Nadchodzi katastrofa. Czołowa liga Europy na skraju upadku
To, co jeszcze niedawno wydawało się nie do pomyślenia, staje się coraz bardziej realne. Piąta najlepsza liga Europy w kraju, który jest siódmą największą gospodarką świata, "jest zagrożona śmiercią" i może upaść dosłownie z dnia na dzień.
Przyczyny katastrofy, która grozi piłkarskiej lidze we Francji - w drugim największym kraju Unii Europejskiej (68 mln mieszkańców) - ujawnił na początku tego tygodnia Cyril Linette. To prominentna postać we francuskiej piłce. Był dziennikarzem, potem dyrektorem generalnym w koncernie "L'Equipe" i szefem sportu w grupie Canal+, a w końcu szefem jednej z firm bukmacherskich. W tym roku ubiegał się o posadę szefa ligi francuskiej. Przegrał głosowanie. Ma jednak znakomitą orientację w realiach francuskiego futbolu.
Ligue 1 jest zagrożona śmierciąDlatego w ostatnią niedzielę postanowił uderzyć w dramatyczne tony. - Ligue 1 jest zagrożona śmiercią - oświadczył w rozmowie ze stacją RMC.
Były dyrektor Canal+ twierdzi, że piąta liga Europy dramatycznie szybko traci kibiców, którzy byliby zainteresowani jej oglądaniem. - W stosunku do tego, co było 7-8 lat temu, liczby trzeba podzielić przez 10 - mówi. Według niego winna jest liga, która w ostatnich sześciu latach miała czterech różnych nadawców i w dodatku były to platformy, które miały coraz mniej subskrybentów.
Kłopoty zaczęły się w 2020 r. Firma Mediapro miała zapłacić za prawa telewizyjne do ligi francuskiej 814 mln euro za każdy sezon. Jednak już po kilku miesiącach obowiązywania umowy okazało się, że firma przeszacowała zainteresowanie kibiców i zbankrutowała.
Chcieli miliard euro. Nie dostali nawet połowyLigue 1 sprzedała wtedy swoje prawa medialne platformie Amazon i sojuszowi Canal+ z beIN. Ta pierwsza firma za większościowy pakiet meczów płaciła 275 mln euro za sezon, ta druga grupa: 330 mln.
Umowa wygasła w ubiegłym sezonie. W nowym francuskie kluby, dla których przychody z tytułu praw telewizyjnych to 50-75 procent budżetu, chciały uzyskać z ich licytacji miliard euro rocznie. Jednak żadna stacja telewizyjna czy platforma cyfrowa nie złożyła oferty. Zainteresowania nie było też, gdy cena spadła o połowę.
Dopiero w wyniku dwustronnych negocjacji Ligue 1 porozumiała się z platformą DAZN. Nowy nadawca obiecał płacić średnio 400 mln euro rocznie przez cztery lata, ale kontrakt uzależniony jest od liczby subskrypcji. Do końca roku DAZN miał ich pozyskać milion. Tymczasem na dziś ledwie 400 tys. abonentów płaci platformie za oglądanie Ligue 1. Ceny wynoszą 29,99 euro przy umowie rocznej lub 39,99 przy umowie miesięcznej, którą można rozwiązać w każdej chwili.
Cała Europa musi przygotować się na zaciskanie pasaLinette poinformował też, że DAZN nawet w Paryżu nie sprzedał ani jednej licencji na pokazywanie ligi francuskiej w barach czy pubach. A wcześniej był to jeden z głównych kanałów dotarcia ligi do kibiców. - Mój syn chciał obejrzeć w niedzielę klasyk Olympique Marsylia – PSG w barze w Paryżu. Nie znalazł żadnego. To katastrofalne - powiedział Linette.
Niska liczba subskrybentów szczególnie negatywnie wpływa na dotychczasowych sponsorów, których reklamy na klubowych koszulkach i stadionach mają dużo mniejszą liczbę odbiorców niż wcześniej.
Na domiar złego w umowie z DAZN czyha na kluby jeszcze jedna pułapka. Jeśli do końca grudnia 2025 platforma nie będzie miała we Francji 1,5 miliona abonentów, to ma prawo rozwiązać umowę z Ligue 1. Wtedy francuskie kluby znów zostaną na lodzie. Umowa z DAZN ma obowiązywać do końca sezonu 2028/29.
Kłopoty Francuzów to wyraźny sygnał dla całego rynku telewizyjnego w Europie. Prawa do transmisji sportowych osiągnęły swoją cenę maksymalną i już nie będą rosnąć. Przekonała się o tym nie tylko Ligue 1, ale też Serie A i Bundesliga, których obecne umowy medialne są niższe niż poprzednie.
Podwyżkę od nadawców dostała tylko Liga Mistrzów, ale też przede wszystkim dlatego, że UEFA radykalnie zwiększyła liczbę meczów w tych rozgrywkach ze 125 do 189.