Beyonce w Warszawie. Nie każdy wiedział, na co kupił bilet

28 cze 2023
Beyonce

Beyonce kolejny raz zaśpiewała w Warszawie. Bawiłam się wspaniale, ale stwierdzam, że to był zupełnie inny koncert niż 10 lat temu, czy pięć lat temu podczas wspólnej trasy z Jayem-Z.

27 i 28 czerwca 2023 r. Beyonce gra na PGE Narodowym Niesamowite, futurystyczne wizualizacje, animacje nawiązujące do nurtów, z których czerpie artystka i spektakularna scenografia były czymś, czego PGE Narodowy na pewno jeszcze nigdy nie widział Trasa koncertowa promuje nową solową płytę artystki, ale mam wrażenie publiczność oczekiwała przeglądu największych przebojów Beyonce Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Onetu

Beyonce przygotowała przede wszystkim performance. I nie mam na myśli wyłącznie dopieszczonych choreografii tancerzy czy stylizacji rodem z "Vogue'a". Niesamowite, futurystyczne wizualizacje, animacje nawiązujące do nurtów, z których czerpie artystka i spektakularna scenografia były czymś, czego PGE Narodowy na pewno jeszcze nigdy nie widział. Beyonce bez wątpienia kreuje trendy produkcji popowych koncertów i wynosi je na wyższy, a przede wszystkim zupełnie inny poziom.

Beyonce — nie tego oczekiwali

Mam wrażenie, że nie tego oczekiwała większość publiczności w Warszawie. Ekscytacja wyczuwalna na trybunach przed startem koncertu wygasała z każdą minutą. Najwięksi fani, którzy nie oszczędzali na biletach i stali blisko sceny, bawili się cały czas, ale cały Narodowy śpiewał i tańczył tylko wtedy, gdy poleciało "Crazy in Love" czy "Love on top". W drugiej połowie z dolnych trybun, na których stałam, było widać duży ruch z tyłu płyty. Ludzie wychodzili i są dwie opcje – albo do toalety, albo do domu.

Widać było, że mało kto kojarzył piosenki z nowej płyty, mimo że nazwa trasy koncertowej wyraźnie wskazuje, jaki repertuar będzie przewodnim. "Renaissance World Tour" to trasa promująca najnowszą płytę artystki, a nie przegląd jej największych przebojów.

Czytaj także w Noizz

Rozglądając się dokoła, można było zauważyć, że ludzie niepewnie bujali się w rytm muzyki albo po prostu z osłupieniem obserwowali, spektakularne show. Oczywiście to nic złego. Sama momentami stałam jak zaczarowana.

Natomiast totalnie przykrym widokiem byli znudzeni i naburmuszeni faceci, którzy ewidentnie przyszli na koncert tylko po to, żeby ich dziewczyny miały jakiekolwiek towarzystwo. Prawdopodobnie żaden nie spodziewał się, że idolka ich ukochanych, nie tylko będzie na scenie przez ponad dwie godziny, lecz także zaprezentuje odważne show nawiązujące do siły kobiet, ciałopozytywności i da przestrzeń na scenie reprezentacji LGBT+.

Ciąg dalszy artykułu pod wideo.

Czesi i Słowacy na Beyonce

Mimo tego, bilety na dwa koncerty zostały wyprzedane. Na pewno po części to zasługa naszych sąsiadów. Stojąc w kolejce do toalety, czy snack-barów, nie dało się nie zauważyć, że do Warszawy przyjechało sporo osób z Czech czy Słowacji. Polska to jedyny kraj w Europie Środkowo-Wschodniej, który pojawił się liście europejskiej części trasy "Renaissance World Tour".

Wspaniale, że Beyonce wybrała właśnie nasz kraj. Szkoda tylko, że PGE Narodowy nie został zaprojektowany pod wydarzenia muzyczne. Potężny głos divy kotłował się w gigantycznej, zamkniętej przestrzeni i tym samym psuł odbiór. Na szczęście Beyonce była skupiona i profesjonalna od pierwszej do ostatniej minuty.

Ostatnia piosenka "Summer Renaissance" była wisienką na torcie, po której tłum szybko zaczął się rozchodzić. Nikt nawet nie próbował wywoływać artystki z powrotem na scenę. Ludzie zdążyli zorientować się, że w tak spektakularnym show nie ma miejsca na improwizację, lub wybrali szybszy powrót do domu.

Czytaj dalej
Podobne wiadomości