Konwencja Demokratów. Barack i Michelle Obama atakują Trumpa
Konwencja Partii Demokratycznej trwa od poniedziałku (19 sierpnia) i zakończy się w czwartek. W jej trakcie Kamala Harris zostanie wybrana na kandydatkę na prezydent z ramienia partii.
W trakcie pierwszego dnia konwencji głos zabrał m.in. obecny prezydent USA Joe Biden. Z kolei wczoraj w Chicago wystąpili były prezydent Barack Obama i jego żona Michelle.
Michelle Obama: Trump się nas obawiaJako pierwsza głos zabrała była pierwsza dama, która w swoim wystąpieniu nie kryła słów krytyki wobec kandydata Republikanów Donalda Trumpa.
– Przez lata Donald Trump robił wszystko co w jego mocy, by przekonać ludzi, że powinni się nas bać. Jego ograniczone poglądy na świat sprawiają, że czuje się zagrożony przez dwójkę ciężko pracujących i wysoce wyedukowanych, odnoszących sukcesy ludzi, którzy okazali się być czarnoskórymi – powiedziała Michelle Obama.
Odniosła się również do stwierdzenia, które Trump wygłosił w czasie kampanii, że migranci napływający do USA zabierają miejsca pracy dla czarnoskórych. „Kto mu powie, że praca, o którą się teraz ubiega, może być jedną z tych <<prac dla czarnoskórych>>?”, rzuciła ze sceny, czym wzbudziła ogromny entuzjazm tłumu zgromadzonego w United Center Arena.
Następnie na scenie pojawił się Barack Obama, który był prezydentem USA w latach 2009-2017. Jego wejściu towarzyszyły okrzyki „Yes, she can” (Tak, ona może – red.), co było nawiązaniem do jego hasła hasła wyborczego, gdy sam ubiegał się o fotel prezydenta, które brzmiało „Yes, we can” (Tak, możemy – red.).
On również w trakcie swojego przemówienia mocno atakował Trumpa. „To 78-letni miliarder, który tylko narzeka na swoje problemy odkąd dziewięć lat temu wyszedł ze swojej złotej windy. To ciągły strumień uszczypliwości i skarg, który jeszcze teraz przybrał na sile, gdy zaczął obawiać się porażki z Kamalą”, stwierdził były prezydent.
– Te dziecięce przezwiska i szalone teorie spiskowe. Ta dziwna obsesja na punkcie rozmiarów tłumu. To się nie kończy. Usłyszałem kiedyś, jak ktoś porównał Trumpa do sąsiada, który całymi dniami hałasuje pod twoim oknem. W przypadku sąsiada, to denerwujące. W przypadku prezydenta – niebezpieczne – powiedział.
– To co najważniejsze jednak, to fakt, że Donald Trump chce, byście myśleli, że ten kraj jest beznadziejnie podzielony na nas i na nich. Na „prawdziwych” Amerykanów, którzy oczywiście wspierają jego oraz tych z zewnątrz, którzy go nie popierają. Chce, żebyście myśleli, że będziecie bogatsi i bezpieczniejsi, jeśli dacie mu władzę do przywrócenia „innych” ludzi na ich miejsce. To jeden z najstarszych trików politycznych i jest wykorzystywany przez człowieka, którego działania są już nieco przestarzałe – dodał.
Obama przedstawił Kamalę Harris jako przeciwieństwo do Trumpa. „Musiała sobie na to wszystko zapracować i obchodzi ją przez co przechodzą inni ludzie. Nie jest hałasującym sąsiadem. Jest sąsiadką, która przybiegnie ci z pomocą gdy tylko będziesz tego potrzebował”, powiedział.
– Mamy szansę wybrać kogoś, kto spędził całe swoje życie, na próbie dania ludziom tych samych szans, które ona otrzymała od Ameryki. Kogoś, kto was dostrzega i słyszy, kto będzie wstawał codziennie rano i walczył o was. Następny prezydent Stanów Zjednoczonych: Kamala Harris – stwierdził.
Według Obamy USA nie potrzebują „kolejnych czterech lat bezczelności, bumelanctwa i chaosu”. W ten sposób odwołał się do poprzedniej kadencji Trumpa. „Widzieliśmy to już, a drugie części zazwyczaj są gorsze od pierwszych. Ameryka jest gotowa na nowy rozdział. Ameryka jest gotowa na lepszą historię. Jesteśmy gotowi na prezydent Kamalę Harris”, powiedział.