Kozakiewicz zobaczył, co zrobił Maciej Rybus. I nie wytrzymał ...
W czwartek 9 maja drużyna Rubina Kazań dumnie świętowała Dzień Zwycięstwa upamiętniający zakończenie II wojny światowej. Wśród nich na pierwszym planie znalazł się Maciej Rybus, który od wielu lat przebywa w Rosji, występując w tamtejszych zespołach. Zachowanie Polaka kolejny raz wywołało mnóstwo kontrowersji. - Powinien mieć swój rozum. Dla mnie to jest bardzo nieprzyzwoite - mówi wprost Władysław Kozakiewicz.
Maciej Rybus mieszka w Rosji od 2017 roku. W tym czasie reprezentował barwy Lokomotiwu, Spartaka Moskwa oraz Rubina Kazań, z którym posiada ważny kontrakt do końca sezonu. 66-krotny reprezentant Polski nie chciał wyjeżdżać z kraju, który ponad dwa lata temu rozpoczął wojnę. - Mam tam żonę, która jest Rosjanką, dwóch synów, nieruchomości, życie, które rozwijało się przez ponad dziesięć lat. Tak naprawdę to w Rosji zostałem prawdziwym mężczyzną, założyłem rodzinę, zarobiłem pieniądze i zabezpieczyłem naszą przyszłość. Tam też osiągnąłem największe sukcesy piłkarskie. Zostawienie tego wszystkiego z dnia na dzień nie było takie proste - tłumaczył w głośnym wywiadzie dla TVP Sport.
Zobacz wideo Michał Probierz odpowiada na głośny tekst Sport.pl. Mocna polemika. "Dobrze, że się prześlizgnęliśmy"
Czy Rybus wstydzi się pozostania w Rosji? Wręcz przeciwnie. W czwartek 9 maja piłkarze Rubina Kazań świętowali ważną dla Rosjan datę. Wtedy to obchodzony jest Dzień Zwycięstwa upamiętniający zakończenie II wojny światowej i kapitulację III Rzeszy. Drużyna złożyła kwiaty pod pomnikiem w Parku Zwycięstwa w Kazaniu. Co więcej, piłkarze mieli przypięte czarno-żółte wstążki, będące symbolem rosyjskiego nacjonalizmu i ruchów separatystycznych wspieranych przez tamtejsze władze. W takich samych barwach paradował niedawno Władimir Putin.
Filmy z czwartkowych uroczystości pojawiły się w mediach społecznościowych klubu. Na pierwszym planie widzimy Macieja Rybusa, który w towarzystwie kolegów z zespołu obchodził rosyjskie święto. Zachowanie i gest 34-latka wywołały wielką burzę w mediach. Do całej sprawy odniósł się również polski mistrz olimpijski Władysław Kozakiewicz, który nie przebierał w słowach.
- Powiedzmy sobie wprost, jeżeli on jest Polakiem z urodzenia, a teraz robi takie rzeczy, to jest człowiekiem bez skrupułów. To jest kawał idioty. Co z tego, że on ma żonę Rosjankę, to nie ma znaczenia. Powinien mieć swój rozum. Dla mnie to jest bardzo nieprzyzwoite - powiedział 70-latek w rozmowie z "Faktem". - To jest podobne do zachowania tego sędziego (Tomasza Szmydta – przyp. red.), co uciekł na Białoruś. Dla mnie to jest to samo. Po prostu zdrada całkowita - dodał po chwili.
Kozakiewicz to zdobywca złotego medalu w skoku o tyczce z 1980 roku. Wtedy to pokazał w stronę moskiewskiej publiczności obraźliwy gest, który po latach został określony jego nazwiskiem.