanie także Idrissa Gana Gueye – niezmordowany Senegalczyk był dzisiaj praktycznie wszędzie, co i rusz przeszkadzając Arsenalowi w składnych atakach.

Czytaj dalej
Podobne wiadomości