Irena Santor przez lata nie mówiła o tragedii. "Bardzo intymna historia"

9 gru 2023
Irena Santor przez 19 lat była żoną Stanisława Santora, pierwszego skrzypka i koncermistrza Orkiestry Polskiego Radia i Telewizji W latach 90. występowała w teatrze Syrena, którego dyrektorem był Zbigniew Korpolewski. Chociaż początki znajomości nie były łatwe, zostali parą. Nigdy nie sformalizowali swojego związku W 2000 r. u gwiazdy polskiej estrady zdiagnozowano nowotwór piersi. Podczas walki z chorobą panią Irenę wspierał jej partner W 2017 r. Zbigniew Korpolewski przeszedł poważną operację kardiologiczną. Do zdrowia wracał pod troskliwą opieką partnerki 25 listopada 2018 r. Zbigniew Korpolewski zmarł. "Staram się być dzielna, ale jest mi bardzo trudno" – nie ukrywała Irena Santor Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu

Artykuł jest kolejną odsłoną cyklu "Dawne związki gwiazd". Przypominamy w nim miłosne relacje celebrytów, o których to swego czasu pisała cała Polska.

Irena Santor - Figure 1
Zdjęcia Plejada.pl

Miała zarabiać na życie, malując wzorki na szkle. Spotkała jednak ludzi, którzy dostrzegli jej wspaniały głos i muzyczny talent. Została pierwszą damą polskiej estrady, naszym "dobrem narodowym". Wylansowała wiele przebojów, m.in.: "Embarras", "Powrócisz tu" i "Już nie ma dzikich plaż", wygrywała międzynarodowe festiwale. W 2017 r. jako pierwsza piosenkarka w Polsce otrzymała tytuł doktora honoris causa Akademii Muzycznej w Łodzi. Kariera Ireny Santor obfitowała w sukcesy, jej życie prywatne – w bolesne pożegnania.

Polecamy: Za miłośc zapłacili wyrzutami sumienia Wcześnie straciła rodziców. Jej tatę zabił fałszywy przyjaciel

Irena Wiśniewska (bo tak brzmi panieńskie nazwisko piosenkarki) urodziła się 9 grudnia 1934 r. w Papowie Biskupim. Potem rodzina zamieszkała w Solcu Kujawskim. Rodzice żartowali, że ich córka powinna być chłopcem, bo nie interesowały jej lalki i stroje, ale wspinanie po drzewach i zabawy na trzepaku.

"Byłam rezolutnym dzieckiem. Wchodziłam do sklepu i pytałam, czy mogę zaśpiewać. »A co za to chcesz?« – pytał sprzedawca. A podobało mi się wiele rzeczy, lizak czy balonik na wystawie. Mama się oburzała, że wstyd rodzinie przynoszę" – wspominała pani Irena.

Z beztroskiego dzieciństwa zapamiętała kąpiele w Wiśle pod czujnym okiem taty, który zajmował się flisactwem, oraz jasełka, w których wystąpiła.

"Byłam barankiem w chórze. Moja koleżanka była Matką Boską, miała niebieski welon, a ja w chórze tych baranków... Płakałam, wracając do domu" – tak po latach opisała swój sceniczny debiut.

Resztę artykułu znajdziesz pod materiałem wideo:

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Szczęśliwe dzieciństwo zakończyło się w 1939 r. Gdy rozpoczęła się wojna, rodzina Wiśniewskich wyjechała do Papowa. W październiku rodzice wrócili do Solca, a mała Irenka została u dziadków. Już nigdy nie zobaczyła ojca.

"Został zabity razem z grupą innych mężczyzn. W tym mordzie brała udział osoba, którą znała moja rodzina. Przed wojną ten człowiek przychodził do nas do domu, był przyjacielem mojego ojca. Gdy katowano tatę, bo rozkładano ich na takich dużych ławach i po prostu lali, ten mężczyzna krzyczał: »Tylko nie w głowę!«, żeby to trwało dłużej i bardziej bolało" – opwiadała piosenkarka w rozmowie z portalem pozatorun.pl. Nie wiadomo, gdzie jej ojciec został pochowany.

Po wojnie Irena z mamą zamieszkały w Polanicy-Zdroju. Tu uczęszczała do Gimnazjum Zdobienia Szkła, potem kontynuowała naukę w Zasadniczej Szkole Zawodowej Przemysłu Szklarskiego. Jej wokalny talent dostrzegła jedna z nauczycielek. Dzięki Ewie Bajurny zdolna nastolatka trafiła na przesłuchanie do dyrygenta Opery Poznańskiej, który akurat przebywał w uzdrowisku. Zdzisław Górzyński kazał Irenie zgłosić się do zespołu Mazowsze i dał jej list polecający do Tadeusza Sygietyńskiego.

W 1951 r. Irena Wiśniewska rozpoczęła występy w zespole Mazowsze, z którym pojechała na tournée po Chinach. Nie wiedziała, że Polsce pojawiła się wtedy plotka o jej... samobójczej śmierci. Miała wyskoczyć z okna na 16. pietrze hotelu, a powodem była nieodwzajemniona miłość do Sygietyńskiego. Wieści dotarły do jej schorowanej matki. Kiedy Irena wróciła do kraju, natychmiast pojechała odwiedzić mamę, ale ona już nie żyła. Po latach w wywiadzie mówiła:

Paweł Wrzecion / MW Media

Irena Santor

Rozstali się, ale pozostali przyjaciółmi

W życiu solistki zespołu Mazowsze pojawił się Stanisław Santor. Starszy o 12 lat muzyk był koncermistrzem i pierwszym skrzypkiem Orkiestry Polskiego Radia i Telewizji. W wywiadzie dla "Vivy!" piosenkarka wspominała:

Irena Santor - Figure 2
Zdjęcia Plejada.pl

Pobrali się w 1958 r. Oficjalnie rozwiedli się po 19 latach, ale małżeństwo już wcześniej się rozpadło. Nie było tajemnicą, że Stanisław Santor cierpiał na depresję. W styczniu 2021 r. fani dowiedzieli się, że w 1959 r. piosenkarka urodziła córeczkę Sylwię. Dziewczynka żyła tylko dwa dni. Zapytana przez "Dobry tydzień" o tę osobistą tragedię Irena Santor odpowiedziała krótko:

Po rozwodzie byli małżonkowie pozostali przyjaciółmi i utrzymywali bliskie kontakty. Pani Irena opiekowała się byłym mężem, gdy ten walczył z chorobą nowotworową. Stanisław Santor zmarł w styczniu 1999 r. Został pochowany w grobie, w którym 40 lat wcześniej spoczęła jego maleńka córeczka Sylwia.

Irena Santor wielokrotnie w wywiadach podkreślała:

Nazywała go mężem, chociaż nie byli małżeństwem

W latach 90. w życiu Ireny Santor pojawił się Zbigniew Korpolewski. Był człowiekiem wielu talentów. Po studiach prawniczych uznał, że bardziej pociąga go świat artystyczny. Zdał egzamin aktorski, pisał teksty dla kabaretów Dudek i Pod Egidą oraz monologi, dialogi i skecze dla Hanki Bielickiej. Był konferansjerem na polskich koncertach The Rolling Stones i The Animals. Z Tadeuszem Rossem prowadził w telewizji autorski program satyryczny "Loża". Jako dyrektor Zakładu Widowisk Estradowych poznał show-biznes od podszewki. W latach 90. był dyrektorem teatru Syrena, w którym śpiewała Irena Santor. Razem też wyjeżdżali na tournée po Anglii, Australii, USA i Kanadzie wraz z Jerzym Połomskim i Ireną Kwiatkowską.

Co ciekawe, początki znajomości wcale nie zapowiadały, że Irena Santor i Zbigniew Korpolewski zostaną "parą na dobre i złe". Gwiazda polskiej estrady w wywiadzie dla "Vivy!" ujawniła:

"Nawet nie wiem, kiedy zbliżyliśmy się do siebie. To nie znaczy, że teraz spijamy sobie z dzióbków. Zbyszek to silny charakter, ja też do łatwych nie należę. Jak się uprę, to długo mnie trzeba przekonywać. On to potrafi, jednak i tak często się spieramy" – dodała.

Nie ukrywała, że najczęściej spierali się o błahostki, np., że doniczka z kwiatkiem powinna stać w innym miejscu. Podkreślała, że od partnera nauczyła się logicznego postępowania w życiu i czułości.

"Po latach nauczyliśmy się czułości. Nie wiem, czy to nie jest ważniejsze niż euforyczna miłość. Miłość jest piękna, ale to jest głębsze" – mówiła w 2014 r.

Gdy dziennikarze pytali Zbigniewa Korpolewskiego, co najbardziej ceni w swojej partnerce, wymieniał: uczciwość, prawdomówność, lojalność i wrażliwość. Tłumaczył:

Nigdy się ze sobą nie nudzili, prowadzili długie rozmowy. Tworzyli związek, w którym szanowali swoją indywidualność. Nie byli małżeństwem, ale Irena Santor nazywała pana Zbigniewa mężem i lubiła, kiedy tak samo nazywali go dziennikarze.

"Małżeństwo często coś w ludziach zabija. Ci, którzy się kochają, powinni być wolni, i to się sprawdza w naszym związku. Zbyszek otoczył mnie wielką opieką. Czułą, spokojną, rzetelną" – tłumaczyła w wywiadzie.

Irena Santor i Zbigniew Korpolewski. Razem na dobre i na złe

Sprawdzianem dla siły łączącego ich uczucia stały się problemy zdrowotne. Tuż przed Wielkanocą 2000 r. u Ireny Santor zdiagnozowano nowotwór piersi. Choroba zaczęła się od niewielkiej, na pozór mało inwazyjnej zmiany. Potem okazało się, że zagrożenie jest bardzo poważne.

"Nie straciłam piersi. Przeszłam przez to bez chemii, brałam tylko naświetlania. Najgorsze jest czekanie na wyniki. To jest taka niemoc, jak w obozie koncentracyjnym, że się żyje, ale nie wiadomo, czy jeszcze jutro się wstanie. Wiem, że trzeba umrzeć, ale chciałabym żyć jak najdłużej" – mówiła w wywiadzie dla "Vivy!" w 2014 r.

Gwiazda nie trzymała swojej choroby w sekrecie, głośno o niej mówiła, aby zmobilizować osoby z grupy ryzyka do wizyty u specjalisty i podjęcia leczenia. Zaangażowała się w prace Polskiej Unii Onkologii, Wspierała akcje badań profilaktycznych i kupowania mammobusów. W walce z chorobą wspierał ja Zbigniew Korpolewski.

W grudniu 2017 r. role się odwróciły. Zbigniew Korpolewski przeszedł poważną operację kardiologiczną, po której dwa i pół miesiąca przebywał w szpitalu. Irena Santor najpierw czuwała na korytarzu szpitala MSWiA, kiedy przez wiele godzin operowano jej "męża", potem codziennie go odwiedzała. Kiedy stan pana Zbigniewa poprawił się, zamieszkali w Domu Artysty Weterana w Skolimowie.

"Jesteśmy tu po prostu na wakacjach. Gdzie nam będzie lepiej? Mamy piękny ogród, wspaniałą obsługę i dobre jedzenie. Poza tym pojawia się tutaj coraz więcej starych znajomych. Nie nudzimy się" – powiedziała piosenkarka w rozmowie z "Faktem". Jej artystyczne plany zeszły na dalszy plan. Najważniejsza stała się troskliwa opieka nad partnerem.

W maju 2018 r. Irena Santor trafiła do szpitala MSWiA. Zasłabła, miała problemy z mową, podejrzewano udar. Gdy odzyskała sprawność, wróciła do ukochanego. Wydawało się, że pan Zbigniew powoli wracał do zdrowia. Los chciał inaczej...

Zbigniew Korpolewski zmarł 25 listopada 2018 r. Jego śmierć była ogromnym ciosem dla Ireny Santor, która w krótkiej rozmowie z "Faktem" nie ukrywała:

W grudniu 2018 r. "Super Express" poinformował, że piosenkarka załamała się, "wciąż przebywa w Skolimowie, ale większość czasu spędza w swoim pokoju, unika ludzi". Kilka miesięcy później plotkarskie media alarmowały, że Irena Santor "uciekła ze Skolimowa przed wspomnieniami". W rozmowie z Plejadą pierwsza dama polskiej piosenki zdementowała te doniesienia i wyjaśniła, że po pogrzebie wieloletniego partnera wróciła do swojego mieszkania w Warszawie.

Powoli odzyskuje radość życia, w czym pomaga jej praca.

"Godzę na przemijanie, ale na swoje przemijanie. Nie boję się tego, że przeminę, ale trudno jest mi się zgodzić z tym, że ktoś odchodzi bezpowrotnie. Wtedy pomocna jest praca. Pozwala, chociaż na chwilę przenieść się w inny świat. Na chwilę robić coś innego, do czego jest się zmuszonym przez okoliczności. To pomaga przetrwać trudne chwile" – mówiła Irena Santor w programie "Kulisy sławy".

Andras Szilagyi / MW Media

Irena Santor na Wielkiej Gali Gwiazd Plejady 2021

Chcesz podzielić się ciekawym newsem lub zaproponować temat? Skontaktuj się z nami, pisząc maila na adres: [email protected].

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z życiem gwiazd, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!

Czytaj dalej
Podobne wiadomości