Popis Mbappe na konferencji. Zwrócił się do dziennikarza. I wybuchł ...
Francuzi zaczęli wątpić, który wynik będzie najważniejszy dla Kyliana Mbappe: meczu z Portugalią czy wyborów parlamentarnych. Jego kolejne polityczne wystąpienie na konferencji prasowej wywołało burzę. - Widzieliśmy wyniki pierwszej tury, były katastrofalne - stwierdził i poprosił rodaków o głosowanie w drugiej turze. Oni proszą go o lepszą grę w ćwierćfinale.
Atmosfera jest gęsta. Francja dotarła do ćwierćfinału Euro 2024, ale gra niezbyt imponująco, a sam Kylian Mbappe strzelił tylko jednego gola - Polsce z rzutu karnego w zremisowanym meczu, który skazał jego drużynę na grę po trudniejszej stronie turniejowej drabinki. Tym łatwiej teraz o tezy, że Mbappe za bardzo miesza się w politykę, jest nieskoncentrowany na turnieju, powinien skupić się na piłce, a medialne rozproszenie mu nie służy. Debata we Francji dotyczy już nie tylko tego, ile wypada piłkarzowi i jak daleko jego wypowiedzi mogą odbiegać od boiska, ale na ile zabieranie głosu w sprawach niepiłkarskich przeszkadza jemu i całemu zespołowi. Nagle fakt, że Mbappe gra w niewygodnej masce, która stabilizuje jego złamany w pierwszym meczu nos i sam wspomina o nie najlepszej formie fizycznej, a także nieco innych zadaniach taktycznych, zaczął być kompletnie pomijany. Liczy się tylko to, że politykuje.
Zobacz wideo Gruzińscy piłkarze witani w swoim kraju jak bohaterowie
Ale Mbappe wydaje się kompletnie nie przejmować, jak zostaną przyjęte jego słowa. Mówi swoje. Coraz śmielej i coraz odważniej.
- Sytuacja jest pilna. Bardziej niż kiedykolwiek trzeba iść i zagłosować. Nie możemy oddać kraju w ręce tych ludzi. Widzieliśmy wyniki pierwszej tury. Były katastrofalne. Mam nadzieje, że to się jeszcze zmieni i wszyscy się zjednoczą, by zagłosować na właściwą stronę - powiedział na konferencji prasowej dzień przed meczem z Portugalią i trzy dni przed drugą turą wyborów.
Mówiąc o "tych ludziach" miał oczywiście na myśli polityków Zjednoczenia Narodowego, prawicowej partii, z którą mu nie po drodze, a która w pierwszej turze zdobyła rekordowe 33,15 proc. głosów. Przed nią Mbappe również apelował o wzięcie udziału w wyborach. - Ekstremiści są u drzwi władzy. Mamy szansę wybrać przyszłość naszego kraju. Wzywam młodych do głosowania, do zwrócenia uwagi na to, jak ważna jest to sytuacja. Musimy identyfikować się z naszymi wartościami - takimi jak różnorodność, tolerancja i szacunek. Wiem, że jest sporo młodych, którzy mówią sobie, że ich głos nic nie zmieni. Wręcz przeciwnie każdy głos się liczy. Naprawdę mam nadzieję, że dokonamy właściwego wyboru i że 7 lipca nadal będziemy z dumą nosić naszą koszulkę - stwierdził jeszcze przed rozpoczęciem Euro.
I już wtedy jedna strona go chwaliła, a druga krytykowała. A od tamtej pory emocje tylko wzrosły - zarówno w polityce przed drugą turą, jak i w związku z przeciętną grą kadry. Druga tura zdecyduje, czy Zjednoczenie Narodowe zdobędzie większość pozwalającą utworzyć rząd. Liberałowie i lewica zawiązali w ostatnich dniach tzw. front republikański i wycofali ponad 200 kandydatów, by nie rozpraszać głosów przeciwko prawicowej partii Marine Le Pen. Ostatnie sondaże wskazują, że połączenie sił liberałów i lewicy przyniesie efekt. Zjednoczenie Narodowe powinno zdobyć między 190 a 220 mandatów, czyli znacznie mniej niż wynosi bezwzględna większość (289).
W dalszej części konferencji Mbappe spontanicznie zażartował z prawicy w sytuacji, w której dziennikarz "L’Equipe" chciał mu zadać pytanie, a napastnik nie mógł go znaleźć i błądził wzrokiem po sali. Dziennikarz podpowiedział:
- Jestem po twojej lewej, skrajnie lewej.
- Szczęście, że nie jesteś po drugiej stronie - odpowiedział Mbappe i zaczął się śmiać.
Nie ma Euro bardziej rozpolitykowanej reprezentacji niż francuska. Głos Mbappe jest najbardziej donośny, ale chętnie wypowiadają się też inni. Zaczęli - jeszcze przed pierwszym meczem - Ousmane Dembele i Marcus Thuram. A że żadnemu z nich turniej nie wychodzi - Dembele w ostatnim meczu z Belgią siedział na ławce rezerwowych, a Thuram wciąż nie strzelił gola ani nie miał asysty - to przeciwni im kibice wysnuli już prosty wniosek, że kto skupia się na wyborach i polityce, ten słabo spisuje się na boisku. W tę tezę nie wpisuje się natomiast Jules Kounde. Po meczu 1/8 finału z Belgią został wybrany jego najlepszym zawodnikiem i zaraz po odebraniu nagrody wspomniał, że jest zaniepokojony i bardzo rozczarowany kierunkiem, w jakim zmierza Francja. Wyraził też nadzieję, że w drugiej turze głos odda więcej osób i uniemożliwi zwycięstwo Zjednoczenia Narodowego.
Trudno zmierzyć, czy piłkarze, którzy tak chętnie wypowiadają się na polityczne tematy i - w bardziej i mniej zręczny sposób - apelują o udział w wyborach, mają we Francji więcej popleczników czy krytyków. Nie brak jednych i drugich, a opinie niemal wszystkich wydają się skrajne. Obojętność? Nie ma mowy.
Zaskoczeniem nie jest to, że im gorzej układa się Francji na boisku, tym głośniejsi stają się krytycy politycznego zaangażowania piłkarzy. Didier Deschamps może zapewniać, że kwestia wyborów nie ma kompletnie żadnego wpływu na ich grę, ale nieprzekonanych i tak nie przekona. Selekcjoner Francji przed meczem z Portugalią został też zapytany, czy nie przeszkadza mu, że jego zespół tak bardzo dzieli społeczeństwo. Nie brak przy tym opinii, że reprezentacja nie powinna wykluczać żadnego obywatela, niezależnie na kogo głosuje.
- Krytyka jest częścią mojego codziennego życia, odkąd zostałem piłkarzem. Później jako trener i selekcjoner doświadczałem tego samego, ale nie powiem, że przeżywałem to w ten sam sposób. Dzisiaj kompletnie nie przeszkadza mi to spokojnie i szczęśliwie żyć. Cieszę się, że mogę doświadczać turniejowych emocji i dzielić się nimi z kibicami. Są krytycy, jasne, ale muszę wykonywać swoją pracę. Mój prezes Philippe Diallo też mówi mi, że dostaje dużo pytań o mnie. Cóż, przepraszam! - uśmiechnął się Deschamps i odbił w stronę stylu gry, który także nie podoba się wielu kibicom. - Wiem, że mecz z Belgią nie był zbyt otwarty, był bardzo taktyczny i każdy woli ekscytujące zwycięstwo 5:4, niż 1:0, ale nie zawsze o to chodzi w piłce. Mimo to ostatnio na meczu widziałem niemal samych szczęśliwych ludzi. Jest to turniejowe szaleństwo, niezależnie od tego, co każdy myśli - powiedział.
Przed piątkowym meczem z Portugalią czuć we Francji niepokój. Drużyna wicemistrzów świata wciąż nie zagrała na Euro przekonującego meczu: najpierw pokonała 1:0 Austrią po golu samobójczym Maximiliana Woebera, później zremisowała bezbramkowo z Holandią i 1:1 z Polską (gol Mbappe po rzucie karnym), a w 1/8 wygrała z Belgią po bramce zdobytej dopiero w 85. minucie - teoretycznie bramce samobójczej Jana Vertonghena, a w praktyce po strzale Randla Kolo Muaniego. Krytycy kadry sięgają jednak i po ten argument, by dopiec selekcjonerowi i piłkarzom, że po czterech meczach wciąż nie mają gola z gry strzelonego przez swojego zawodnika.
Stawką spotkania z Portugalią jest więc nie tylko awans do półfinału, ale też uspokojenie nastrojów wokół reprezentacji i tchnięcie wiary w ostateczny sukces. No i zepchnięcie - chociaż na chwilę - politycznej debaty na dalszy plan.