Sygnał do tego, że należy się jak najszybciej obudzić i wrócić do swojej dobrej gry łodzianie dostali już w siódmej minucie gry. Daniel Vega zdołał wygrać rywalizację z obrońcami i huknąć na bramkę ŁKS Łódź. Na szczęście dla Bobka, jego strzał zatrzymał się na słupku, jednak piłka odbiła się prosto pod nogi Szymona Kobusińskiego, który miał przed sobą pustą bramkę. I w tej sytuacji Rycerze Wiosny mogli mówić o ogromnym szczęściu, bo piłkarz Polonii poślizgnął się na murawie, nie trafiając w bramkę.
W kolejnych minutach ŁKS Łódź zaczął przejmować inicjatywę. Kolejne akcje potrafiły postraszyć formację defensywną przyjezdnych, ale cały czas brakowało w nich czegoś, żeby przekuć je na otwarcie wyniku. Najlepszą sytuację ełkaesiacy zmarnowali w 27 minucie, kiedy po wykopie od Aleksandra Bobka piłka poleciała w pola karnego warszawiaków, a po delikatnym zamieszaniu trafiła pod nogi Pirulo. Hiszpan, podobnie jak w spotkaniu w Ruchem Chorzów, zamiast do siatki, trafił prosto w bramkarza, nieskuteczna okazała się również dobitka, której ełkaesiacy szukali po delikatnym zamieszaniu przed bramką.
Piłkarze Polonii, odpierając co chwila kolejne ataki, skupiali się raczej na szukaniu kontrataków, a te wychodziły im całkiem sprawnie. Mimo to do gwizdka kończącego pierwszą połowę tablica wyników cały czas wskazywała bezbramkowy remis.
Festiwal zmarnowanych szansPo zmianie stron ŁKS Łódź szybko stanął przed szansą na wyrównanie. Dwie minuty po wznowieniu gry Stefan Feiertag główkował po rzucie rożnym, jednak skierował piłkę prosto na słupek. Sześć minut później swoją znakomitą sytuację mógł mieć Pirulo. Hiszpan wybiegający zza pleców obrońców Polonii dostał idealną piłkę, ale chyba tylko on wie, jakim cudem zamiast do siatki, posłał ją w kierunku koła środkowego boiska.
W kolejnych akcjach łodzianie razili niechlujstwem. Szansę na zdobycie bramki zabierały niecelne podania, źle obliczone wrzutki, czy za słabe strzały. Niewiele pokazywało, że na boisku oglądamy drużynę, która dwa tygodnie temu czterokrotnie pokonywała bramkarza Stali Rzeszów.
W zmianie boiskowej sytuacji nie pomogła nawet czerwona kartka, jaką w 79 minucie obejrzał Vega. Łodzianie cały czas nacierali na bramkę rywali, jednak cały czas brakowało im postawienia kropki nad „I”. W efekcie czwarte domowe spotkanie zakończyli bez żadnej zdobyczy i ze straconymi punktami.
ŁKS Łódź – Polonia Warszawa 0:0
Bobek – Dankowski, Gulen, Wiech, Głowacki – Kupczak, Mokrzycki, Pirulo (66’ Wysokiński) – Arasa, Feiertag, Młynarczyk (66’ Balić)