Marcin Lewandowski: całe życie w biegu - Bieganie.pl
Marcin Lewandowski dwa lata temu zakończył bogatą w sukcesy wyczynową karierę sportową. Czterokrotny olimpijczyk i wielokrotny medalista międzynarodowych imprez lekkoatletycznych wciąż jest bardzo aktywny: prowadzi firmę, zajmuje się managementem lekkoatletów, pracuje między innymi przy organizacji Diamentowej Ligi w Polsce, ale też będzie relacjonował jako ekspert igrzyska olimpijskie w Paryżu na antenie Eurosportu. Wciąż też trenuje sztuki walki, ale zapowiada ponadto możliwe starty w bieganiu w przyszłym roku. Co słychać do naszego byłego znakomitego średniodystansowca?
Jakub Jelonek: Jak odnajduje się Marcin Lewandowski po zakończeniu kariery lekkoatletycznej? Czym się teraz zajmujesz?
Marcin Lewandowski: U mnie zdanie: „Całe życie w biegu” jest i dosłownie, i w przenośni. Sam ciągle sobie biegam, oczywiście dla siebie, dla „funu” i w ogóle, a poza tym „biegam” ciągle ze spotkania na spotkanie. Bardziej związane jest to z tematami biznesowymi i ogarnianiem sobie „życia po życiu”. Tak że bardzo dużo i bardzo intensywnie się u mnie dzieje, ale o dziwo: to jest mój świadomy wybór, bo tego właśnie chcę. Przede wszystkim skupiam się teraz bardzo mocno na działaniach związanych z własną firmą. Wypuściłem swoje suplementy diety Omni Running, które są dedykowane dla biegaczy. Bardzo mocno z nimi działamy i zaraz będziemy powiększali jeszcze swoją linię produktów. Ostatnio wyszło parę nowych suplementów, ale to jeszcze nie koniec. Tak więc nie ukrywam, że mocno się na tym skupiam. Poza tym aktywnie też działam w agencji Marcina Rosengartena – „Athleteam”. Oprócz tego, że to się wiąże z wyjazdami na mityngi itd., to organizujemy tu „u siebie” Diamentową Ligę na Stadionie Śląskim. W tym roku odbędzie się ona 25 sierpnia i jestem bardzo mocno zaangażowany w różne działania z tym związane. Poza tym mam też różne jednorazowe akcje, jak chociażby teraz uciekam na igrzyska olimpijskie w Paryżu w roli eksperta z Eurosportem. Dodatkowo nie można zapominać, że dalej jestem żołnierzem Wojska Polskiego. Służę w grupie Centralnego Wojskowego Zespołu Sportowego, tak że dla nich też zasuwam i być może w przyszłym roku wystartuję w kolejnych zawodach biegowych. Okazuje się, że wracają wojskowe mistrzostwa Europy w biegach przełajowych i nie jest powiedziane, że tam nie wystąpię.
Kiedy rozmawialiśmy ostatnim razem, ważyły się losy twojej walki w klatce. Czy udało się zakontraktować jakiegoś rywala i ustalić konkretną walkę?
Nie. Tak jak wspominałem, zawsze chciałem takiej walki, lubiłem i lubię trenować sztuki walki. Jeszcze będąc aktywnym sportowcem, który zdobywał medale mistrzostw świata na bieżni, ciągle interesowałem się sztukami walki. Jeśli mogłem, to jeździłem, oglądałem na żywo, kibicowałem, między innymi Michałowi Materli i wielu innym chłopakom, których znam z maty. Nie mogłem sobie na to nigdy pozwolić, bo wiadomo – nie ma co się oszukiwać – jest to ryzykowny sport, jeśli chodzi kontuzje. Dlatego nigdy nie mogłem tego robić. W momencie, kiedy zakończyłem wyczynową karierę, zacząłem się w to mocniej „bawić”. Były takie możliwości zawalczenia, ale jeśli miałbym to zrobić, to tylko i wyłącznie na swoich warunkach. To było podstawą moich ustaleń. Miała to być sportowa walka i tym się przede wszystkim kierowałem. Jeśli miałoby to pójść w innym kierunku, nie chciałem tego. Dlatego ciężko jest obecnie coś więcej powiedzieć, jeśli chodzi o planowaną walkę, ale to oczywiście nie jest koniec. Ja ciągle zasuwam, trenuję. Bardzo to lubię i nawet, jeśli do żadnej walki miałoby nie dojść, to nie ma to dla mnie większego znaczenia, bo ja po prostu uwielbiam to. Lubię raz: że się zmęczyć, dwa: nauczyć czegoś innego, a trzy: spędzić czas z tymi ludźmi, których tam poznałem, bo są to świetne osoby, trenujące na macie. Bez względu na to, czy walka będzie, czy nie, ciągle tam jeżdżę i trenuję, dla samego siebie. Jeśli się okaże w międzyczasie, że coś fajnego i sportowego – zaznaczam – uda się zrobić, to jak najbardziej chciałbym spróbować jeszcze swoich sił w oktagonie.
A skąd wziął się pomysł na stworzenie suplementów dla biegaczy?
Wiele się zmieniło w ostatnich latach i biegacze, czy to wyczynowcy, czy amatorzy, startujący na stadionie lub np. w biegach ulicznych, mają dużo większe możliwości suplementacji, niż jeszcze parę lat temu. Zazdroszczę im z tego względu, że teraz sportowcy dostają już ode mnie gotowy produkt, który jest naprawdę bardzo wartościowy. Składem jest on dopasowany do tego, żeby efekty i działanie były wzajemnie potęgowane. Mówię to dlatego, że czasami zarzucane mi było, że odżywki nazwy „X” cenowo są takie same, a mają na przykład trzy razy więcej „napchane” innych składników. To jest najgorsze co może być, bo więcej nie oznacza wcale lepiej w takim wypadku. Często te substancje, składniki „kanibalizują się”, a u mnie skład jest dobierany tak, żeby on potęgował swoje działanie. Dlatego zazdroszczę dzisiejszym biegaczom, że mają stworzony gotowy produkt naprawdę najwyższej jakości i mają coś, czego mi brakowało przez całe moje życie, przez całą moją karierę. Ja musiałem tego szukać, często zamawiałem sobie odzywki gdzieś z zagranicy, bo u nas tego nie było. Musiałem kombinować i brać trochę tego, trochę tego. Raz jednej firmy, raz innej. Po prostu musiałem to wszystko łączyć, żeby dawało mi tak świetny efekt, jaki dają już gotowe produkty, stworzone przez biegacza dla biegaczy. Stąd pomysł na te suplementy.
Jak wyglądają etapy tworzenia takich odżywek? Jaka jest droga od pomysłu do wprowadzenia ich na rynek?
Jeśli chodzi o sam proces, jak to przebiegało, to była to długa droga. Zajęło mi mnóstwo czasu od pomysłu do stworzenia gotowego produktu. Przede wszystkim, nie reklamuję czyjejś marki, której jestem tylko twarzą, ale to jest mój autorski produkt, za który jestem odpowiedzialny, z którym się utożsamiam i na pewno nie pozwoliłbym sobie na to, żeby zrobić tam jakąś „lipę”. Dlatego ten proces był bardzo długi. Zaczęło się od pomysłu, później przeszliśmy do konsultacji. W nich brało udział naprawdę dużo ludzi – nie tylko ja, ale jeszcze wielu innych sportowców, szczególnie przy tych pierwszych produktach. Przy pierwszych pomagał mi mój brat, Tomasz Lewandowski, którego pasjonatom lekkiej atletyki nie trzeba przedstawiać. Gościu ma tak olbrzymią wiedzę! Nie tylko o treningu, ale też o suplementacji czy chociażby treningu wysokogórskim. Z Tomkiem bardzo dużo się konsultowaliśmy i naprawdę jest on „mózgiem” tego przedsięwzięcia. Dał nam mnóstwo cennych wskazówek. Potem szliśmy i konsultowaliśmy to z innymi trenerami, z biochemikami, z fizjologami, tak że naprawdę dużo ludzi brało w tym udział. Jednak przede wszystkim konsultowałem się z wyczynowymi biegaczami i amatorami, bo dla nich między innymi jest to stworzone. Często się okazywało, że biegacze uliczni mają inne potrzeby niż biegacze na bieżni. To wszystko zostało połączone w jedną całość, żeby dopasować się dla wszystkich biegaczy. Trzeba też tutaj zaznaczyć, że nasze produkty są dedykowane dla biegaczy, ale można je zastosować do każdego sportu wytrzymałościowego i siłowego. To są te same suplementy i one też będą świetnie tam działały, jednak kierowaliśmy się stricte pod biegaczy, bo jednak te procesy fizjologiczne, które zachodzą w organizmie, przede wszystkim podczas długotrwałego wysiłku, są całkowicie inne niż na przykład w innych konkurencjach lekkoatletycznych i dyscyplinach sportowych. Taki był tego zamysł, tak to zrobiliśmy i ciągle staramy się dać to, czego potrzebują biegacze. Tego mi brakowało przez całą moją zawodową karierę sportową.
Planujecie wprowadzać kolejne produkty do oferty?
To, że będziemy w przyszłości ciągle się dalej rozwijać, to pewne. Rynek też się zmienia, odbiorcy się zmieniają, jest nowa technologia i całkowicie inna świadomość. My też na pewno będziemy chcieli się ciągle temu zadaniu sprostać i ciągle iść do przodu. Ale przede wszystkim, ta ostatnia linia, która weszła na rynek, jeszcze nie jest końcem, bo produkcja dalej trwa. Jest jeszcze parę nowych produktów w planach i to w niedalekiej przyszłości. Tak naprawdę jeszcze w tym miesiącu, w lipcu – te kolejne produkty się ukażą. W najbliższym czasie zakończymy ten etap takim akcentem, premierą kilku produktów, a potem oczywiście dalej będziemy chcieli się rozwijać. Obserwujemy, czego potrzebuje rynek, czego potrzebują biegacze i dalej na pewno będziemy wyciągać wnioski z tego, co się dzieje.
Jakie produkty już są dostępne, a które są planowane w najbliższym czasie?
Zaczęliśmy 2–3 lata temu od moich dwóch produktów flagowych, czyli Daily Runner i Pre Runner. Daily Runner – jak sama nazwa wskazuje – to nasz flagowy produkt i jest on do codziennego spożycia. Nie ma w nim takiego natychmiastowego efektu „wow”, ale jak bierzemy go przez dłuższy okres, to jego skład jest tak dobrany, żeby pozwalał nam lepiej się regenerować i wydajniej spać. Bo jeśli jest lepszy sen, to jest lepsza regeneracja, a jak jest lepsza regeneracja, to jest lepsze samopoczucie i po prostu czujemy się dużo lepiej. Z kolei Pre Runner to typowa „przedtreningówka” z bardzo dużą dawką kofeiny i beta-alaniny. Mówiąc w skrócie: „biegaj szybciej i intensywniej na mniejszym zmęczeniu” – to nasze hasło do tego produktu. A więc nasze dwa pierwsze produkty to Daily Runner i Pre Runner, a w tym momencie wyszło już kolejnych pięć, a są to: izotonik o dwóch smakach, BCAA, Collagen Repair, Digest & Detox oraz Omni Burner, który wspomaga spalanie tłuszczów. Za chwilę dojdzie jeszcze jeden smak izotonika, białko roślinne i Regener. Będzie to więc linia dziesięciu produktów, która jest absolutnym „must-havem”, jeśli chodzi o bieganie. Są to suplementy, które należy spożywać przed treningiem, w czasie treningu, po nim, na co dzień. Tak przemyślany jest cały zestaw. Kupując go będziemy zabezpieczeni od każdej strony. Każdy kolejny produkt, który będzie dochodził do oferty, będzie związany z zapotrzebowaniem rynku, z nową myślą trenerską czy taką, która wpłynie na lepsze samopoczucie. Będziemy na bieżąco na to reagować i zobaczymy, jak to się rozwinie.
Na koniec, jak oceniasz stan naszej reprezentacji lekkoatletycznej na igrzyska olimpijskie w Paryżu? Dziewięć medali będzie ciężko powtórzyć, ale kilka osób może sprawić niespodzianki. Ile przywieziemy medali z Francji?
Rozmawiałem jakiś czas temu z Adamem Kszczotem, jak się spotkaliśmy na Memoriale Ireny Szewińskiej w Bydgoszczy i tam już typowałem swoich medalistów na igrzyska. Ciągle podtrzymuję swoje stanowisko, które ogłosiłem wtedy publicznie. Myślę, że zdobędziemy w lekkiej atletyce trzy medale. Będzie to Wojciech Nowicki, Natalia Kaczmarek i mimo wszystko stawiam na czarnego konia, a mianowicie Pawła Fajdka. Ostatnie tygodnie pokazują, że Paweł coraz bardziej się rozkręca, ostatnie 3 czy 4 konkursy wygrał, więc przestaje być nawet „czarnym koniem zawodów”, ale powoli staje się potencjalnym kandydatem do zdobycia medalu olimpijskiego. Tak to widzę, ale mam nadzieję, że okażę się złym prorokiem i tych medali będzie zdecydowanie więcej, bo liczymy też na takie niespodzianki jak Partyka Dobka czy Dawida Tomali w Tokio. To były piękne chwile, jeśli chodzi o Królową Sportu i miejmy nadzieję, że takich doczekamy się więcej w Paryżu, a wiadomo, że im bardziej niespodziewany medal, tym bardziej smakuje. Tak że liczę na kilka takich „smaczków”, bo to jest piękno tego sportu.
Dziękuję za rozmowę!
Produkty z serii Omni Running można nabyć na stronie omnirunning.co