"Mecz z Barceloną nie jest dla Brestu priorytetem... Liga Mistrzów ...

wczoraj
Liga Mistrzów

Mateusz Doniec, Piotrek Zabielski

2 godziny temu

5 komentarzy

Napastnik Brestu Ludovic Ajorque, Fot. Getty Images

Barcelona zagra dziś o 21:00 na Montjuïc ze Stade Brestois w ramach 5. kolejki fazy Ligowej Ligi Mistrzów. Rywalem Blaugrany jest drużyna, która, choć debiutuje w rozgrywkach Ligi Mistrzów, na półmetku fazy ligowej zajmuje 4. miejsce, ustępując miejsca tylko Liverpoolowi, Benfice oraz AS Monaco i wyprzedzając zajmującą 6. pozycję Barcelonę. Przyjrzyjmy się bliżej sylwetce dzisiejszego rywala Barçy z pomocą eksperta od ligi francuskiej Piotrka Zabielskiego, prowadzącego profil Trójkolorowa Piłka na portalu X.

Najważniejsze informacje:

Pełna nazwa: Stade Brestois 29
Stadion: Stade Francis-Le Blé (15 220 miejsc)
Przydomek: Les Ti’Zefs, Piraci
Rok założenia: 1903
Barwy: Czerwono-białe
Prezes: Denis Le Saint
Trener: Éric Roy

Jak dostali się do Ligi Mistrzów?

Drużyna Stade Brestois awansowała do Ligi Mistrzów bezpośrednio, z 3. miejsca w tabeli Ligue 1 w poprzednim sezonie. Les Ti’Zefs zgromadzili 61 punktów, tracąc 6 oczek do drugiego AS Monaco i 15 do Paris Saint-Germain. Czwarte Lille, które dostało się do Champions League drogą eliminacji, zakończyło poprzedni sezon ligi francuskiej ze stratą 2 punktów do dzisiejszego rywala Barçy. Choć jest to wielki sukces drużyny Brestu, według naszego eksperta Piotrka Zabielskiego, prowadzącego profil Trójkolorowa Piłka, rozgrywki Ligi Mistrzów są traktowane bardziej jako przygoda: 

W kontekście tego spotkania warto na początek wspomnieć, że mecz z Barceloną nie jest dla Brestu priorytetem. Najważniejszym spotkaniem tego tygodnia dla Piratów odbędzie się w sobotę, ze Strasbourgiem. Od początku sezonu narzucony został główny cel, czyli krajowe podwórko. Liga Mistrzów miała być tylko piękną przygodą.

Jak radzą sobie w tym sezonie? 

Po 12 kolejkach Ligue 1 Brest plasuje się na 12. pozycji w tabeli z dorobkiem 13 punktów. Paradoksalnie, drużyna dużo lepiej radzi sobie w Lidze Mistrzów, gdzie zajmuje 4. miejsce z 10 oczkami na koncie. Piotrek Zabielski tłumaczy:

Ekipa Erica Roya zdecydowanie lepiej wygląda na pucharowej murawie. Ma to na pewno podłoże mentalne. Dla większości zawodników Brestu jest to jedyna okazja do przeżycia chwil, które potem będą mogli wspominać, jako jedne z najpiękniejszych w swojej karierze. I to taką ekipą. Ekipą, bo King Eric, jak nazywają szkoleniowca Brestu kibice, stworzył kolektyw oparty na zawodnikach, którzy lubią ciężko pracować na boisku, ale także, którzy tworzą zgraną grupę kumpli. To, co osiągnęli w poprzednim sezonie, w dużej części zawdzięczać można tym stworzonym przez trenera więziom.

I może Brest ma aktualnie jedynie trzy punkty przewagi nad zajmującym barażowe miejsce Nantes, tak widać dalej atuty tej drużyny, którymi zachwycała w poprzednim sezonie. No, przynajmniej widać to na europejskiej scenie. Wysoki, agresywny pressing, długie podania na fizycznego napastnika, wiele dośrodkowań i świetne fazy przejścia - to, co cechowała tę ekipę w poprzednim sezonie, widać w pewnych momentach, no właśnie, to tylko momenty, i to głównie w Lidze Mistrzów.

Dużo w tym sezonie wkradło się mankamentów. Ofensywny, agresywny i szybki futbol - na takie granie co trzy dni trzeba szerokiej kadry. Brest jej nie ma. Widać zmęczenie i brak intensywności w wielu momentach, Roy stara się rotować i wymienia po pucharach co najmniej połowę składu, i jak czasami to wypala, tak ostatnio forma Brestu jest bardzo słaba. Drużyna traci dużo bramek (w tym sezonie ligowym już 22) i traci je bardzo szybko (w ostatnim meczu z Monaco 0:2 było po 24 minutach gry, z tragicznym w tym sezonie Montpellier po 12).

Na kogo trzeba uważać? 

Jak wspomniał Piotrek Zabielski, główną siłą drużyny Stade Brestois jest kolektyw. Warto jednak zwrócić uwagę na najgroźniejszych piłkarzy w zespole. Prowadzący profil Trójkolorowa piłka wskazuje m.in. na Ludovica Ajorque'a [na zdjęciu], Abdallaha Simę, Romaina Del Castillo i Kamoryego Doumbię:

Wspomniałem o długich piłkach na fizycznego napastnika, więc trzeba o nim wspomnieć. Ludovic Ajorque (196 cm wzrostu) po nieudanym roku w Niemczech wrócił do Francji i zastąpił w ataku Brestu Steve’a Mounie (189 cm). I widać w tej zmianie nawet progres, bo jak ten poprzedni był królem w powietrzu, tak Ajorque dokłada do tego jeszcze świetną grę tyłem do bramki i umiejętność rozgrywania. Francuz potrafi wziąć na plecy kilku obrońców rywala, by zrobić miejsce skrzydłowym lub drugiemu napastnikowi. A tych Brest ma naprawdę szybkich i świetnych technicznie.

Wypożyczony z Brighton Abdallah Sima to nie dość, że wysoki, ale przy tym też bardzo zwinny i dynamiczny zawodnik. W Lidze Mistrzów do tego bardzo skuteczny - 3 bramki w 3 meczach. Senegalczyk wrócił ostatnio po kontuzji i już zdążył strzelić bramkę Monaco, i to głową. A w Stade Brestois ma kto dorzucać na tych rosłych zawodników. Kapitalny technicznie Romain Del Castillo oraz zawodnik z wielkim potencjałem, 21-letni Kamory Doumbia, to zawodnicy, których trzeba się obawiać na bokach boiska.

Bolesna strata

W piątkowym meczu przeciwko AS Monaco, wygranym przez klub z Księstwa 3:2, kontuzji doznał Pierre Lees-Melou, 31-letni francuski defensywny pomocnik i prawdziwy lider drużyny. Jak ważna jest to strata, pisze Piotrek Zabielski:

Niestety w ostatnim meczu ponowiła się kontuzja liderowi tego zespołu jakim jest Pierre Lees-Melou, który wypadł do końca roku. Pomocnik Brestu ostatniej wiosny doznał złamania kości strzałkowej i był daleko od treningów przez miesiące, po operacji powrót się przeciągał przez ciągłe bóle. W ostatnich tygodniach widać było, że wraca do formy, niestety kontuzja dała znowu o sobie znać. To mózg zespołu, cofnięty rozgrywający, który kapitalnie odnajduje się także w odbieraniu piłek. Bez niego zespół wiele traci. Jego miejsce zajmie zapewne jego naturalny zastępca, czyli Edimilson Fernandes, który w tym sezonie miał już dobre momenty, szczególnie w ostatnim meczu Ligi Mistrzów ze Spartą Praga.

Czułe punkty

Gdzie Hansi Flick może upatrywać szans na ugodzenie rywala? Według Piotrka najsłabszym punktem drużyny jest defensywa:

Obrona Brestu pozostawia wiele życzenia, szczególnie na krajowym podwórku. Bramkarz Marco Bizot, w poprzednim sezonie jeden z najlepszych bramkarzy w lidze, tym jednak popełnia często głupie błędy. Środkowy obrońca i kapitan Brestu, Brendan Chardonnet, ma dwa oblicza, albo gra fatalnie albo fenomenalnie jak w meczu ze Spartą. I albo będzie oszczędzany na mecz ze Strasbourgiem albo stworzy duet z Le Cardinalem, którego bardziej można kojarzyć z gry na prawej obronie, a który w ostatnim meczu z Monaco był jedną z najjaśniejszych postaci zespołu.

Na koniec Piotrek Zabielski podsumował:

Dla większości piłkarzy Brestu mecz z Barceloną będzie największym spotkaniem w karierze, więc będą ostro pracować w pressingu, z naciskiem na ostro. To, na ile wystarczy im sił, to już inna kwestia.

Zachęcamy do zaobserwowania profilu Trójkolorowa Piłka na portalu X!
Czytaj dalej
Podobne wiadomości