Liverpool pewnie awansuje do kolejnej rundy Carabao Cup. 3 ...
Źródło: Agencja BE&W
Fanatyk Leicester City, namiętnie zakochany w Premier League.
Wiele spodziewaliśmy się po środowym szlagierze 3. rundy Carabao Cup i nie zawiedliśmy się. Fenomenalne w ostatnim czasie Leicester City bardzo szybko dało nam nadzieję na niemałą sensację na Anfield. Jednak Liverpool, jak na faworyta przystało, szybko pozbawił Lisy wszelkich złudzeń i pewnym krokiem awansował do kolejnej rundy Pucharu Ligi Angielskiej.
Liverpool całkowicie zdominował rywaliNie będzie przesadą, jeśli powiemy, że na Anfield oglądaliśmy dziś jednostronne starcie. Drużyna Leicester bardzo szybko objęła prowadzenie za sprawą Kaseya McAteer’a, lecz z każdą kolejną minutą zespołowi Enzo Maresci brakowało argumentów w ofensywie. Przewaga Liverpoolu zaczęła się zarysowywać od samego początku. The Reds przez znaczną część spotkania trzymali rywali zamkniętych na własnej połowie. Oba zespoły charakteryzuje chęć ciągłego posiadania piłki i dyktowania tempa gry. Dlatego spodziewaliśmy się nieco żywszej wymiany ciosów. Liverpool znaczną część swoich akcji prowadził na prawej flance, wykorzystując przebojowość dobrze wyglądającego dziś Bena Doaka. 17-latek schował do kieszeni defensora Leicester, Jamesa Justina, który nie radził sobie w pojedynkach jeden na jeden. Przebieg tego spotkania równie dobrze obrazują statystyki. Liverpool wykreował xG o wartości 2.33. Natomiast Leicester oddał zaledwie 3 strzały na bramkę Caoimhina Kellehera, z czego tylko jeden z nich był celny.
Leicester City ma dwa obliczaBardzo trudno jest obiektywnie ocenić Leicester City przez pryzmat wyłącznie dzisiejszego starcia. Śledząc poczynania drużyny z King Power Stadium na zapleczu Premier League, można było spodziewać się otwartego meczu i regularnej wymiany ciosów. Nie chcę w żaden sposób usprawiedliwiać dzisiejszej postawy Lisów, ale warto zauważyć, że Enzo Maresca postawił na dość eksperymentalny skład. Po raz pierwszy w historii zobaczyliśmy parę stoperów złożoną z debiutanta Conora Coady’ego oraz Harry’ego Souttara. Na prawej skrzydle wystąpił Marc Albrighton, który lata świetności już dawno ma za sobą. Gra Leicester zaczęła się nieco bardziej układać pod koniec drugiej połowy, kiedy na boisku pojawili się liderzy w osobach Kiernana Dewsbury’ego-Halla i Wilfreda Ndidiego. Leicester może wyciągnąć z tego starcia cenną lekcję. Jesteś tak silny, jak twoja ławka rezerwowych. Ta może nie jest słaba, ale ewidentnie potrzebuje lepszego zgrania z podstawowym szkieletem drużyny.
Diogo Jota jest katem Leicester CityZespół Leicester miał już swojego dręczyciela, ale ten na ich szczęście zamienił Tottenham na Bayern Monachium. Chodzi oczywiście o Harry’ego Kane’a. Jednak na horyzoncie zaczyna rysować się sylwetka nowego dręczyciela. Diogo Jota po prostu uwielbia strzelać gole Leicester. Do tej pory Portugalczyk ma na swoim koncie jednego hattricka na poziomie Premier League, którego ustrzelił właśnie Lisom, reprezentując barwy Wolverhampton. Diogo Jota ma na swoim koncie łącznie 5 goli przeciwko klubowi z King Power Stadium jako piłkarz Liverpoolu. Trzeba przyznać, że dzisiejszy gol był wyjątkowej urody. Jeśli Enzo Maresca awansuje z Leicester w przyszłym sezonie do angielskiej elity, będzie musiał mieć z tyłu głowy, że Portugalczyka powinno kryć przynajmniej trzech obrońców.