Nie żyje znany aktor. "Odszedł otoczony przez najbliższych"
Michael Cole, którego kariera telewizyjna rozkwitła pod koniec lat 60., zmarł "w spokoju". Chociaż przyczyna śmierci nie została oficjalnie ogłoszona, podkreśla się, że "aktor odszedł w otoczeniu najbliższych".
Cole był ostatnim żyjącym członkiem słynnego tria z "The Mod Squad" – Clarence Williams III i Peggy Lipton odeszli odpowiednio w 2021 i 2017 r. Jego talent widoczny był także w takich serialach jak "Szpital miejski", "Wonder Woman" czy "Statek miłości".
Wspomnienie o aktorze nie byłoby kompletne bez odniesienia do jego roli w pierwszej ekranizacji "To" z 1990 r., gdzie obok Tima Curry'ego wcielił się w postać terroryzowaną przez złowrogiego klauna Pennywise'a.
Rachel Harris, przedstawicielka Cole'a, złożyła specjalne oświadczenie, w którym podkreśliła nie tylko jego zawodowe osiągnięcia, ale i osobiste ciepło, hojność i charakter.
Poza karierą Michael Cole zostanie zapamiętany ze względu na swój ciepły i hojny charakter. Znany wśród przyjaciół i rodziny ze swojego dowcipu, uroku i bezgranicznego współczucia, wnosił radość do każdego pokoju, do którego wchodził. W głębi serca był gawędziarzem i potrafił sprawiać, że otaczający go ludzie czuli się wyjątkowo, często racząc ich anegdotami ze swoich hollywoodzkich dni lub dzieląc się mądrością ze swojej niezwykłej podróży.
"Chociaż jego strata będzie głęboko odczuwalna, jego wkład w sztukę i niezmienna życzliwość sprawiają, że pamięć o Cole'u będzie wciąż żywa" — podsumowała.
Wtedy widział Stanisława Tyma ostatni raz. Zdradził, jak się zachowywał. "Wiedzieliśmy, że jest bardzo ciężko chory"
Nie żyje rywalka Justyny Kowalczyk-Tekieli. Ciało znaleźli w domu
Nie żyje były selekcjoner reprezentacji Polski. Przegrał walkę z chorobą