Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka czyli wyższa, mądrzejsza ...

3 dni temu

Nie sądzę, aby opinia Komisji Weneckiej była obecnie jakimś punktem zwrotnym w polityce Donalda Tuska i ministra Adama Bodnara wobec sądów. Ale może podskórnie osłabić radykalny nurt rozliczeniowy lansowany przez aktywistów z organizacji sędziowskich.

Czytaj więcej

Rzecznik Prasowy SN dr hab. Aleksander Stępkowski

Jest też druga refleksja. Opinia publiczna dowiedziała się szerzej o istnieniu Komisji Weneckiej w 2016 r., kiedy ówczesny MSZ zapytał ją o legalność zmian w TK. Jej negatywna odpowiedź została zignorowana przez PiS i stała się paliwem dla ówczesnej opozycji, dostarczając jej argumentów prawnych w nakręcającym się sporze o praworządność. Od tego czasu opinie komisji, OBWE, ONZ oraz różnych zagranicznych ciał eksperckich i trybunałów urosły do rangi niemal ustrojotwórczej. Nie tylko wyznaczają kierunki i akcenty debaty prawniczej, ale też ramy działań legislacyjnych. Oczywiście trzymanie się tych standardów międzynarodowych w zakresie praworządności jest wyłącznie pozytywne, ale w sytuacji ostrego konfliktu i polaryzacji wahadło tego wsparcia wybiło mocno poza skalę. Nieważne stało się w istocie, jaki jest standard, tylko czy można nim skutecznie uderzyć przeciwnika, blokując albo kwestionując jego działania czy nawet instrumentalnie nadinterpretowując to, co powiedział zagraniczny sąd.

Komisja Wenecka. Ulica i zagranica raz jeszcze

Nie ma chyba drugiego kraju w Europie, który z taką ochotą pytałby o opinie międzynarodowe instytucje, pozwalając im de facto współdecydować o dużych reformach i zmianach ustrojowych, ale też o drobnych kwestiach prawnych. Zapadające tam stanowiska urastają w Polsce do rangi dogmatów, za pomocą których próbuje się zawiesić czy wręcz unieważnić obowiązujące prawo i orzeczenia krajowych sądów.

Czytaj więcej

Minister sprawiedliwości, prokurator generalny Adam Bodnar podczas konferencji prasowej po spotkaniu

Dziś historia zaczyna zataczać koło. Przez całe lata PiS zarzucał opozycji zbytnie sięganie po wsparcie zewnętrzne, lansując hasło „ulicy i zagranicy”. Dziś politycy prawicy próbują robić to samo, chętnie podnosząc korzystne dla siebie opinie do rangi dogmatów. Smutne to wszystko i jest w tym coś niepokojącego. Oczywiście mamy wielowiekowe doświadczenia historyczne sięgające zaborów, że ktoś decyduje za nas, że jest gdzieś wyższa, mądrzejsza instancja, do której trzeba się zwracać o rozstrzygnięcie. Pytanie, czy tak musi być, czy nie jesteśmy w stanie naszych własnych problemów rozwiązywać we własnym domu, sami sięgając po zagraniczne opinie tylko wtedy, gdy jest to rzeczywiście niezbędne. Być może ostatnia opinia Komisji Weneckiej podziała refleksyjnie na całą klasę polityczną, że ten sposób uprawiania polityki się wyczerpuje i może przynieść nie tylko korzyści, ale i szkody.

Czytaj dalej
Podobne wiadomości
Najpopularniejsze wiadomości tygodnia