Dyskryminacja opozycjonistów zaszła za daleko. Pertoautorytaryzm ...
Robiąc interesy z Rosją, przez lata Unia Europejska unikała odpowiedzi na pytanie o granicę współpracy z dyktatorami, autokratami i zamordystami. Nawet otwarta agresja militarna połączona z udokumentowanymi zbrodniami przeciwko ludzkości nie wystarczyła, aby solidarnie i jednoznacznie stwierdzić, że Wspólnota już nie powinna kontynuować współpracy. Branża energetyczna, z pewnością zdając sobie sprawę z łamania praw człowieka oraz zamordystycznego charakteru rosyjskiego reżimu, umywała ręce od odpowiedzialności, tłumacząc się brakiem alternatywy. W tym przypadku wojna stała się, przynajmniej pozornie, realną granicą możliwej współpracy. Wygenerowała jednak problem – ropę i gaz, które docierały na Stary Kontynent z Rosji, trzeba zastąpić, skądinąd pozyskując surowce. Jednym z najaktywniej działających pretendentów do zwiększenia udziału w europejskim rynku jest Azerbejdżan.
Prezydent Ilham Alijew, pragmatyk doskonale rozumiejący (podobnie jak Putin), w jaki sposób manipulować europejskim zapotrzebowaniem na surowce naturalne, od momentu rozpoczęcia wojny w Ukrainie szuka możliwości pogłębiania relacji handlowych z Zachodem. Nie chodzi zresztą wyłącznie o pozyskiwanie samych surowców, ale również o kwestie transportowe. Azerbejdżan jest usytuowany w taki sposób, że nie ma możliwości jego pominięcia w kontaktach z Azją Centralną, przede wszystkim Kazachstanem i Turkmenistanem. (Skądinąd również niespecjalnie wyróżniającymi się dbałością o prawa człowieka, transparentnością władzy i utrzymywanie demokratycznych standardów). Oferta zdaje się atrakcyjna, zaś strona azerbejdżańska przedstawia ją dodatkowo jako jedyną, a kaspijskie zasoby i szlaki transportowe jako bezalternatywne. Szybko więc zaczęto działać i w lipcu 2022 r. UE podpisała z Azerbejdżanem kontrakt na podwojenie dostaw gazu do 2027 r.
___________________________________________________________________________________________
Jesteśmy tutaj
Kup magazyn
Nowa Europa Wschodnia Online
Abstrahując jednak nawet od agresywnej polityki wobec karabachskich Ormian, realizowanej przez blokadę regionu generującą poważny kryzys humanitarny, Azerbejdżan pozostaje autorytarną dyktaturą, groźną dla własnych obywateli. Pod koniec lipca tego roku azerbejdżańscy aktywiści donieśli, że tylko w ostatnich trzech miesiącach w ich państwie z powodów politycznych zostały aresztowane 34 osoby, a ogólna liczba więźniów politycznych wzrosła do 204. Lista publikowana jest regularnie od końca 2018 roku, po raz pierwszy liczba zatrzymanych z powodów politycznych przekroczyła 200. Przynajmniej teoretycznie powinno to rodzić dylemat: na ile, podejmując etycznie uwarunkowaną decyzję o zaprzestaniu współpracy z Władimirem Putinem, moralnie uzasadnione jest zastępowanie go Ilhamem Alijewem? Rzecz w tym, że ten dylemat zdaje się niespecjalnie zaprzątać myśli europejskich decydentów.
Aresztowanie profesora
23 lipca na drodze między Baku i Sumgaitem, postindustrialnym miastem oddalonym o 40 kilometrów od stolicy, aresztowano Gubada Ibadoglu i jego żonę Iradę Bayramovą. Zgodnie z udostępnioną na Facebooku relacją ich córki Zhali Bayramovej zatrzymanie miało spektakularny charakter. Samochód, którym poruszał się Ibadoglu, został otoczony przez pojazdy należące do specjalnego oddziału walki z przestępczością zorganizowaną MSW. Cztery samochody staranowały auto, które prowadził Ibadoglu. Około 20 funkcjonariuszy w cywilnych ubraniach zaatakowało parę i przewiozło w osobnych pojazdach do aresztu MSW. Irada miała być przesłuchiwana bez asysty prawnika i zwolniona tego samego wieczora.
Początkowo upubliczniono informację, że Ibadoglu został zatrzymany ze względu na powiązania z Ruchem Gülena, organizacją w sojuszniczej Turcji uznawanej za terrorystyczną, a do której przynależność w Azerbejdżanie jest zakazana. Kolejnego dnia Ibadoglu otrzymał cztery miesiące wstępnego aresztu na podstawie zarzutów o fałszowanie pieniędzy. W jego opuszczonym mieszkaniu w Baku (według innych doniesień – biurze), funkcjonariusze mieli znaleźć 40 tysięcy dolarów. Informacja o tym, czy pieniądze były prawdziwe, czy sfałszowane, nie została ujawniona. Mieszkająca na co dzień w Szwecji Bayramova wyraziła przekonanie, że mogły zostać podłożone. 31 lipca Ibadoglu postawiono zarzut produkcji w celu sprzedaży, a także zakup lub sprzedaż podrobionych pieniędzy, lub obcej waluty w ramach zorganizowanej grupy. Zibeida Sadigova, prawniczka Ibadoglu, całkowicie odrzuca doniesienia o rzekomym fałszowaniu pieniędzy.
Aresztowanie czołowego krytyka azerbejdżańskiego reżimu, a zarazem naukowca związanego z szacownym London School of Economics, wywołało reakcję na Zachodzie. Poza krytycznymi komentarzami w kontekście szerszego problemu ograniczania praw człowieka w Azerbejdżanie przedstawianych przez watchdogi i organizacje pozarządowe, jak Human Rights Watch, zatrzymanie Ibadoglu sprowokowało reakcje polityczne, m.in. rzecznika prasowego amerykańskiego sekretarza stanu, choć trzeba przyznać, że dość ogólnikowe. Zapytany o sprawę Ibadoglu i jej wpływ na negocjacje azerbejdżańsko-armeńskie dotyczące Górskiego Karabachu Matthew Miller stwierdził, że "prawa człowieka są zawsze brane pod uwagę przez USA i wyrażamy w tej kwestii nasze obawy publicznie i prywatnie". Wcześniej pojawiło się oświadczenie departamentu stanu wzywające Azerbejdżan do respektowania prawa człowieka.
28 lipca amerykańska ambasada w Baku opublikowała z kolei razem z Wielką Brytanią, Francją i Niemcami wspólne oświadczenie, o następującej treści: "Uważnie śledzimy aresztowanie szanowanego międzynarodowo naukowca dr Gubada Ibadoglu w dniu 23 lipca. Ważne jest, aby Azerbejdżan chronił podstawowe wolności i prawa człowieka swoich obywateli, w tym dra Ibadoglu, zgodnie z konstytucją Azerbejdżanu oraz jego międzynarodowymi zobowiązaniami. Wzywamy rząd Azerbejdżanu do zapewnienia poszanowania praw człowieka dra Ibadoglu, w tym dostępu do leków i sprawiedliwego procesu sądowego". Delegacja UE w Azerbejdżanie wezwała w dwóch oświadczeniach do zwolnienia ekonomisty ze względu na jego pogarszający się stan zdrowia.
Kontekst wskazuje, że to wszystko pustosłowie.
Petroautorytaryzm i opozycja
Kim jest profesor i dlaczego kwestia jego aresztowania jest tak istotna? Ibadoglu jest założycielem Partii Demokracji i Dobrobytu Azerbejdżanu (PDDA). W zeszłym roku ugrupowaniu odmawiano rejestracji, co opozycjoniści w Azerbejdżanie uznali za dyskryminację. Partia powstała na bazie istniejącego od 2015 r. Ruchu na rzecz Demokracji i Dobrobytu. Ibadoglu w czerwcu 2023 r., razem z Jamilem Hasanli, szefem Narodowej Rady Sił Demokratycznych (koalicji opozycyjnych organizacji w Azerbejdżanie) i byłym kandydatem na prezydenta w 2013 r., oraz Arifem Mammadovem, byłym dyplomatą, aktualnie uchodźcą politycznym, stworzył Fundację na rzecz Edukacji Azerbejdżańskiej Młodzieży, której celem ma być edukowanie młodych obywateli Azerbejdżanu poza krajem, w ramach liberalnych i demokratycznych zachodnich standardów. Jedną z idei, które promował Ibadoglu, była konfiskata zagranicznych majątków azerbejdżańskich urzędników i przekazanie tych środków fundacji. Poskutkowało to klasyczną kampanią oszczerstw prowadzoną przez prorządowe azerbejdżańskie media oraz aktywistów w mediach społecznościowych.
Ellada Mammadli, członiki PDDA, wskazuje, że głównym czynnikiem motywującym do działania władzę w Azerbejdżanie jest chęć eliminacji przeciwników politycznych. Część obserwatorów oraz tego, co pozostało ze społeczeństwa obywatelskiego w Azerbejdżanie, wskazuje, że aresztowanie Ibadoglu jest początkiem nowych represji mających na celu całkowite wyeliminowanie opozycji politycznej, krytyków reżimu i aktywistów społecznych. Takiego zdania jest Azer Gasimli z Instytutu Zarządzania Politycznego. Wcześniejszym elementem nowej ofensywy było wprowadzenie w styczniu 2023 roku nowego prawa o partiach politycznych, znacząco ograniczającego zakres ich działania. Równolegle ze sprawą aresztowania Ibadoglu szeroko dyskutowana była sprawa obrońcy praw robotników i aktywisty Afiyeddina Mamadova, który 3 sierpnia rozpoczął protest głodowy w areszcie śledczym.
Ibadoglu wydaje się szczególnie niebezpiecznym przeciwnikiem Alijewa również z innego powodu. Jest on rozpoznawalnym na Zachodzie akademikiem, którego działania są w głównej mierze skoncentrowane na atakowaniu korupcyjnego modelu rządów w Azerbejdżanie. Sam ekonomista używa terminu "petroautorytaryzm" na określenie specyficznego modelu kleptokracji ukształtowanego w jego kraju. Tego terminu ekonomiści i politolodzy używali wcześniej w kontekście m.in. Rosji i Turkmenistanu. Ibadoglu zagraża więc Alijewowi nie tyle politycznie jako działacz opozycji, ale raczej jako ekonomista, który wytrwale zwraca uwagę na kleptokratyczny charakter petroautorytaryzmu.
Jednocześnie często zadaje dwa pytania: Jak to jest, że ogromne wpływy z ropy i gazu nie powodują realnej poprawy warunków życia mieszkańców Azerbejdżanu? Czyżby to wąska elita finansowo-polityczna czerpała wyłączne zyski z umów naftowych i gazowych?
Również Mammadov wpisuje się w model opozycjonisty, który jest szczególnie groźny dla reżimu – jego ataki nie mają charakteru stricte politycznego, ale ekonomiczny. Mammadov, który jest również działaczem związków zawodowych, broni praw najbardziej wykluczonych w petroautorytarnym klientelistyczno-klanowym kapitalizmie wykreowanym przez Alijewa.
Pozorność alternatywy
Dlaczego jest to powiązane z kwestią europejskich kontraktów gazowych? Prezydent Alijew robi wszystko, aby pozycjonować się na zachodzie jako pragmatyczny i wiarygodny partner, natomiast nowe europejskie kontrakty podtrzymują i żywią skorumpowany reżim. A także łączą się ponownie z wątkiem rosyjskim. Poszukiwanie alternatywnych źródeł energii w reakcji na rosyjską agresję w Ukrainie miało przyspieszony charakter, a to o tyle istotne, że w umowie nie sprecyzowano, skąd dokładnie będzie pochodzić gaz dostarczany do UE z Azerbejdżanu. I tu pojawia się znaczący problem wykraczający poza domenę po macoszemu traktowanych praw człowieka.
W listopadzie 2022 r. Azerbejdżan podpisał kontrakt z Gazpromem na dostawy rosyjskiego gazu do Azerbejdżanu, co rozbudziło obawy europejskich decydentów, że tenże gaz będzie następnie dostarczany Wspólnocie. Nawet jeśli tak się nie stanie, będzie używany do wypełnienia wewnętrznego zapotrzebowania w Azerbejdżanie i umożliwienia tym samym dostarczania Europie zapowiedzianych w umowie 12 mld metrów sześciennych.
Jednocześnie, na co organizacje pozarządowe zwracały uwagę już w zeszłym roku, współwłaścicielem sporej części infrastruktury krytycznej wykorzystywanej do transportów gazów kopalnych w Azerbejdżanie i Gruzji jest Łukoil. Kilka dni przed rozpoczęciem wojny w Ukrainie Łukoil podwoił również swoje udziały w Shah Deniz, największym ze złóż gazów kopalnych w Azerbejdżanie. Jest również udziałowcem w Gazociągu Południowokaukaskim, najbardziej na wschód wysuniętej części Południowego Korytarza Gazowego oraz w głównej azerbejdżańskiej spółce zajmującej się transportem i sprzedażą gazu.
Wszystkie te kwestie (a nie wyczerpują one listy kontrowersji) znane były europejskim decydentom przed podpisaniem zeszłorocznej umowy. Podobnie jak fakt, że azerbejdżańskie zasoby nie wypełnią europejskiego zapotrzebowania. Nie mówiąc już o konieczności ograniczania zapotrzebowania na gaz w celu wypełnienia europejskiej agendy klimatycznej. Mimo to Komisja Europejska bez wątpliwości zawiązała kontrakt, a Ursula van der Leyen nazwała Alijewa "kluczowym i niezawodnym partnerem dla naszego bezpieczeństwa dostaw".
Biorąc to wszystko pod uwagę, trudno oczekiwać, że ktokolwiek będzie się przejmować prawami człowieka i politycznymi represjami. Ważną kwestią jest to, że oburzenie na Zachodzie, chwilowe i przemijające, pojawia się wyłącznie w momencie aresztowania jakiegoś ważnego azerbejdżańskiego opozycjonisty – najczęściej dość bezpiecznie rezydującego w którymś z krajów Zachodu. To ważne, natomiast zwyczajowo zapomina się o tych, którzy są zmuszeni do codziennej egzystencji w autorytarnym państwie. A na końcu i tak pozostaje business as usual.
Bartłomiej Krzysztan jest adiunktem w Instytucie Studiów Politycznych PAN i niezależnym analitykiem. Zajmuje się antropologią polityczną, pamięcią zbiorową i konfliktami na Kaukazie.
Inne artykuły Bartłomieja Krzysztana