Krzysztof Bosak: nie ma instytucji kontrolującej, kto ile wydał na ...
Krzysztof Bosak, mówiąc o formalnych kryteriach wydawania pieniędzy na kampanię wyborczą, jednocześnie stwierdził, że w Polsce nie ma instytucji, która zbadałaby po kampanii, kto ile na nią wydał. Nie jest to prawdą. Problemem jest natomiast finansowanie kampanii przez podmioty spoza komitetów. Wyjaśniamy.
Jednym z tematów dyskusji w programie "Kawa na ławę" w TVN24 była przyjęta 11 lipca rezolucja Parlamentu Europejskiego, w której europosłowie skrytykowali powołanie w Polsce komisji weryfikacyjnej do spraw wpływów rosyjskich (nazywanej "lex Tusk") i nowelizację polskiego Kodeksu wyborczego. Zaapelowali do Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) o zorganizowanie "pełnowymiarowej misji obserwacyjnej wyborów na nadchodzące wybory parlamentarne w Polsce". Za przyjęciem rezolucji byli europosłowie Platformy Obywatelskiej, Polski 2050 i Lewicy. Eurodeputowani PSL nie wzięli udziału w głosowaniu, a europosłowie PiS byli przeciwko.
Zapytany o tę rezolucję poseł Konfederacji Krzysztof Bosak stwierdził, że "cała ta dyskusja jest o czymś, co uwielbiają takie partie jak PiS i Platforma, czyli o temacie zastępczym". Dodał jednak, że "problemy z przeprowadzeniem wyborów w Polsce są" i jego zdaniem "one nie są na poziomie policzenia głosów, one są na poziomie manipulowania kampanią wyborczą". Jako przykłady wymienił "transfer kasy publicznej na prywatne kampanie wyborcze i propagandę" i "ordynarną manipulację mediami finansowanymi przez rząd, tak zwanymi mediami publicznymi".
"A gdzie jest największa niedemokratyczność w wyborach? I to jest jedno z kryteriów też Rady Europy, może OBWE ma to w swoich kryteriach: równy dostęp do kampanii wyborczej i do finansowania. I to powiedzmy" - kontynuował Bosak. "Politycy PiS-u stworzyli wiele lat temu reguły finansowania, które powodują, że duże partie mają około dziesięć razy więcej pieniędzy niż małe partie. Więc cała reszta to są przypisy. Jeżeli jedna partia dostaje na kampanię z pieniędzy podatnika kilkadziesiąt milionów, a druga kilka, to o jakich równych zasadach my mówimy?" - stwierdził, po czym dodał:
I jeszcze jedną rzecz powiedzmy, za którą ponosi odpowiedzialność i PiS, i Platforma. A mianowicie w Polsce mamy pewne formalne kryteria wydawania pieniędzy na kampanię wyborczą, ale nigdy nie została w Polsce stworzona jakakolwiek instytucja, która by skontrolowała to. Nie mamy w Polsce żadnej jednostki ani w policji, ani w CBA, ani w ABW, ani w prokuraturze, która zbadałaby po kampanii, kto ile wydał pieniędzy na kampanię. Więc cała ta dyskusja tutaj jest fikcją. Można wydać z dowolnego pochodzenia pieniądze dowolnie duże i nikt tego nie sprawdza.
Czy rzeczywiście "nigdy nie została w Polsce stworzona jakakolwiek instytucja, która by skontrolowała" wydatki na kampanię wyborczą? Krzysztof Bosak nie mówi prawdy. Poniżej wyjaśniamy też, czy na kampanię "można wydać z dowolnego pochodzenia pieniądze dowolnie duże i nikt tego nie sprawdza".
"W kontroli uczestniczy wiele podmiotów"
Kryteria wydawania pieniędzy na kampanię wyborczą są określone w Kodeksie wyborczym, który ostatni raz nowelizowano na początku 2023 roku. Rozdział 15 poświęcony jest finansowaniu kampanii wyborczych. Zapisano w nim m.in. że "środki finansowe komitetu wyborczego partii politycznej mogą pochodzić wyłącznie z funduszu wyborczego tej partii", "wydatki ponoszone przez komitety wyborcze (...) są pokrywane z ich źródeł własnych", a "komitety wyborcze mogą wydatkować na agitację wyborczą wyłącznie kwoty ograniczone limitami ustalonymi w przepisach szczególnych kodeksu".
Te limity wydatków ogłaszane są przez Państwową Komisję Wyborczą i są różne dla różnych komitetów - zależą bowiem od liczby okręgów, w których komitet wystawił kandydatów oraz ich liczebności. I tak np. w wyborach parlamentarnych w 2019 roku limity wydatków dla PiS i Koalicji Obywatelskiej wynosiły odpowiednio 31,7 mln zł i 30,2 mln zł, a dla Konfederacji (z której do Sejmu dostał się Krzysztof Bosak) - 26,5 mln zł.
Nie ma racji lider Konfederacji, twierdząc, że nie ma instytucji kontrolującej wydawanie pieniędzy na kampanię wyborczą. Jak pisze w swojej pracy pt. "Kontrola finansowania komitetów wyborczych: zagadnienia prawnoadministracyjne" dr Tomasz Gąsior, takie kompetencje ma w Polsce nawet więcej niż jedna instytucja:
W kontroli finansowania komitetów wyborczych w mniejszym lub większym zakresie uczestniczy wiele podmiotów o zróżnicowanej charakterystyce prawnej i organizacyjnej. (...) Do podmiotów tych należy zaliczyć Państwową Komisję Wyborczą, komisarzy wyborczych i Krajowe Biuro Wyborcze, a także Sąd Najwyższy, sądy powszechne, organy ścigania, organy podatkowo-skarbowe, Prokuratorię Generalną Skarbu Państwa, Najwyższą Izbę Kontroli, biegłych rewidentów oraz instytucje kontroli społecznej.
Autor dodaje, że takie sprawowanie kontroli nad wydatkami wyborczymi przez więcej niż jeden organ "jest charakterystyczne dla procesu kontroli administracji. Kontrola ta w żadnym ze współczesnych państw nie wyczerpuje się w jednej instytucji kontrolnej". "Konieczne jest istnienie wielu różnych podmiotów kontrolnych, które swoje zadania wykonują w odmiennych, właściwych dla siebie formach" - tłumaczy.
Krzysztof Bosak wspomniał o jakiejś jednostce w policji, CBA czy ABW - ale Państwowa Komisja Wyborcza w odpowiedzi przesłanej Konkret24 wyjaśnia: "Finansowanie kampanii wyborczych jest nierzadko przedmiotem postępowań prowadzonych przez inne służby, m.in. Centralne Biuro Antykorupcyjne i Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, ze względu na wielowątkowość spraw należących do ich właściwości. W postępowaniach takich organy te często korzystają z dokumentów zgromadzonych przez Państwową Komisję Wyborczą w ramach wykonywania jej wyżej opisanych zadań".
Co więcej, Centralne Biuro Antykorupcyjne ma ustawowy obowiązek "rozpoznawania, zapobiegania i wykrywania przestępstw przeciwko (...) finansowaniu partii politycznych (...) jeżeli pozostają w związku z korupcją" - co zapisano w ustawie o CBA z 2006 roku. Dotyczy to przypadków niezłożenia informacji o wydatkach z subwencji partyjnej lub finansowania kampanii wyborczej z pominięciem funduszu wyborczego.
Sprawozdania i kontrola PKW
Jednocześnie kwestie kontroli wydatków w ramach kampanii wyborczej opisano w Kodeksie wyborczym. Artykuł 412 mówi:
Pełnomocnik finansowy (komitetu wyborczego - red.), w terminie 3 miesięcy od dnia wyborów, przedkłada organowi wyborczemu, któremu komitet wyborczy złożył zawiadomienie o utworzeniu komitetu, sprawozdanie o przychodach, wydatkach i zobowiązaniach finansowych komitetu, w tym o uzyskanych kredytach bankowych i warunkach ich uzyskania, zwane dalej "sprawozdaniem finansowym".
Ponieważ sprawozdania wyborcze przy wszystkich rodzajach wyborów w Polsce składa się Państwowej Komisji Wyborczej (w wyborach samorządowych dodatkowo komisarzom wyborczym), właśnie ta instytucja, a konkretnie działające w jej ramach Krajowe Biuro Wyborcze, w największym stopniu odpowiada za kontrolę finansowania kampanii. W KBW funkcjonuje osobny Zespół Kontroli Finansowania Partii Politycznych i Kampanii Wyborczych, który weryfikuje nie tylko sprawozdania finansowe składane przez komitety po wyborach, ale i sprawozdania składane co roku przez partie polityczne. Badanie sprawozdań komitetów następuje już natomiast "po kampanii", jak mówił Krzysztof Bosak, ponieważ pełnomocnicy komitetów składają je w ciągu trzech miesięcy od dnia wyborów.
Zapytaliśmy PKW, na czym dokładnie polega analiza sprawozdań komitetów wyborczych. W odpowiedzi przedstawiciele komisji poinformowali jedynie, że przedmiotem badania jest zgodność gospodarki finansowej komitetu wyborczego z przepisami wspomnianego wcześniej rozdziału 15 Kodeksu wyborczego. Lepiej więc posłużyć się przykładem z ostatnich wyborów parlamentarnych dotyczącym Komitetu Wyborczego Konfederacja Wolność i Niepodległość, z którego posłem został m.in. Krzysztof Bosak.
PKW w lipcu 2020 po analizie sprawozdania KW Konfederacja przyjęła je, ale wskazała na uchybienia naruszające przepisy Kodeksu wyborczego. Po pierwsze PKW wykazała, że korzyści niepieniężne przyjęte przez komitet, czyli np. roznoszenie ulotek lub pomoc w pracach biurowych przez osoby fizyczne, miały wartość o 20 tys. zł większą, niż wykazał komitet w swoim sprawozdaniu. PKW stwierdziła również, że KW Konfederacja przyjęła "niedozwoloną korzyść majątkową" od innego komitetu wyborczego (KWW Konfederacja Korwin Braun Liroy Narodowcy z wyborów europejskich 2019), co jest zabronione w Kodeksie wyborczym. Chodziło o roll-up z nazwą starego komitetu, który pojawił się na konwencji KW Konfederacji Wolność i Niepodległość. PKW uznała jednak, że wartość roll-upu nie przekroczyła 1 proc. ogólnej kwoty przychodów KW Konfederacja Wolność i Niepodległość, więc nie był to powód do odrzucenia sprawozdania finansowego, ale równowartość wartości roll-upu (307,50 zł) musiała zostać zwrócona przez komitet do Skarbu Państwa.
Mimo że tamte uchybienia nie poskutkowały odrzuceniem sprawozdania KW Konfederacja Wolność i Niepodległość, pokazują jednak, że PKW prowadzi kontrolę wydatków komitetów wyborczych w trakcie kampanii. Do jej zadań należy również np. weryfikowanie, czy darczyńcy na rzecz partii są obywatelami polskimi mieszkający na stałe w Polsce. Niespełnienie tego warunku zaskutkowało odrzuceniem sprawozdania partii Zieloni we wrześniu 2020 roku.
Problem z finansowaniem przez podmioty trzecie
Jednocześnie w przesłanej nam wiadomości PKW zastrzegła, że "nie jest powołana do badania działalności podmiotów innych niż komitety wyborcze, choćby działania te miały charakter agitacji wyborczej". To ważne zastrzeżenie, a PKW alarmuje o tym problemie już od kilku lat. Pojawił się on po nowelizacji Kodeksu wyborczego z 2018 roku, po której art. 106.1 brzmi:
Agitację wyborczą może prowadzić każdy komitet wyborczy i każdy wyborca, w tym zbierać podpisy popierające zgłoszenia kandydatów po uzyskaniu pisemnej zgody pełnomocnika wyborczego.
Wcześniej po słowach "zgłoszenia kandydatów" był przecinek, który sprawiał, że zarówno na zbieranie podpisów, jak i na agitację wyborczą trzeba było mieć zgodę pełnomocnika danego komitetu. Obecnie takiej zgody wymaga tylko zbieranie podpisów, a agitację może prowadzić każdy. Ponadto z kodeksu usunięto przepis wprowadzający grzywnę lub areszt za działania bez zgody komitetu: teraz za agitację na rzecz danego komitetu z własnych środków finansowych nie grozi już nic.
Państwowa Komisja Wyborcza już na początku 2021 roku wnosiła o ograniczenie możliwości finansowania kampanii przez podmioty spoza komitetów, ponieważ "doświadczenia z kampanii wyborczych prowadzonych w latach 2018-2020 wskazują na rosnący udział w kampanii wyborczej takich podmiotów". Na konsekwencje tego problemu zwrócił uwagę m.in. dr Marcin Walecki z Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE, który w analizie z września 2022 dla Fundacji Batorego pisał: "Finansowanie przez podmioty trzecie jest często wykorzystywane jako sposób na obejście ograniczeń i limitów wpłat oraz wydatków, zwłaszcza gdy próbuje się ukryć prawdziwych darczyńców bądź wykorzystuje się niedozwolone dla partii i kandydatów źródła finansowania".
Dalej ekspert pisze: "Za przykład takich działań można uznać kampanię mającą uzasadnić potrzebę reformy sądownictwa w Polsce finansowaną przez Polską Fundację Narodową, której głównym źródłem przychodów były środki pochodzące z dużych spółek Skarbu Państwa. Kolejnym przypadkiem kampanii politycznej wspieranej przez podmioty trzecie były kampanie billboardowe prowadzone przez organizację Spontaniczny Sztab Obywatelski. (...) Sztab finansował m.in. kampanię krytykującą prezesa PKN Orlen Daniela Obajtka prowadzoną na billboardach w całej Polsce. W ramach zbiórek internetowych zabrano ponad 542 tys. złotych i dokonano blisko 8 tys. wpłat". Doktor Walecki przestrzegł, że "niekontrolowane finansowanie wyborów przez podmioty trzecie stanowi poważne zagrożenie, jeśli chodzi o finansowanie z zagranicy, w tym przez reżimy autorytarne".
W tym roku sprawę sprawę komplikuje fakt, że PiS zaowiedział referendum w sprawie przyjmowania imigrantów, które ma się odbyć w dniu wyborów parlamentarnych. Rodzi to wątpliwości związane z finansowaniem kampanii, ponieważ zgodnie z ustawą o referendum ogólnokrajowym finansowanie kampanii referendalnej nie podlega przepisom Kodeksu wyborczego. Czyli kampania przed referendum, która będzie się toczyć w tym samym czasie co kampania wyborcza, nie będzie podlegać kontroli ze strony PKW, CBA oraz innych uprawnionych podmiotów. W dodatku nie będzie obowiązywał żaden limit wydatków na taką kampanię.
W tym sensie wypowiedź Krzysztofa Bosaka o tym, że "można wydać z dowolnego pochodzenia pieniądze dowolnie duże i nikt tego nie sprawdza", możemy uznać za uzasadnioną.
Autor:Michał Istel
Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Piotr Nowak/PAP