Ekstraklasa. Lechia - Legia. Goście długo czekali na taki mecz ...

5 dni temu
Piłkarze Lechii Gdańsk przegrali na własnym boisku z Legią Warszawa 0:2 w drugim piątkowym meczu 12. kolejki PKO BP BP Ekstraklasy.

TwitterFacebookWykopE-mail

Ekstraklasa - Figure 1
Zdjęcia PolskieRadio24.pl
Legia Warszawa odniosła pierwsze ligowe zwycięstwo od 1 września. Foto: PAP/Marcin Gadomski

Obie drużyny przystępowały do piątkowego starcia w niezbyt dobrych nastrojach. Gdańszczanie mieli za sobą serię trzech, a warszawianie aż czterech spotkań bez ligowej wygranej.

Trener Legii Goncalo Feio zaskoczył i w wyjściowym składzie na mecz z beniaminkiem postawił na bramkarza Gabriela Kobylaka oraz 19-letniego Wojciecha Urbańskiego.

Legia ruszyła z animuszem

Początkowo wydawało się, że odmieniona Legia łatwo upora się z gospodarzami. W trzeciej minucie gdańszczan dwukrotnie ratować musiał bramkarz Szymon Weirauch. Najpierw Ryoya Morishita odzyskał piłkę na lewej stronie i zagrał w pole karne do Urbańskiego. Golkiper przytomnie wyszedł jednak z bramki i zatrzymał młodego legionistę, a po chwili odbił jeszcze piłkę po dobitce Japończyka.

Dwie minuty później było jeszcze bliżej gola dla Legii. Po szybkiej kontrze Bartosz Kapustka zagrał w kierunku Marca Guala. Rifet Kapić próbował wybić piłkę, ale zrobił to na tyle nieudolnie, że ta dotarła do Hiszpana. Gual uderzył na bramkę, jednak piłka minęła słupek.

REKLAMA

Jeszcze bliżej gola dla "Wojskowych" było w dziewiątej minucie. Na prawym skrzydle odnalazł się Paweł Wszołek, który świetnie dośrodkował na głowę niepilnowanego Morishity. Japoński skrzydłowy nie uderzył jednak najlepiej i piłka poszybowała nad poprzeczką.

Wydawało się, iż gol dla Legii jest kwestią czasu. W 18. minucie szansę strzelecką miał Kapustka, ale uderzenie reprezentanta Polski, któremu świetnie podawał Urbański, obronił Weirauch.

W następnych minutach mecz się jednak wyrównał, a Lechia coraz odważniej atakowała bramkę faworyzowanych gości. W 28. minucie gdańszczanie domagali się rzutu karnego, ale sędzia Piotr Lasyk uznał, że ani wychodzący z bramki Kobylak ani Steve Kapuadi nie faulowali Bogdana Wjunnyka.

Ukraiński napastnik był coraz groźniejszy. W 38. minucie Wjunnyk zauważył wyjście Kobylaka z bramki i próbował go przelobować, lecz zabrakło mu precyzji.

REKLAMA

Najbliżej zdobycia upragnionej bramki lechiści byli pięć minut później. Zespołową akcję podopiecznych Szymona Grabowskiego kończył Wjunnyk, jednak Kobylak efektownie obronił jego strzał.

W przekroju całej pierwszej połowy groźniejsza była Legia, jednak lepsza gra Lechii w jej ostatnich minutach mogła zwiastować duże emocje po przerwie.

Goście udowodnili swą wyższość

Choć na początku drugiej części przeważała Lechia, to goście mogli zdobyć gola w 51. minucie. Po zagraniu Kacpra Chodyny i zamieszaniu w polu karnym piłkę z dala od bramki wybił Conrado.

Legioniści znaleźli wreszcie drogę do siatki w 58. minucie, a na listę strzelców wpisał się Morishita, który nie zmarnował podania Guala. Japoński piłkarz najpierw wygrał przebitkę z Bujarem Pllaną, a po chwili uderzył po ziemi między nogami Weiraucha.

REKLAMA

Lechia mogła odpowiedzieć już po trzech minutach. Z dystansu celnie kopnął Iwan Żelizko, ale Kobylak kolejny raz dobrze interweniował i odbił piłkę po uderzeniu Ukraińca.

Zamiast wyrównania, w 63. minucie padł drugi gol dla Legii. Nie popisał się broniący wcześniej bez zarzutu Weirauch, który nie przypilnował bliższego słupka, co wykorzystał Chodyna. Były piłkarz Zagłębia zdecydował się na strzał po podaniu Rafała Augustyniaka i zaskoczył źle ustawionego golkipera. 

Po drugiej zdobytej bramce goście się rozochocili, co przełożyło się na kolejne bramkowe szanse. Aktywny był Wszołek, kolejny groźny strzał oddał Chodyna, a chyba najbliżej szczęścia był Gual, który w 71. minucie oddał strzał, po którym piłka minęła słupek.

Trener gdańszczan Szymon Grabowski, który ostatnio otrzymał dość dwuznaczne wyrazy wsparcia od zarządu, wprowadzał na murawę zmienników. Jeden z rezerwowych Camilo Mena w 78. minucie upadł w polu karnym, lecz sędzia uznał, że Kolumbijczyk nie był faulowany.

REKLAMA

Minutę później mogło być "po meczu". Z lewej strony bardzo dobrze dośrodkował Ruben Vinagre, a Chodyna oddał celny strzał głową. Tym razem jednak Weirauch nie dał się zaskoczyć.

Zasłużony triumf legionistów

"Wojskowi" byli też groźni w kontrach. W 88. minucie prawą stroną popędził Wszołek i po szybkiej kontrze kopnął na bramkę, choć trafił tylko w boczną siatkę.

Więcej goli już jednak nie padło, choć w doliczonym czasie gry groźnie na bramkę gospodarzy szarżował Migouel Alfarela. Koniec końców, Legia mogła cieszyć się z zasłużonej wygranej. Co ciekawe, dla podopiecznych Goncalo Feio był to pierwszy ligowy triumf od 1 września, gdy na własnym boisku ograli innego beniaminka - Motor Lublin (5:2).

Lechia natomiast nie zdołała wydostać się ze strefy spadkowej i pozycja trenera Grabowskiego staje się coraz bardziej zagrożona...

REKLAMA

Lechia Gdańsk - Legia Warszawa 0:2 (0:0)

Bramki: 0:1 Ryoya Morishita (58), 0:2 Kacper Chodyna (63).

Żółta kartka - Lechia Gdańsk: Bujar Pllana. Legia Warszawa: Wojciech Urbański, Ryoya Morishita.

Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom). Widzów: 25 000.

Lechia Gdańsk: Szymon Weirauch - Dominik Piła, Bujar Pllana (76. Tomasz Neugebauer), Elias Olsson, Conrado - Kacper Sezonienko (59. Camilo Mena), Iwan Żelizko, Rifet Kapić, Anton Carenko (69. Serhij Bułeca), Maksym Chłań (76. Karl Wendt) - Bohdan Wjunnyk (76. Tomasz Wójtowicz).

Legia Warszawa: Gabriel Kobylak - Paweł Wszołek, Radovan Pankov, Steve Kapuadi, Ruben Vinagre (83. Patryk Kun) - Kacper Chodyna, Bartosz Kapustka (75. Claude Goncalves), Maxi Oyedele (46. Rafał Augustyniak) - Marc Gual (75. Migouel Alfarela), Wojciech Urbański (54. Luquinhas), Ryoya Morishita.

Czytaj także:

/empe

Czytaj dalej
Podobne wiadomości