Gdy twórcy najpopularniejszej świątecznej komedii przyszli do Daniela Sterna pod koniec lat 80., aktor odmówił przyjęcia roli jednego z włamywaczy ze względu na niskie zarobki. Po latach wspomina, że cieszy się, że zapytano go ponownie i mógł wziąć udział w projekcie. W niedawnym wywiadzie Stern przyznał, że kultowego "Kevina samego w domu" widział zaledwie raz!
Daniel Stern, który wcielił się w jednego z włamywaczy w kultowym świątecznym filmie "Kevin sam w domu", zaskoczył wyznaniem, że od premiery w 1990 roku nigdy nie obejrzał filmu w całości.
W rozmowie z magazynem PEOPLE aktor przyznał: "Czasami trafiam na jakieś urywki w telewizji. Włączam i widzę siebie, jak upadam na zabawki albo coś równie absurdalnego." Choć unika oglądania swojego występu, zapewnia, że pamięta każdą linijkę dialogu: "Scenariusz mam w małym palcu."
"Kiedy kończę film, dla mnie jest zamknięty. To nie znaczy, że przestaje istnieć, ale twórczo mam to już za sobą" - wyjaśnia. "Po premierze jestem już myślami przy kolejnym projekcie. Nie wracam do tego, co było, bo dla mnie to przeszłość. Zagrałem, nakręciłem, obejrzałem - wystarczy."
"Kevin sam w domu" to kultowa amerykańska komedia familijna w reżyserii Chrisa Columbusa, która zyskała status jednego z największych hitów lat 90. i zapoczątkowała popularną serię filmową. Pomysł na scenariusz wyszedł od Johna Hughesa. Inspirowany sukcesem "Wujaszka Bucka", postanowił napisać historię o psotnym chłopcu, który zostaje sam w domu. Z kolei Columbus, mimo wcześniejszych niepowodzeń reżyserskich, otrzymał propozycję pracy nad tym projektem.
Fabuła opowiada historię rodziny McCallisterów, którzy planują wyjazd na święta do Paryża. W wyniku porannego zamieszania ośmioletni Kevin zostaje przypadkowo zostawiony w domu, gdy reszta rodziny rusza na lotnisko. Początkowo cieszy się z wolności, jednak wkrótce musi stawić czoła dwóm włamywaczom, Harry'emu i Marvowi, którzy chcą okraść jego dom. Kevin postanawia bronić swojej posiadłości, stosując skomplikowane pułapki.
"Kiedy film wychodzi, mija już rok i mimo że jest świetny, to nie chcę wracać. Zrobiłem to. Nakręciłem go. Scenariusz był dobry. Ta scena poszła w tym kierunku. I obejrzę go raz i powiem, tak, to było fajne... Po prostu idę dalej" - mówi w wywiadzie.
Stern, dziś 67-letni artysta, zupełnie odciął się od blasku fleszy i dawnej kariery aktorskiej. Zamiast tego, prowadzi ranczo, zajmuje się hodowlą bydła i cytrusami oraz tworzy rzeźby z brązu. Decyzja o zejściu z hollywoodzkiej sceny była świadomym wyborem, który pozwolił Sternowi odnaleźć harmonię w życiu. Dzięki oszczędnościom, mógł pozwolić sobie na kupno domu i samochodów za gotówkę, co zapewniło mu finansową niezależność.
"Zarobiłem wystarczająco dużo pieniędzy i jestem dość oszczędny... [...] Zapytałem żony, ile pieniędzy musimy mieć, żeby żyć z odsetek i przestać martwić się o pracę. Powiedziała, że już osiągnęliśmy ten cel" - przyznał.
Zobacz też: "Kevin" mógł nie powstać! Co skrywają kulisy kultowego filmu?