To już się dzieje! Ekstraklasa goni europejskie potęgi. Nadchodzi ...

9 lut 2024
Ekstraklasa

51 dni - tyle trwała przerwa między rundami w tym sezonie Ekstraklasy. W pierwszym ligowym meczu w 2024 r. Stal Mielec zagra w piątek o godz. 18 z Puszczą Niepołomice, a o 20.30 czeka nas starcie między Ruchem Chorzów a Legią Warszawa. Przerwę w roli lidera "przezimował" Śląsk Wrocław, mający trzy punkty przewagi nad drugą Jagiellonią Białystok.

Zobacz wideo Probierz odpowiada na głośne słowa Lewandowskiego

W dniu wznowienia rozgrywek rozmawiamy z Marcinem Animuckim, prezesem Ekstraklasa SA od 2017 roku. Poza występami Legii Warszawa i Rakowa Częstochowa nie zabrakło wątków związanych z przyszłością ligi. Jest też o pogoni Ekstraklasy za innymi ligami europejskimi w piłkarskim łańcuchu pokarmowym czy projekcie, który zakłada decentralizację VAR-u i który pochłonął już miliony złotych.

Aleksander Bernard: Jak pan ocenia rundę jesienną Ekstraklasy? Co pana zaskoczyło, i na plus, i na minus?

- Mieliśmy bardzo ekscytujące rozgrywki pod względem sportowym. Na pewno dosyć zaskakująca jest pozycja Śląska Wrocław, który w zeszłym sezonie balansował na krawędzi, a teraz okazał się czarnym koniem i nie odpuszcza. Za nami też bardzo dobra runda w wykonaniu Jagiellonii Białystok. Duma Podlasia pokazała swoją siłę, która parę lat temu przecież doprowadziła ją do europejskich pucharów.

Myślę, że od strony pucharowej mieliśmy też bardzo dobre występy Rakowa Częstochowa i Legii Warszawa. Na pewno to daje też większą mobilizację i modę na kibicowanie, bo ze strony frekwencyjnej jesteśmy pod bardzo dużym wrażeniem liczby kibiców, którzy odwiedzili stadiony - wzrost wynosi 25 proc. rok do roku. Po raz pierwszy w historii tak szybko będziemy gościć na stadionie dwumilionowego kibica, a przecież do końca sezonu jeszcze daleko.

Myślę, że od strony pucharowej mieliśmy też bardzo dobre występy Rakowa Częstochowa i Legii Warszawa. Na pewno to daje też większą mobilizację i modę na kibicowanie, bo ze strony frekwencyjnej jesteśmy pod bardzo dużym wrażeniem liczby kibiców, którzy odwiedzili stadiony - wzrost wynosi 25 proc. rok do roku. Po raz pierwszy w historii tak szybko będziemy gościć na stadionie dwumilionowego kibica, a przecież do końca sezonu jeszcze daleko.

Jak pan ocenia europejską przygodę Rakowa? Bardziej rozpatruje to pan w kategorii niedosytu, może nawet jakiegoś rozczarowania? Czy tu udało się wycisnąć absolutnego maksa? Play-off w eliminacjach Ligi Mistrzów przeciwko Kopenhadze był naprawdę zacięty.

- Oczywiście ścieżka mistrzowska powoduje, że łatwiej wejść do fazy grupowej europejskich pucharów. Play-off Ligi Mistrzów z Kopenhagą był bardzo emocjonujący, niewiele brakowało do awansu, ale potem były ciekawe mecze z udziałem Rakowa w fazie grupowej Ligi Europy. Z kolei Legia awansowała do fazy grupowej ze ścieżki niemistrzowskiej, miała bardzo trudną drogę przez kwalifikacje. Niemniej jednak zakończyła się ona sukcesem, a Legia wyszła z trudnej grupy.

Kibice z pewnością są zadowoleni, że Legia zagra na wiosnę w Europie, a i mnie, jako szefa ligi niezmiernie to cieszy. Ostatnio trafiłem na mój wywiad udzielony w 2020 roku, w którym mówiłem, że naszym celem jest miejsce w czołowej dwudziestce rankingu UEFA. Dzisiaj walczymy o 19-20. miejsce i pewnie się to uda. Awansowaliśmy z 28-29.miejsca, co jest dużym osiągnieciem. Warto też zwrócić uwagę, że aby dalej piąć się po tych szczeblach, potrzebujemy co najmniej dwóch-trzech zespołów, które dobrze punktują w europejskich pucharach i dodają te punkty do rankingu. Jeśli czegoś żałuję, to na pewno braku Lecha Poznań w Europie.

Od kilku lat, systematycznie, walczyliśmy o to, by szerszą grupą klubów punktować w Europie. Jak masz jedną lokomotywę, jak to jest na przykład w Azerbejdżanie czy na Węgrzech, to nie przebijasz się wyżej, zawsze startujesz od kwalifikacji. Dlatego więc staramy się stworzyć warunki dla pucharowiczów, jak superpremie na koniec sezonu, by nie wyprzedawały gwiazd, czy jak ułatwiony terminarz w lipcu i sierpniu, lub wreszcie - możliwość przekładania dwóch meczów w decydujących momentach. Dzięki temu nasze drużyny sukcesywnie odnajdują się w fazach grupowych. I co więcej, całkiem nieźle się tam prezentują.

Realnie patrząc: w którym momencie Ekstraklasa może się zbliżyć do czołowej piętnastki rankingu UEFA? Ile to może potrwać pana zdaniem, jak to diagnozować?

- Tak jak parę lat temu mówiliśmy, że chcemy być w dwudziestce, to moim zdaniem, piętnastka może być osiągalna za kolejne kilka lat. Ważne jest, byśmy po prostu mieli te dwie-trzy drużyny grające w grupie (przyszła faza ligowa przyp. red.), punktujące w Lidze Mistrzów, Lidze Europy czy Lidze Konferencji Europy. Ci, którzy oceniają tę ostatnią jako puchar trzeciej kategorii, nie dostrzegają, że tam są kluby z najsilniejszych lig, z którymi polskie drużyny mogą się mierzyć, a często także i wygrywać, i dzięki temu budować bilans podnoszący nas coraz wyżej w rankingu.

W grze w Europie pozostaje nadal Legia, która zagra w 1/16 finału Ligi Konferencji z norweskim Molde. Pana zdaniem Legia powtórzy wyczyn Lecha z poprzedniego sezonu, gdy udało się dotrzeć do ćwierćfinału?

- Bardzo za to trzymam kciuki. Jest też kilka przesłanek, które powodują, że możemy myśleć o przejściu Norwegów. Po pierwsze, podobnie było z Lechem, kiedy grali z Bodo Glimt. Akurat w trakcie fazy pucharowej miałem okazję spotkać się z szefami ligi norweskiej. Oni wtedy już witali się z kolejną rundą, a wieczorem miny im zrzedły. Po drugie, liga norweska startuje dużo później. My już będziemy w rytmie meczowym, po przygotowaniach zimowych, to duży plus. Po trzecie, jeśli chodzi o skład kadrowy, to wydaje się, że Legia jest mocniejsza od Norwegów. Liczę, że tę 1/16 finału, uda się przejść, a potem będziemy trzymać kciuki za kolejne sukcesy.

Jeden klub jest panu w Ekstraklasie szczególnie bliski. Mam na myśli Widzew Łódź, którego był pan prezesem i jest zapewne wieloletnim kibicem. Jak pan ocenia wyniki Widzewa w tym sezonie? I jak pan widzi przyszłość tego klubu?

- Oglądałem mecze Widzewa na żywo, zarówno na stadionie w Łodzi, jak i na wyjeździe. To całkiem ciekawa drużyna, mam nadzieję, że będzie się pięła w ligowej tabeli. Widziałem też wywiad z prezesem Michałem Rydzem, który mówił: najpierw postarajmy się o te lokaty w środku ligowej stawki, potem w planach jest walka o piąte-szóste miejsce i następnie o pierwszą czwórkę. Tego im życzę.

To jest na pewno dobrą prognozą i pomaga klubowi w rozwijaniu się. Chociaż też wiem, że jest wiele wyzwań przed Widzewem, głównie związanych z akademią, mam nadzieję, że ten temat ruszy do przodu. Jeżeli chcesz rywalizować sportowo z najlepszymi, to profesjonalne akademie są niezbędne. Widać to na przykładzie Legii, Lecha, Pogoni, Jagiellonii - dzięki akademiom zbudowanym w ostatnich latach proces szkoleniowy jest tam na bardzo wysokim poziomie. Akademia prowadzona na europejskim poziomie, nie tylko pod kątem infrastrukturalnym, ale też całego ustawienia, zaczynając od dyrektora, przez trenerów, jest podstawą rozwoju klubu.

Gdy przygotowywałem się do tej rozmowy, to przeczytałem, że pan niemal od dziecka był związany ze sportem. Mógłby pan opowiedzieć więcej o tych początkach? W którym momencie postawił pan na piłkę nożną?

- Moją sportową drogę zaczynałem od piłki, bo mój tata jest trenerem piłki nożnej. Trenowałem też kilka innych dyscyplin. W tym roku minie 20 lat od momentu, kiedy zacząłem swoją przygodę z zawodowym sportem. Początkowo byłem pracownikiem Polskiej Ligi Koszykówki, równolegle sędziowałem mecze w tej dyscyplinie, to były bardzo fajne lata. Dużo się też nauczyłem. Od 2007 roku jestem w futbolu, w samej Ekstraklasie od 2012 roku. Wiele się przez te lat zmieniło. Gdy wręczałem pierwsze trofeum mistrza Polski Śląskowi Wrocław, dostał wtedy za mistrzostwo tyle pieniędzy, ile dzisiaj otrzymuje spadkowicz. W porównaniu z tamtym okresem wypracowaliśmy bardzo dynamiczny wzrost, jeśli chodzi o przychody, stadiony i poziom sportowy.

Dawniej był pan najmłodszym spośród sędziów w zawodowej lidze koszykówki, więc mógł pan poznać trochę tego świata. Jak postrzega pan poziom sędziowania w Polsce?

- Mamy dzisiaj najlepszego sędziego na świecie i to na pewno cieszy. Szymon Marciniak ma naprawdę wspaniałą karierę. Ale ogólnie mamy całkiem niezły poziom sędziowania. Jako Ekstraklasa staramy się w tym pomagać, bo formalnie to jest zadanie PZPN, ale pieniądze, które przekazaliśmy od 2012 roku na wynagrodzenia dla sędziów, delegatów czy obserwatorów, to są miliony złotych. Zaczynaliśmy od 4 mln złotych za sezon, dziś jest to niemalże 50 proc. więcej. Pula przekazywana do PZPN pomaga także poszerzyć liczbę sędziów zawodowych. Ale przekazywanie pieniędzy to nie jedyne co robimy.

Druga kwestia to dane fitnessowe - z każdego meczu mamy przygotowywany raport dla wszystkich klubów ekstraklasy, a także dla PZPN-u. Dodatkowe sto kamer zamontowanych na wszystkich stadionach śledzi dokładną pozycję zarówno 22 zawodników, jak i trzech sędziów czy piłki. To ciekawostka technologiczna, nie we wszystkich ligach tak jest.

Trzeci obszar to nasz wkład w rozwój VAR-u. Obecnie jako Ekstraklasa Live Park obsługujemy VAR na rzecz PZPN w formie zdecentralizowanej, czyli z użyciem specjalnych samochodów transportowych, które jeżdżą na poszczególne mecze. Pracujemy także przyszłościowo, w zeszłym roku rozpoczęliśmy projekt budowy nowego centrum mediowego Ekstraklasy i tam pewnie część VAR-owa też będzie, ale już w nowym, scentralizowanym wydaniu.

Sporym zainteresowaniem we Włoszech cieszy się program "Open VAR", w którym są ujawniane nagrania rozmów sędziów i wszystkie dostępne ujęcia, które pozwalają lepiej zrozumieć dane decyzje. W naszym kraju materiały z sędziami na podsłuchu też cieszą się dużym zainteresowaniem. Czy jest szansa na to, by w niedalekiej przyszłości ujawniać też rozmowy sędziów z VAR-em w Polsce na szerszą skalę?

- Jest wiele dyskusji związanych z protokołem VAR, jak wykorzystywać to dla potrzeb komunikacji. Myślę, że niektóre kraje będą testować w przyszłości różne rozwiązania. Prowadzone są prace, żeby sędziowie główni też mogli informować o swoich decyzjach i taki projekt pewnie niedługo będziemy coraz szerzej obserwować. Jeżeli chodzi o kwestię wymiany zdań między sędziami, to tutaj moim zdaniem bardzo dużo zależy od poziomu szkoleń i komunikacji.

Mówiliśmy wcześniej o koszykówce. Parę lat temu była duża zmiana w NBA, gdzie sędziowie zaczęli informować, co tak naprawdę się stało w ostatnich minutach meczu. Jeśli mecz jest "na styku", to musisz mieć cały protokół z ostatnich dwóch minut, decyzja po decyzji, dotycząca fauli czy gry bez gwizdka. Na pewno sport się rozwija w tym zakresie, chociaż w kwestiach związanych z protokołem VAR IFAB jest bardzo ostrożny.

Musimy pamiętać, że przepisy, które są wprowadzane, obejmują cały świat, nie tylko jeden kraj. U nas VAR jest rozwinięty, ale byłem w zeszłym tygodniu w Centrum VAR Premier League i mogłem przekonać się, jak bardzo technologia rozwinęła się w ostatnich latach w tym obszarze w topowych ligach.

Uczymy się od najlepszych, byliśmy też w Kolonii czy w centrum mediowym w Mediolanie, które zostało wybudowane kilka lat temu przez Serie A. Widziałem, jak zarządzają VAR w centrum UEFA w Nyonie. Teraz czas dla nas, żeby przejść na kolejny poziom, zwłaszcza w kontekście technologicznym, bo tym się zajmujemy. Od strony sędziowskiej i VAR pieczę sprawuje Kolegium Sędziów PZPN i PZPN we współpracy z IFAB czy z FIFA.

Czy możemy się spodziewać zmian w ekstraklasie, jeśli chodzi o przepisy i kwestie sędziowskie? Jakie propozycje wystosowała bądź wystosowuje Ekstraklasa do IFAB i które z nich spotkały się z aprobatą, bądź wstępną zgodą?

- W zeszłym roku dwukrotnie przedstawiciele IFAB gościli w Polsce. Jako Ekstraklasa organizowaliśmy duże warsztaty World Leagues Forum dla lig z całego świata, prawie 70 delegatów z 50 lig przyjechało na kilkudniowe spotkania w Polsce. Jednym z takich paneli było wystąpienie przedstawicieli IFAB, którzy dyskutowali z nami na temat ewentualnych zmian w protokole. W grudniu odbyło się spotkanie już tylko z klubami Ekstraklasy, I ligi, a także PZPN-em. Wiemy, że dyskusje na ten temat trwają, ale podejście IFAB jest dosyć konserwatywne.

Zaproponowaliśmy, że możemy być krajem testowym dla sprawdzania na VAR-ze drugiej żółtej kartki. Ma ona wtedy wagę czerwonej, która przecież może być weryfikowana. Czekamy na tę decyzję, choć wiem, że jest wiele innych tematów, którymi IFAB się zajmuje. Obecnie duży nacisk jest przede wszystkim przełożony na to, by eliminować tzw. martwy czas gry. Po prostu, żeby mecze były bardziej dynamiczne i żeby bramkarze np. nie "kradli" czasu.

Z tego, co już wiemy, w Warszawie ma powstać Centrum VAR, przez co cała praca sędziów będzie zdecentralizowana. To inwestycja realizowana wraz z PZPN-em. Skąd pojawiła się ta idea w PZPN w 2017 roku?

- W czasach wprowadzania VAR w Polsce we władzach UEFA zasiadał prezes Boniek. Miał więc możliwość z pierwszej ręki dowiedzieć się, czy takie bądź inne projekty będą wdrażane. W momencie, kiedy było zielone światło na wprowadzenie VAR-u, byliśmy jedną z pierwszych lig, które w to weszły. Jako Ekstraklasa Live Park byliśmy przygotowani do wsparcia technologicznego dla PZPN-u. Kilkanaście miesięcy wcześniej już chodziły słuchy, że będą pilotaże w lidze holenderskiej, która jest zorganizowana podobnie do Ekstraklasy od strony technologicznej, co Ekstraklasa, czyli ma własną produkcję i myśl technologiczną. Są tylko trzy takie ligi w Europie - poza nami i Holendrami jeszcze Bundesliga.

Mamy aktualnie wozy produkcyjne tzw. OBIVAN (Outcast Broadcast Production), które wykorzystujemy przy produkcji siedmiu meczów ekstraklasy, dodatkowy bus obsługuje dwa mecze. Podobnie jest z wozami VAR. Obecnie mamy ich cztery i w weekend też przemieszczają się po całej Polsce. W ciągu weekendu jeden wóz może obsłużyć do czterech meczów. Od dwóch-trzech lat myślimy o stworzeniu nowego centrum mediowego, w którym będzie część biurowa i technologiczna, montażownia, budki komentatorskie, studia i właśnie centrum VAR.

Ekstraklasa Live Park jest gotowa wspierać Związek od strony technologicznej. Mamy już kilkuletnie doświadczenie w VAR-ze zdecentralizowanym. Teraz tworzymy u siebie kompetencje, także zaplecze technologiczno-infrastrukturalne.

Jak będzie to duży koszt inwestycji, liczonej zapewne w milionach złotych?

- Jeżeli chodzi o całe centrum mediowe, wydaliśmy już blisko 10 mln złotych na kwestie związane z zakupem nieruchomości czy jej przebudowy, która teraz trwa. Jeżeli chodzi o centralny VAR, finalny koszt będziemy mogli określić, kiedy będzie wiadomo, czy nasze centrum VAR ma służyć tylko dla Ekstraklasy, czy też na przykład dla Pucharu Polski, I i II ligi. Czy trzeba wybudować pięć stanowisk czy więcej. Wyposażenie każdego takiego stanowiska w odpowiednie serwery czy dekodery to znaczący koszt. Rozmowy z tym zakresie są przed nami. To będzie na pewno projekt, który będzie się rozwijać.

A czy jest już bliżej określona data jego powstania?

- Na stworzenie centrum VAR, potrzeba 18-24 miesięcy od wciśnięcia "enter". My dzisiaj przygotowujemy budynek tak, by był przystosowany pod nasze szerokie działania mediowe. Zaplanowaliśmy też stworzenie 10 stanowisk pod centralny VAR, a jeśli decyzje będą inne, to inaczej zagospodarujemy przestrzeń. Potem musimy kupić sprzęt - serwery, dekodery, enkodery oraz doprowadzić światłowody do wszystkich stadionów, ale też do centrum VAR. Nieprzypadkowo wybraliśmy lokalizację na warszawskiej Białołęce, aby nie było to specjalnie uciążliwe. Rozbudowujemy na razie wiedzę w tym temacie korzystając z doświadczeń wiodących lig.

Czyli, uściślając: Centrum VAR to raczej projekt, który będzie zrealizowany w przyszłym roku?

- Na pewno to projekt na 2025 rok, a nie 2024, bo trwają jeszcze prace budowlane. Potem muszą się odbywać równolegle mecze w systemie obecnym i nowym, by zobaczyć, czy wszystko działa. Jestem jednak przekonany, że przyniosłoby to duże korzyści dla klubów, sędziów czy kibiców.

Czy Centrum VAR mogłoby też pełnić rolę centrum szkoleniowego dla arbitrów? Obecnie nie ma takowego w Polsce.

- Widziałem takie rozwiązanie w Premier League, oni mają zbudowaną część produkcyjną w Londynie, gdzie oprócz stanowisk VAR jest specjalnie przygotowane stanowisko do szkolenia. Równolegle do toczącego się meczu może się odbywać się szkolenie, jest specjalna sala z audytorium dla instruktorów. To bardzo ciekawe rozwiązanie. Centralny VAR umożliwia wykorzystywanie tego typu elementów technologicznych, więc mogłoby też pełnić taką rolę.

Wróćmy do boiska. Ekstraklasa miała czterech mistrzów w ostatnich pięciu sezonach - z punktu widzenia walki o Ligę Mistrzów to dobrze, czy źle? Z jednej strony mamy w Polsce emocje, z drugiej nie wyrasta, nazwijmy to, mocarz, który może powalczyć o coś wielkiego w Europie.

- Dzięki temu, że dzisiaj mamy trzy-cztery, może nawet pięć mocnych zespołów, które są w stanie rywalizować o mistrzostwo, a potem w większej grupie wchodzić do europejskich pucharów, PKO Bank Polski Ekstraklasa jest zdrowszą, bardziej konkurencyjną ligą.

W Europie dostrzegają, że budowanie większej liczby klubów o wyższej wartości sportowej przekłada się zarówno na prestiż rozgrywek w Europie, jak i rozgrywek krajowych. To też wpływa na oglądalność i na liczbę widzów przychodzących na stadiony. Na tym polu też mamy czym się chwalić.

Kontrakt telewizyjny, który wprowadził nas do pierwszej dziesiątki lig w Europie - 270 mln złotych dla klubów i PZPN-u - robi wrażenie na nie jednej lidze zagranicznej. Mam na myśli te ligi, z którymi możemy się porównywać organizacyjnie czy finansowo, takie jak holenderska Eredivisie czy belgijska Jupiler Pro League, a poza tym też Norwegowie, Szwajcarzy, Czesi czy Słowacy. Oni nam zazdroszczą tego kontraktu i sposobu, w jaki to robimy. A jest to m.in. efekt tego, że od 2017 roku mamy specjalny zespół sprzedażowy, którym kieruję oraz inwestycji w technologię i oprawę wideo rozgrywek.

Od 2017 roku mieliśmy dwa postępowania przetargowe i jeden ważny moment, czyli postanowienia covidowe. Wtedy wydłużyliśmy okres trwania kontraktu, ale nie za cenę jego obniżenia, lecz utrzymania tej kwoty. Praktycznie suchą nogą przeszliśmy przez ten okres. Wówczas podnieśliśmy umowę z kosztami produkcji do 250 mln złotych, czyli o 60 proc. w skali poprzedniego cyklu. Obecny kontrakt podnosi tę wartość o kolejne 30 proc., więc to są kwoty znaczące, które pomagają się klubom dynamicznie rozwijać.

Czy zgadza się pan ze stwierdzeniem, że opakowanie ekstraklasy i wysokość kontraktu telewizyjnego zdecydowanie przewyższają poziom sportowy?

- Robimy dobrą robotę na polu produkcyjnym, technologicznym, marketingowym - to fakt. "Opakowanie", jak pan to nazywa, jest jednak niezbędne, żeby liga zarabiała pieniądze, a dzięki nim kluby miały warunki do rozwoju sportowego. Dlatego też olbrzymie gratulacje dla wszystkich klubów, które się rozwinęły, także pod kątem prowadzenia dnia meczowego. My swoją cegiełkę dokładamy, jeżeli chodzi o produkcję telewizyjną, to ponad sto transmisji w standardzie 4K. To też produkcja materiałów okołomeczowych itd. Dzięki temu zainteresowanie rozgrywkami rośnie i tym się cieszymy. Wszystko to przekłada się to także na wzrost poziomu sportowego. Dziś Polska jest na 20., a nie 28. miejscu w rankingu UEFA, największe gwiazdy przedłużają kontrakty, bo chcą grać w naszej lidze. Lukas Podolski czy Kamil Grosicki chcą spożytkować swoje doświadczenie w Polsce w ostatnich latach kariery, co też wpływa na atrakcyjność rozgrywek dla kibiców.

Jest też duża grupa graczy z akademii, którzy w wieku 21-22 lat są transferowani do mocniejszych lig, ale teraz młode gwiazdy wychodzą z naszej ligi nie za 100-200 tys. euro, tylko za 7-8, może nawet 10 mln euro. To też dowód na to, że równolegle wzmacniamy się sportowo.

Jak pan charakteryzuje miejsce Ekstraklasy w łańcuchu pokarmowym europejskich lig?

-12 lat temu pojechałem do siedziby ligi holenderskiej pod Amsterdamem. Wtedy patrzyliśmy z otwartymi oczyma na wszystko, co się tam działo. Przyglądaliśmy się, jak oni to robią, to był olbrzymi przeskok, coś co było trudno połapać na pierwszym spotkaniu i przenieść wprost do Polski. Patrzyliśmy też na akademie piłkarskie w Holandii.

A dzisiaj mistrz Polski otrzymuje kwotę zbliżoną do wypłaty mistrza Holandii. Mamy już lepszą produkcję telewizyjną od Holendrów, całkowicie własną. Mamy wiele projektów na zbliżonym poziomie. Przebyliśmy więc długą drogę. Ważne jest, by też sportowo na poziomie Holendrów i Belgów się uplasować, a potem z nimi walczyć.

Czego potrzeba, żeby znacząco poprawić pozycję Ekstraklasy w rankingu europejskich lig?

- Myślę, że to, co robimy do tej pory, czyli duży nacisk na pracę w wielu obszarach, jest niezwykle ważne. Żeby nie przeskakiwać z projektu do projektu, tylko w zrównoważony sposób rozwijać kolejne obszary w klubach i w Ekstraklasie. Przede wszystkim też ważne będzie stawianie nacisku na większą rolę rozwoju akademii, bo ten proces zaczął się w Polsce w 2015, 2016 roku. Musimy gonić Europę, gdzie oni mają od kilkunastu czy kilkudziesięciu lat akademie.

Anglia po bardzo ciężkich przeżyciach z brakiem awansów do topu, jeśli chodzi o rozgrywki kadr narodowych, postawiła bardzo dużo na stworzenie systemu akademii piłkarskich niemal od zera. To przynosi efekt, dużo zmienia. Patrzmy zatem na lepszych. Zwiększanie zainteresowania Ekstraklasą, coraz więcej kibiców na stadionach, wzrost wartości praw mediowych to są te filary, które pozwalają się rozwijać. Potrzeba jeszcze kilku elementów, by potem walczyć z ligami, które są przed nami. Ale radzimy sobie już nieźle, co pokazuje przykład Legii w Europie, która z mocniejszymi zespołami potrafiła zdobywać punkty.

Co jest atutem Ekstraklasy i czym mogą inspirować się ligi z innych krajów? Nie mam tu na myśli jedynie sporych wpływów z praw telewizyjnych.

- Na przestrzeni lat kilkukrotnie udowodniliśmy, że nie boimy się nowych, śmiałych wyzwań. Wrócę tutaj do VAR-u jako przykładu – gościliśmy przedstawicieli ligi hiszpańskiej czy Bundesligi, którzy przyjechali zobaczyć, jak to jest, że u nas udało się wprowadzić to w krótkim terminie i stworzyć taki projekt przy niezbyt wielkim finansowaniu.

Są ligi, które przyjeżdżały zobaczyć, jak wygląda u nas produkcja telewizyjna. Duńczycy po wizycie w Polsce postanowili rozwijać własną część produkcyjną. Czesi i Słowacy też często nas odwiedzają i pytają, jak zrobiliśmy różnego rodzaju projekty powiązane z akademiami, telewizją czy sprzedażą praw.

Jeśli tak prestiżowe wydarzenie, jak World Leagues Forum odbywa się w Warszawie, to nie jest przypadek. Przedstawiciele z wielu lig chcą do nas przyjechać na warsztaty, podzielić się wiedzą. My też na niektóre tematy otwieramy im oczy. Na mapie świata jesteśmy coraz bardziej widoczni.

Czy jest szansa na to, by w Ekstraklasie kiedyś pojawiła się mini-multiliga w kolejce, coś na wzór Bundesligi?

- Trend jest w drugą stronę. Jeżeli mówimy o tym, jak wygląda kolejka weekendowa, to w Hiszpanii przykładowo zmienili model grupowania meczów w jednym terminie i starają się pokazywać mecze w większej liczbie okienek, tak by się nie pokrywały. W Premier League sukcesywnie, od przetargu do przetargu, jeden mecz z multiligi też jest wyciągany na wcześniejszy termin czy inny dzień tygodnia.

My od 2011 roku bazujemy na harmonogramie, gdzie staramy się, by mecze były pokazywane w swoich oddzielnych slotach. To jest kwestia grania, np. dwóch meczów w piątek, w sobotę i niedzielę po trzy i dodatkowego meczu w poniedziałki, jeśli są możliwości kalendarzowe. W tym rozdaniu telewizyjnym wymóg naszego obecnego partnera był taki, by okienka nieco poprzesuwać godzinowo, ale jednak utrzymać niepokrywające się "sloty".

Pytaniem jest, czy w przyszłości będzie większy nacisk na przejście do portali streamingowych, do firm, które nie mają telewizji linearnej. Takie dyskusje mieliśmy z różnymi podmiotami w ostatnich latach. Być może z tego punktu widzenia taka mini-multiliga pewnie byłaby mile widziane, ale bardziej w niedzielę, a nie w sobotę. Niedziela jest od lat tradycyjnym dniem do grania w piłkę w Polsce. Więcej naszych zespołów pewnie też będzie grało w czwartki w Europie, a nie we wtorki i środy.

W tym sezonie Ekstraklasa wypłaci klubom i PZPN-owi 270 mln złotych, a mistrz Polski może dostać 30-35 mln. Czy te kwoty mogą wzrosnąć w przyszłości? I jaki to jest wynik w skali europejskiej?

- W ubiegłym sezonie wypłaciliśmy mistrzowi Polski 30 mln złotych. Rekordzistą pod tym względem jest Legia, która swego czasu za tytuł dostała 32 mln złotych, mając lepszy ranking historyczny i niezły wynik za Pro Junior System. W obecnym sezonie przy tych wskaźnikach i przy dobrym wyniku historycznym, to może być 35 mln złotych albo więcej. Dynamika naszych przychodów jest całkiem niezła.

Kiedy przychodziłem do Ekstraklasy wszystkie kluby łącznie zarabiały razem około 300 mln złotych. Myślę, że w tym sezonie przebijemy miliard złotych, jeśli chodzi o skumulowane przychody klubów. To idzie na pewno w dobrym kierunku, widać w raportach finansowych trend wzrostowy. Rozwój kraju pod kątem bogacenia się społeczeństwa, wzrostu PKB jest niezwykle istotny, bo to również ma odzwierciedlenie w klubowych przychodach. Prawa mediowe, sponsoringowe i reklamowe są na całkiem niezłym poziomie, mamy jeszcze dużo do zrobienia z klubami, by te aspekty dalej rosły.

Kwoty uzyskiwane z UEFA są tym, co może mieć pozytywny wpływ na rozwój ligi. Mieliśmy lata, gdy z UEFA nie płynął do nas ten strumień pieniędzy, mimo że Polska jako kraj przez kanały telewizyjne płaciła do UEFA duże pieniądze za rozgrywki, w których nie uczestniczyliśmy. Ten strumień pieniędzy jest niezwykle ważny. Poza tym transfery też są bardzo istotne. Mam nadzieję, że wzrosty w tych obszarach będą ponosić finanse ligowe.

Jaki jest plan Ekstraklasy na walkę o uwagę młodszego odbiorcy?

- Teraz materiały wideo, klipy do social mediów klubowych bądź ekstraklasowych są najbardziej nośne. Widzimy, jak liczba pobrań krótkich klipów rośnie praktycznie rok co roku w postępie geometrycznym i na tym się koncentrujemy, by tutaj, szczególnie młodemu widzowi, przygotowywać jak najlepsze materiały.

Ważny jest rozwój mediów społecznościowych. Jesteśmy więc obecni na praktycznie wszystkich platformach, notujemy bardzo dynamiczny wzrost we wszystkich kanałach. Na dany kanał social mediowy jest przygotowany ściśle określony content. To nie jest tak, że jeden materiał jest przygotowany na pięć-sześć platform i tak sobie "idzie". Materiał jest dedykowany pod konkretne grupy odbiorców. Widzimy renesans YouTube'a, który przez jakiś czas przygasł, a teraz znowu odżywa. We współpracy z naszym głównym nadawcą są pokazywane ważniejsze wydarzenia, nawet w postaci całych meczów. Będziemy mieli szansę obejrzeć w taki sposób mecz Ruchu Chorzów z Legią Warszawa, w ramach promocji rozgrywek.

Ostatnio otworzyliśmy kanał social media na Discordzie, zanotowaliśmy niezłe otwarcie. Walczymy też o młodego kibica poprzez Fantasy i mamy dużą grupę osób, która wykorzystuje to narzędzie do zabawy Ekstraklasą. Obecność w grze EA Sports FC też jest istotna, tutaj też współpracujemy w zakresie tworzenia rozgrywek e-sportowych w Polsce już od kilku lat.

Robimy to po to, by już dzisiaj 12-latek czy 16-latek - tacy jak moi synowie - mieli punkt styczności z PKO Bank Polski Ekstraklasą. Jeżeli nawet bezpośrednio nie płaci za bilety czy karnety i chodzi z tatą lub dziadkami na mecze, to chcielibyśmy, żeby za parę lat taka młoda osoba była gotowa na przyjście na mecz bądź zakupiła subskrypcję streamingową we własnym domu.

W tym roku kończy się pańska trzyletnia kadencja jako prezesa Ekstraklasy. Może pan spać spokojnie, jeżeli chodzi o powołanie na kolejną kadencję przez Radę Nadzorczą?

- Cieszę się, że przez 12 lat mojej pracy w Ekstraklasie udało się zrealizować z powodzeniem wiele projektów. Ja generalnie śpię spokojnie, może poza momentem, gdy są rozstrzygnięcia przetargu telewizyjnego, bo myślę, że zakończenie z sukcesem transakcji o wartości 1,3 mld złotych to jest proces, na który masz olbrzymi wpływ i za to odpowiadasz, a potem jesteś rozliczany. Część klubów może w przypadku niepowodzenia mieć problemy finansowe, więc to są momenty, kiedy mam czasem duszę na ramieniu. Ostatnie lata jednak pokazują, że wszystko jest prowadzone w dobrym kierunku, a Ekstraklasa rozwija się na wszystkich polach.

Odkryto ostatnio karty w kwestii sublicencji dla TVP. Czy liga będzie mieć z tego tytułu dodatkowe korzyści?

- Umowa została podpisana bezpośrednio między Canal+ i TVP - bo tak zakłada nasz obecny kontrakt z Canal+. Wprost nie przekłada się to więc na dodatkowe finanse ligi, ma jednak dla nas ogromne znaczenie pod kątem promocji ligi i popularyzacji rozgrywek. Dlatego bardzo mocno dziękuję za zaangażowanie w tym procesie dyrektorom Jakubowi Kwiatkowskiemu i Sebastianowi Staszewskiemu, dzięki pracy których PKO Bank Polski Ekstraklasa wróciła do TVP. To bardzo wiadomość dla nas i tworzących Ekstraklasę klubów. Ma też znaczenie dla rozwoju sportu i piłki nożnej w Polsce. Liczymy na to, że będzie to powrót do długoterminowej współpracy z publicznym nadawcą, która bardzo dobrze układała się w ostatnich latach. Ekstraklasa to najpopularniejsze rozgrywki w Polsce i cieszymy się, że będą dostępne we wszystkich polskich domach.

Czytaj dalej
Podobne wiadomości