Prezes IPN Nawrocki odpowiada na zarzuty byłego podwładnego
Te medialne popisy i pomówienia to nic w porównaniu z tym, co pan Mariusz zrobił narodowemu bohaterowi – komentuje prezes IPN.
"Uznałem, że ludzie muszą dowiedzieć się, jaki Nawrocki jest naprawdę. Choćby po to, by w przyszłości nie mówiono, że nikt przed jego wyborem nie ostrzegał" – mówi w wywiadzie dla WP Mariusz Wójtowicz-Podhorski, były współpracownik Karola Nawrockiego.
"Pierwsze słowo, które nasuwa mi się na myśl, to: intrygant. Osoba, która za wszelką cenę i wszelkimi środkami dąży do realizacji prywatnych celów. Człowiek fałszywy, skupiony tylko na sobie, z bardzo dużym ego, łatwy do wyprowadzenia z równowagi. Typ osiedlowego cwaniaczka" – przekonuje Wójtowicz-Podhorski. Zarzuca prezesowi IPN mobbing. "Znamienne dla mnie było to, że Nawrocki jako dzwonek w telefonie miał ustawioną melodię z serialu 'House of Cards'. I gdy aparat dzwonił, zanim odebrał, z lubością słuchał melodii" – dodaje.
Rozmówca WP przekonuje, że Nawrocki ma duże ambicje, choć jego zdaniem nie wyróżnia się talentem organizatorskim: "Można powiedzieć, że Karol Nawrocki też jest zdolny. Zdolny do wszystkiego. Czy jest dobrym organizatorem? Wydaje mi się, że niemal każdy, kto trafiłby na takie wysokie stanowiska jak dyrektor MIIWŚ czy prezes IPN, równie świetnie by sobie poradził. Inaczej oznaczałoby to, że musiałby być wyjątkowo nieudolny".
Dodatkowo Karol Nawrocki miał nie być zainteresowany badaniami archeologicznymi na Westerplatte. Według Podhorskiego stwierdził, że "nie interesuje go wykopywanie kolejnych guzików, bo nie ma na to miejsca w muzeum".
Nawrocki odpowiada: Zawsze walczyłem o WesterplatteDo zarzutów formułowanych przez dawnego współpracownik szefa IPN odniósł się w obszernym wpisie. "W spokoju ducha, kończąc dzień robię prasówkę. I choć to sprawa nie dla doktora nauk humanistycznych, a zupełnie innej specjalizacji, kilka faktów dodam od siebie – skoro mój dzwonek w telefonie budzi zainteresowanie opinii publicznej:) Otóż, po krótce – warto wiedzieć, że w ciągu ponad dziesięciu lat sprawowania funkcji kierowniczych (zarządzałem ponad 3 tys. ludźmi) nigdy nie pozwano mnie o mobbing, – zawsze walczyłem o Westerplatte: logistycznie, finansowo, publicznie" – wyjaśnia historyk.
"Wspierałem autora sukcesów na Westerplatte – kierownika archeologów Filipa Kuczmę, który z pozostałymi pracownikami uciekli od Pana Mariusza, kiedy tylko pojawiła się taka możliwość. Nasza udana współpraca – ze wszystkimi pracownikami z Muzeum Westerplatte, poza tym jednym – trwała kolejne lata. Życzliwość i sympatia zostały do dziś, – moja ostateczna decyzja o rozstaniu z Panem Mariuszem, wynikała z sytuacji, w której sprywatyzowane artefakty z Westerplatte przetopił na nóż. Zrobił z tego film i chciał sprzedać ten nóż – kolegom i koleżankom z pracy – za 10 tys. złotych:) I najważniejsze! Te medialne popisy i pomówienia to nic w porównaniu z tym, co Pan Mariusz zrobił narodowemu Bohaterowi – majorowi Henrykowi Sucharskiemu" – wskazuje Nawrocki. Jak pisze, "na podstawie trzech anonimowych relacji (!) w swojej książce napisał, że Pan Major miał kiłę, jasno insynuując że wynikała ona z 'wyjątkowej słabości' do swojego adiutanta (Józefa Kity – kolejnego Bohatera Westerplatte)" (do wpisu prezes IPN dołączył fotografię z książki).
W wywiadzie dla WP Mariusz Wójtowicz-Podhorski opowiedział także historię o odwołanej w ostatniej chwili podróży do USA: "Miałem natomiast towarzyszyć Nawrockiemu w jego pierwszej podróży służbowej do USA, w tym do Pearl Harbor na Hawajach, gdzie dla Amerykanów zaczęła się II wojna światowa. Na spotkaniach z Polonią miałem opowiedzieć o historii Westerplatte i projekcie budowy Muzeum Westerplatte. Nie pojechałem. Nawrocki zadzwonił do mnie i powiedział, że nie polecę, bo 'bym się zmęczył lotem, bo to daleko'. I że poleci za mnie dziewczyna, która za poprzedniej dyrekcji była specjalistką ds. administracji, a u Nawrockiego awansowała na jego zastępczynię. Przed wylotem musiała się nauczyć dużo o Westerplatte i historii obrony, aby mnie zastąpi".
Potencjalny kandydat PiS do urzędu prezydenta zapewnia, że nigdy nie planował walki bokserskiej w Muzeum II WŚ, co także mu zarzucono. "Pan Mariusz nie pojechał do USA bo nie zna języka angielskiego, Pan Mariusz nie został wicedyrektorem bo jest inżynierem krajobrazu – nie historykiem, poza tym – jak wynika z artykułu – nie wie, że Nowa Zelandia ma związek z losami Polaków w czasie II WŚ itd. itd... Boże, miej w opiece ludzi niosących każdego dnia grzech zazdrości. Wybacz im" – kończy Karol Nawrocki.
Czytaj też:
Sikorski lepszym kandydatem dla PiSCzytaj też:
Nawrocki: Jestem gotowy służyć Polsce