Dwie różne połowy i komplet punktów w debiucie Slota. Liverpool ...

18 sie 2024
Liverpool

W drugim meczu sezonu 2024/25 angielskiej Premier League, Ipswich Town zmierzyło się na Portman Road z Liverpoolem. Gospodarze, którzy wrócili do najwyższej klasy rozgrywkowej po 22 latach, podejmowali gości występujących po raz pierwszy pod wodzą nowego trenera, Arne Slota. Liverpool po fantastycznej drugiej połowie pokonał beniaminka 2:0.

Odważne Ipswich

Często bywa tak, że pierwsze spotkania beniaminków są zwyczajnie nudne. Zespoły grają bojaźliwie, nie podejmują ryzyka i sprawiają wrażenie mocno sparaliżowanych. W tym przypadku było jednak zupełnie inaczej. Podopieczni trenera Kierana McKenny dobrze weszli w mecz. Nie bali się rozgrywać piłki od tyłu, choć z powodu pressingu Liverpoolu nie zawsze ta sztuka im się udawała. Jest to sposób gry, na który zazwyczaj nie decydują się nawet etatowi bywalcy Premier League.

Blues po pierwszych 24 minutach meczu mieli na koncie już trzy żółte kartki. Ipswich grało ostro, a sędzia dzisiejszego pojedynku, Tim Robinson, starał się ostudzić w ten sposób ich temperament. O sile gospodarzy najlepiej świadczy fakt, że przez całą pierwszą połowę drużyna The Reds nie oddała celnego strzału na bramkę Christiana Waltona.

Największą siłą zespołu z Portman Road były stałe fragmenty gry oraz szybkie kontrataki. Za sprawą przede wszystkim Omariego Hutchinsona i Liama Delapa, defensywa Liverpoolu musiała w ostatnim momencie ratować swój zespół w groźnych sytuacjach.

W drugiej części meczu defensywa Ipswich posypała się. Piłkarze Kierana McKenny nie potrafili poradzić sobie z bardzo szybkimi atakami Liverpoolu, które napędzali skrzydłowi – Luis Díaz i Mohamed Salah. Druga połowa to już zderzenie ze ścianą oraz pokaz tego, co czeka Ipswich w bieżącej kampanii Premier League. Niemniej jednak należy pochwalić zespół beniaminka i można odnieść wrażenie, że gdyby zamiast Liverpoolu na Portman Road przyjechała drużyna z dolnej części tabeli, Blues mogliby sięgnąć po pierwsze punkty po powrocie do elity.

Dwie różne połowy

Pierwsza połowa, inaugurująca pracę holenderskiego menedżera w Liverpoolu, okazała się bardzo wymagająca. Slot trafił na trudnego i bardzo zdeterminowanego przeciwnika. Widać było po drużynie Liverpoolu, że potrzeba czasu, aby zrozumieć i przenieść na boisko pewne schematy, które stara się wprowadzić były trener Feyenoordu. Zwłaszcza w pierwszej połowie piłkarzom Liverpoolu brakowało precyzji w wykończeniu. Wymienność pozycji, jak na to, co zazwyczaj prezentują drużyny Slota, była bardzo duża. Po 45 minutach piłkarze The Reds nie spełniali oczekiwań kibiców, którzy z pewnością czekali na poprawę gry swojej drużyny.

Druga połowa to już kompletnie inne spotkanie. W miejsce Jarella Quansaha wszedł Ibrahima Konate. Reakcja w przerwie Arne Slota była znakomita. Nastawił i zmotywował swoich piłkarzy na tyle, że po zmianie stron wyglądali na zupełnie inną drużynę. Zagrania prostopadłe i ogrom gry na jeden kontakt sprawiły, że Liverpool grał zarówno bardzo widowiskowo, jak i efektywnie. Dwa gole w 60. oraz 66. minucie ustawiły to spotkanie i uspokoiły fanów w czerwonych koszulkach.

Goście dalej napierali na bramkę Ipswich, nie pozwalając gospodarzom dojść do głosu. Ostatecznie wynik nie uległ zmianie.

Świetny Trent, skuteczny Salah

Występy Trenta Alexandra-Arnolda oraz Mohameda Salaha przypominały te z najlepszych czasów Liverpoolu prowadzonego przez Jurgena Kloppa. Prawa strona, którą bardzo często atakowali, uzupełniała się znakomicie. Trent mógł pozwolić sobie na grę głównie na połowie przeciwnika, co jak wszyscy wiemy, jest wartością dodaną zespołu z Anfield. Krytykowany za pierwszą część spotkania Mohamed Salah po przerwie zdobył gola i zanotował asystę. Egipcjanin, razem z Arnoldem, napędzał akcje Liverpoolu.

Na ogromne słowa uznania zasługuje także bardzo dynamiczny i często wchodzący w pojedynki jeden na jeden Luis Díaz. Udane spotkanie ma również za sobą autor otwierającego gola, Diogo Jota. The Reds nie zatrzymywali się i cały czas tworzyli okazje do zdobycia bramki. Nie podwyższyli rezultatu, ale pod bramką Christiana Waltona kotłowało się do ostatnich minut.

Liverpool w 45 minut pokazał, jaki potencjał i siła drzemie w ich zespole. Z ciekawością będziemy przyglądać się kolejnym spotkaniom ekipy Arne Slota.

Czytaj dalej
Podobne wiadomości