Gajewska i Myrcha pobierają dodatek mieszkaniowy mimo domu pod Warszawą. Jak tłumaczyli, nieruchomość znajduje się w budowie od kilku lat. Szkopuł w tym, że znalazła się ona w oświadczeniu majątkowym posłanki KO dopiero w 2023 r. To prawdopodobnie dlatego polityczka złożyła w Sejmie nowy dokument, gdzie przyznaje się do otrzymania posiadłości od rodziców.
Oświadczenie Arkadiusza Myrchy, które miało wyjaśnić sprawę, wzbudzało tylko kolejne wątpliwości. "Aby zapewnić dzieciom miejsce w publicznych placówkach wychowawczych, musiałem zostać podatnikiem w Warszawie. Zatem warszawskie miejsce zamieszkania jest na potrzeby czysto podatkowe" — pisał polityk w piśmie do Komisji Etyki Poselskiej.
Ale dla wielu, jeszcze ciekawsze są zakupy pary na ich biura poselskie. Myrcha zakupił cztery ekspresy do kawy w ciągu dwóch lat, wydając na nie łącznie prawie 7,5 tys. zł. W 2021 r. Gajewska wyposażyła swoje biuro w robot sprzątający za ponad 2,1 tys. zł, odkurzacz za prawie 235 zł, a także w zegarek Apple Watch za 1 tys. 429 zł.
Nie tylko pieniądze na wynajem. Na to mogą liczyć parlamentarzyściDalszy ciąg materiału pod wideo
— Zrobiła się na nich trochę nagonka. A przecież każdemu posłowi, który nie mieszka w stolicy, przysługuje dofinansowanie — słyszymy od jednego z posła Koalicji Obywatelskiej, który prosi o zachowanie anonimowości.
— Nie rozumiem kompletnie tego zegarka. Jestem w stanie sobie wytłumaczyć zakup laptopa, telefonu, słuchawek, sprzętu do nagrywania, bo to jest potrzebne posłowi do pracy. Ale nie jestem w stanie pojąć, dlaczego poseł na biuro poselskie kupuje zegarek — komentuje w rozmowie z Onetem były poseł Artur Dziambor.
— Zegarek to sobie poseł powinien kupować za prywatne pieniądze. Tak jak samochód — dodaje polityk w przeszłości związany z Konfederacją, a obecnie z PSL.
W tej sprawie nawet posłowie Koalicji Obywatelskiej myślą podobnie. — Smart Watch to już bardziej ekstrawagancja niż rzeczywista potrzeba do biura poselskiego — przyznaje jeden z posłów KO. Ale zastrzega: — Nie wiem jednak, do czego ten zegarek był w biurze poselskim wykorzystywany.
"Ten sprzęt musiałem oddać"Dziambor apeluje, by nie wpadać w skrajność. — Zakupiony do biura poselskiego sprzęt nie jest własnością posła, a kancelarii sejmowej. I gdy kończy się kadencja, a poseł nie zostanie ponownie wybrany, to ten sprzęt musi zdać — mówi.
— Gdy ja kończyłem przygodę w Sejmie, oddałem wszystko, na przykład laptopa. Wykupiłem sobie tylko czteroletniego iPhone'a, ale oddałem do kancelarii inny, nowy telefon — zapewnia.
Były poseł przyznaje, że w "kwestii biur poselskich są pewne absurdy, które powinny zostać ucięte". — Po to są instytucje w Kancelarii Sejmu, by zmuszać posłów do zwrotów pieniędzy, jeśli coś wydaje się nie do końca w porządku — mówi.
Wskazuje jednak na drugą stronę medalu. — Jak pan sobie porówna pieniądze na biuro poselskie w polskim Sejmie z pieniędzmi, które łącznie dostaje europoseł... jest różnica. Europoseł dostaje takie środki, że jest w stanie zbudować wokół siebie małą firmę. A poseł może co najwyżej zatrudnić jedną osobę na średnią krajową, drugą na pensję minimalną, a za resztę opłaci biuro — komentuje Dziambor.
POLECAMY: Jak zarabiają polscy europosłowie. Darmowe stroje, fryzjer, telefon czy kawa Mogę kupić mikrofalówkę do biura?W Polsce posłowie mogą liczyć na ryczałt na prowadzenie biura poselskiego w wysokości 22 tys. zł. Środki te można wydawać m.in. na wynagrodzenia pracowników, usługi telekomunikacyjne i przejazdy samochodami związane z wykonywaniem mandatu.
Dziambor przypomina też, że w każdej kadencji posłowie mają szkolenia z wydatkowania biur poselskich. — Dostają tam prostą informację na zasadzie: "za te pieniądze mogę sobie kupić laptopa, telefon, ale nie mogę kupić samochodu". Na moim szkoleniu posłowie pytali, czy mogą zakupić do biura mikrofalówkę i ekspres do kawy. I tak, mogą. Tylko raz jeszcze podkreślam, ten sprzęt jest i tak własnością Kancelarii Sejmu — mówi.
Będą konsekwencje?Politycy koalicji rządzącej nie mówią wprost, czy polityczne małżeństwo powinno ponieść jakiekolwiek konsekwencje. W rozmowie z Onetem wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Szejna wskazuje, kto powinien podjąć decyzję.
— Czekam, aż wypowie się na ten temat Szymon Hołownia. To on powinien zająć stanowisko — mówi nam Andrzej Szejna z Lewicy. A marszałek Sejmu zgłosił już swoje wątpliwości.
Z kolei posłowie koalicji rządzącej mówią wprost: — Konsekwencje? Za co? Przecież nie doszło do złamania prawa. Może to niezbyt dobrze wygląda, ale pamiętamy poważniejsze zarzuty wobec posłów PiS, którzy nie ponieśli żadnych konsekwencji. Ewentualnie Myrcha powinien zrezygnować z pobierania tego dodatku na mieszkanie.