Tomasz Krzyżak: Abp Adrian Galbas do Warszawy to dobry ruch, ale ...
Już wtedy widać było, że choć Galbas jest dobrze postrzegany wśród wiernych, że ma dobre notowania w Watykanie, to jednak w obrębie KEP jest marginalizowany. Pewnym dowodem na to były marcowe wybory władz w konferencji biskupów. Abp Galbas – obok kard. Grzegorza Rysia i abp. Wojciecha Polaka – był wskazywany jako potencjalny kandydat do objęcia funkcji przewodniczącego. Jednocześnie jednak zwracano uwagę na to, że szanse te są niewielkie, bo czas „postępowców” jeszcze nie nadszedł. Biskupi zdecydowali ostatecznie o kontynuacji dotychczasowej linii.
Czytaj więcej
Nominację abp. Galbasa do Warszawy można zatem postrzegać jako pewnego rodzaju wskazanie Franciszka, w którą stronę Kościół w Polsce ma pójść. Nie zachowawczość, lecz wyjście do ludzi i odkrywanie nowych dróg. Wydaje się, że w najbliższych latach ton polskiemu Kościołowi nadawać będzie trójka: kard. Ryś w Łodzi, abp Polak w Gnieźnie i abp Galbas w Warszawie. Uzupełnieniem tej układanki będą jeszcze Kraków, Poznań, Katowice, a w nieodległej przyszłości także Lublin czy Częstochowa. To, jak się wydaje, będzie nie tylko zmiana pokoleniowa, ale także jakościowa.
„Krótka ławka” Kościoła nad WisłąWidać tu jednak pewien problem. Przeniesienie arcybiskupa Galbasa po dość krótkich rządach w Katowicach oraz przedłużające się oczekiwanie na nowych metropolitów w Krakowie oraz Poznaniu, a także stosunkowo długie czekanie na ordynariuszy w Sosnowcu czy w Szczecinie pokazuje, że Kościół w Polsce ma bardzo „krótką ławkę”. Można wręcz postawić tezę, że wśród obecnych biskupów – tak ordynariuszy, jak i pomocniczych – jest wielu sprawnych administratorów i organizatorów, lecz niewielu ludzi z duszpasterską wizją. A szkoda.