Andrzej Duda znów może stracić ważnego współpracownika. Innych ...

27 maj 2023
Duda

Marcin Przydacz, szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej, może kandydować w wyborach do Sejmu z listy PiS. Jeśli wystartuje i zdobędzie mandat poselski, będzie to kolejna zmiana na ważnym stanowisku w Pałacu Prezydenckim. A startować chcą też i inni współpracownicy prezydenta.

- Partia żyje układaniem list. Jest duża nerwowość wokół ich - słyszymy od jednego ze znanych posłów PiS. Nie tylko partia, bo i w Pałacu Prezydenckim jest to jeden z ważnych tematów. Część ministrów i doradców chętnie by bowiem zamieniła Pałac na Sejm.

Najważniejszym człowiekiem Dudy spośród chcących kandydować do Sejmu jesienią jest Marcin Przydacz. - Ma wielkie ambicje polityczne - mówi poseł PiS.

Zobacz wideo Jacek Ozdoba: Jeśli ktoś się boi komisji ds. rosyjskich wpływów, to znaczy, że ma coś na sumieniu

Przydacz jest teraz najważniejszym człowiekiem od spraw międzynarodowych w otoczeniu prezydenta. Jest prawnikiem po Uniwersytecie Jagiellońskim, a studiował także stosunki międzynarodowe i filozofię. Był analitykiem Klubu Jagiellońskiego i współtwórcą - wraz z grupą krakowskich konserwatystów - Fundacji Dyplomacja i Polityka. Gdy wybory prezydenckie w 2015 r. wygrał Andrzej Duda, to szybko ściągnął Przydacza do siebie - był do 2019 r. w Kancelarii Prezydenta zastępcą dyrektora Biura Spraw Zagranicznych. Potem odszedł do MSZ, gdzie był wiceministrem spraw zagranicznych.

Przydacz wrócił do Kancelarii Prezydent w styczniu 2023 r. Już wcześniej był przymierzany do fotela szefa Biura Polityki Międzynarodowej w Pałacu Prezydenckim, ale w lipcu 2021 r. Andrzej Duda ściągnął na to stanowisko Jakuba Kumocha, ambasadora RP w Turcji, a wcześniej w Szwajcarii, byłego dziennikarza, publicystę i poliglotę z szerokimi kontaktami w dyplomacji także na wschodzie. Kumoch był - jako szef BPM - przy prezydencie przed i w czasie prawie roku wojny w Ukrainie jako jego najważniejszy człowiek na odcinku międzynarodowym. Jak można usłyszeć w Pałacu, Kumoch jest człowiekiem wielu talentów, ale wśród nich jest też ten do tworzenia sobie zupełnie niepotrzebnych wrogów. Wokół Kumocha toczył się w Pałacu coraz ostrzejszy konflikt, a po blamażu Kancelarii Prezydenta z połączeniem Andrzeja Dudy z rosyjskimi pranksterami podającymi się za Emmanuela Macrona, Duda podziękował Kumochowi za pracę, odznaczając go jednocześnie Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Teraz Kumoch czeka na wyjazd na ambasadora w Chinach.

Odwołując Jakuba Kumocha prezydent jednocześnie powołał Marcina Przydacza - na zwolniony fotel szefa BPM. Nowy główny doradca prezydenta miał - taka była nadzieja w Pałacu Prezydenckim - przyjść na to stanowisko na dłuższy czas. A nie tylko do wyborów. Zwłaszcza, że Andrzej Duda bardzo go ceni.

- Przydacz jednak strasznie się napalił na start do Sejmu - słyszymy od dobrze poinformowanej osoby.

Przydacz pochodzi z Wielunia i to w tym okręgu może startować. PiS ma tam teraz sześć mandatów. Prezydencki minister uaktywnił się w swoich rodzinnych stronach, co też wskazuje, że przygotowuje grunt pod swój start. Pod koniec kwietnia Andrzej Duda odwiedził Pajęczno - w rodzinnych stronach Przydacza, który mu w tej wizycie towarzyszył. W PiS jest to interpretowane już jako wstęp do kampanii ministra, gdy będzie walczył o mandat poselski. - Przy tej okazji już sobie zapewne zrobili zdjęcia do materiałów wyborczych - śmieje się polityk PiS bliski Nowogrodzkiej.

Szef BPM jest też bardzo aktywny w mediach, w Kancelarii Prezydenta przejął nadzór nad biurem prasowym, i - jak słyszymy - rozpycha się, co już zaczyna denerwować innych ludzi w Kancelarii. W obozie rządzącym można usłyszeć, że celuje w fotel szefa MSZ.

Ale póki co decyzji centrali PiS ws. kandydowania Przydacza nie ma. Ale że dostanie wysokie miejsce jest bardzo prawdopodobne. Andrzej Duda wolałby go mieć w Pałacu, ale skoro minister chce kandydować, to prezydent go w tym jeszcze poprze.

Nie jest jednak jedynym ministrem prezydenta chcącym startować.

Paweł Szrot, szef gabinetu prezydenta, też może. Jest łącznikiem między Pałacem a PiS-em, wychodził sobie więc ścieżki. Sprawny medialnie. Ma twarde prawicowe poglądy zbieżne z PiS, choć formalnie nie jest członkiem partii. Jest politykiem o większych ambicjach niż te związane z obecną pracą w Kancelarii Prezydenta - zwłaszcza, że współpracował z wicepremierem Przemysławem Gosiewskim, a blisko mu też do byłej premier Beaty Szydło.

W Pałacu do startu w wyborach rwą się mocno Piort Ćwik (wiceszef KP) i Paweł Sałek (doradca ds. środowiska). Nie mają oni mocnej pozycji w otoczeniu prezydenta. Pierwszy ma tam pracę z uwagi na to, że jest człowiekiem Beaty Szydło. A Sałek nie ma wielkiego wpływu na głowę państwa - było to widać choćby po tym, jak sugerował weto do ustawy wiatrakowej, a Andrzej Dudą ją jednak podpisał.

Na giełdzie osób, które mogłyby się znaleźć na liście PiS jest też Andrzej Dera. O nim słyszymy jednak, że Nowogrodzka pamięta mu wciąż odejście wraz z ziobrystami do Solidarnej Polski. Dera w Pałacu może w komfortowych warunkach dotrwać niemalże do wieku emerytalnego, a nie szarpać się jako szeregowy poseł z marnymi szansami na - jeśli PiS utrzymałoby władzę - jakieś ważniejsze stanowisko w rządzie.

Nowogrodzka, wedle naszych informacji, krzywo patrzy na tych potencjalnych kandydatów z Pałacu, którzy są kojarzeni z doradcą społecznym prezydenta Marcinem Mastalerkiem. W 2015 r. prezes PiS Jarosław Kaczyński skreślił go z szykowanych wówczas list PiS, zarzucając mu przesadną arogancję - Nowogrodzka wini go również o skłanianie głowy państwa do kolejnych wet i kłopotliwych dla rządu decyzji.

- Rodzi się obawa, że Andrzej Duda może zmontować ze swoich ludzi ekipę w przyszłym Sejmie i pogrywać sobie z Kaczyńskim - mówi osoba bliska Nowogrodzkiej.

Czytaj dalej
Podobne wiadomości