Ćwierć wieku w NATO. Co już zrobiliśmy, a co jeszcze przed nami?
Dwadzieścia pięć lat Polski w NATO pokazało, że jesteśmy w stanie aktywnie uczestniczyć w tworzeniu kolektywnego systemu obrony w Europie. Wojna na Ukrainie udowodniła jednak, że jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia.
Za datę wstąpienia Polski do NATO uważa się dzień 12 marca 1999 roku. To właśnie wtedy, w mieście Independence w Stanach Zjednoczonych, minister spraw zagranicznych Bronisław Geremek przekazał amerykańskiej sekretarz stanu Madeleine Albright przyjęty przez Polskę dokument ratyfikacyjny Traktatu Północnoatlantyckiego (ceremonia ta jest uznawana za oficjalne zakończenie procedury ratyfikacji przez dane państwo).
Wcześniej, w dniu 26 lutego 1999 roku, zaszczyt złożenia podpisu pod aktem przystąpienia Rzeczpospolitej Polskiej do Traktatu Północnoatlantyckiego miał Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski. Uroczystość ta była transmitowana na żywo z Pałacu Prezydenckiego w Warszawie, równolegle z podobną ceremonią, jaka odbywała się dokładnie w tym samym momencie na Zamku na Hradczanach w Pradze. Tam z kolei swój podpis pod dokumentem przystąpienia Czech do Traktatu Północnoatlantyckiego złożył prezydent Republiki Czeskiej Vaclav Havel.
Było to zakończenie kilkuletniego procesu przygotowawczego, w którym uczestniczyli: zarówno politycy i dyplomaci, jak i setki żołnierzy. Proces ten rozpoczął się tak naprawdę 31 marca 1991 roku, kiedy rozwiązane zostały struktury wojskowe Układu Warszawskiego (który ostatecznie przestał istnieć cztery miesiące później). Już wtedy zaczęto się rozglądać za nowym systemem bezpieczeństwa i wybór mógł być tylko jeden.
Nie bez powodu, w marcu 1992 roku, w Polsce pojawił się Sekretarz Generalny NATO Manfred Wörner zachęcając Polaków do działania słowami: „drzwi do NATO są otwarte”. „Zaproszenie” zostało oczywiście przyjęte i już 10 kwietnia 1992 roku, w posiedzenie Komitetu Wojskowego NATO po raz pierwszy wzięli udział ministrowie obrony i szefowie sztabów państw Europy Środkowej i Wschodniej.
Kolejnym krokiem milowym było zaproponowanie tym państwom przez NATO (10 stycznia 1994 roku) współpracy z Sojuszem w ramach programu Partnerstwo dla Pokoju PdP (Partnership for Peace). Ułatwiło to późniejsze działania, ponieważ podczas wspólnych manewrów wojskowych oraz operacji pokojowych i humanitarnych można było lepiej zobaczyć, co tak naprawdę trzeba zrobić, by przygotować się do współdziałania z armiami państw natowskich. Program PfP został zaakceptowany przez cztery kraje Grupy Wyszehradzkiej (Polska, Czechy, Słowacja i Węgry) już dwa dni później, podczas wizyty Billa Clintona w Pradze.
Polskie władze działały bardzo szybko i jako pierwsze uzgodniły ten program z NATO w lipcu 1994 roku. Dzięki temu, już we wrześniu tego roku, odbyły się w Polsce pierwsze ćwiczenia w ramach Partnerstwa dla Pokoju „Cooperative Bridge”, w których wzięło udział 14 krajów natowskich i partnerskich. Działania dyplomatyczne ze szczególnym wsparciem Stanów Zjednoczonych trwały cały rok i 29 stycznia 1996 roku NATO wysłało do Polski zaproszenie do rozpoczęcia indywidualnego dialogu z Sojuszem.
Spotkania w ramach tego dialogu rozpoczęły się w maju 1996 roku. Pierwsza poważna deklaracja, co do daty przyjęcia nowych członków padła ze strony Prezydenta Stanów Zjednoczonych Billa Clintona 22 września 1996 roku. Wskazał on, że rozszerzenie NATO poprzez przyjęcie pierwszych krajów Europy Wschodniej powinno nastąpić najpóźniej w 1999 roku – dokładnie w pięćdziesięciolecie powstania Sojuszu.
Pierwszymi państwami zaproszonymi do rozmów w sprawie członkostwa w Sojuszu były: Polska, Czechy i Węgry. Decyzję taką podjęto na szczycie NATO w Madrycie 8 lipca 1997 roku umieszczając ją w dokumencie „Deklaracji o Euroatlantyckim Bezpieczeństwie i Współpracy”. Sam Protokół Akcesyjny został podpisany przez te trzy państwa 16 grudnia 1997 roku.
Rozmowy akcesyjne z Polską były organizowane w czterech turach. Pierwsza dotyczyła zobowiązań politycznych zawartych w Traktacie Północnoatlantyckim, druga – aspektów obronnych związanych z członkostwem Polski w NATO, trzecia – sprawom finansowym (w tym jak Polacy chcą utrzymywać swoje siły zbrojne na odpowiednim poziomie), a czwarta była podsumowaniem i omówieniem m.in. wniosków z prac ekspertów ds. ochrony informacji niejawnej.
Wiedząc już o rozmiarze pracy i zobowiązaniach wobec NATO, minister Spraw Zagranicznych Bronisław Geremek przekazał Sekretarzowi Generalnemu NATO 14 listopada 1997 roku list, w którym były zawarte: wola przystąpienia Polski do Sojuszu i deklaracja gotowości do przyjęcia związanych z tym obowiązków. Miesiąc później ministrowie spraw zagranicznych wszystkich szesnastu państw NATO podpisali Protokoły Akcesyjne dla Polski, Czech i Węgier, które później były przedmiotem ratyfikacji w poszczególnych krajach Sojuszu.
Jako pierwsza zrobiła to Kanada 2 lutego 1998 roku, a dzień później Dania. Ostatnim krajem, który podpisał Protokół Akcesyjny (21 października 1998 roku) była Turcja. Uroczyste podniesienie flag narodowych przed Główną Kwaterą NATO w Brukseli nastąpiło 16 marca 1999 roku – cztery dni po tym jak Polska stała się formalnie członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego.
To nie był koniec prac nad przygotowaniem się Polski do działań w NATOWarto zaznaczyć, że podniesienie flag przed Główną Kwaterą NATO wcale nie oznaczało zakończenia procesu przystosowywania Polskiego Wojska do działania w ramach sił natowskich. Do 1999 roku udało się bowiem zakończyć tylko najważniejsze zadania, zapewniające bezpieczeństwo zarówno dla NATO (szczególnie pod względem ochrony informacji niejawnych, ochrony kontrwywiadowczej, systemów łączności i IFF), jak i nowych członków Paktu Północnoatlantyckiego (w związku z koniecznością dalszego stosowania przez nich często niekompatybilnego uzbrojenia z byłego Związku Radzieckiego).
Metamorfoza polskich Sił Zbrojnych trwała więc jeszcze kilkanaście lat, co było szczególnie widoczne w procesach normalizacyjnych. Były one związane m.in. z przełożeniem porozumień standaryzacyjnych NATO (tzw. STANAG-ów) na obowiązujące w Polsce Normy Obronne, a później na wprowadzanie zawartych tam ustaleń w życie. Wymagało to czasu, tym bardziej, że dokumentu natowskie również ewoluowały, a więc zmiany w dopiero co wprowadzonych, polskich normach, musiały być wprowadzane w sposób ciągły.
Dobrym przykładem, jak ogromna praca została zrobiona i jest jeszcze przed nami, może być system identyfikacji radiolokacyjnej „swój-obcy” IFF (Indentifiation Friend or Foe). System ten zabezpieczał bowiem własne siły przed ogniem bratobójczym. Problem był w tym, że wszystkie elementy tego systemu krajach Układu Warszawskiego dla państw członkowskich dostarczał Związek Radziecki. Dlatego po rozpadzie Układu Warszawskiego, zadecydowano w Polsce o wymienieniu w całości sowieckiego systemu „Kremnij-2” i „Parol”, na coś, co będzie kompatybilne z NATO.
To właśnie w tym celu, jeszcze w 1991 roku, rozpoczęto specjalny program pod kryptonimem SUPRAŚL, we wrześniu 1992 roku zatwierdzono założenia taktyczno-techniczne na nowy system IFF, a w kwietniu 1993 roku podpisano kontrakt licencyjny z francuską firmą Thomson CSF-CNI na produkcję w zakładach RADWAR urządzeń zapytujących (interrogatorów) oraz urządzeń odzewowych (transponderów) systemu IFF Mk XII. Działano bardzo szybko, ponieważ pierwsze transpondery lotnicze zamontowano na polskich statkach powietrznych już w 1994 roku (na samolotach Su-22).
Program realizowany w taki sposób, by w okresie przejściowym funkcjonowały dwa systemy IFF – stary i nowy. O ogromie prac i kosztach, jakie były z tym związane, może świadczyć fakt, że w ramach programu SUPRAŚL wykonano: około 30 indywidualnych projektów instalacji specyficznych dla konkretnych platform lądowych, morskich i lotniczych, ponad 200 instalacji urządzeń zapytujących na różnego typu sprzęcie radiolokacyjnym oraz ponad 400 instalacji urządzeń odzewowych na różnych statkach powietrznych i okrętach.
Problem w tym, że inne państwa NATO budowały swój system IFF latami, wprowadzając go razem z nowo kupowanym sprzętem. Z kolei Polska musiała go wprowadzić nie tylko na pozyskiwane, nowe urządzenia, ale również na te, które posiadała. Co więcej pod koniec tego procesu okazało się, że trzeba go zacząć praktycznie od nowa i znowu kompleksowo. Kiedy zaczęto bowiem budować system IFF w Polsce, w NATO obowiązywał format Mark XII zapewniający prowadzenie identyfikacji w szyfrowanym modzie 4. Po decyzji Sojuszu o jego zastąpieniu nowym, nowoczesnym modem 5, trzeba było uruchomić produkcję nowych urządzeń i wprowadzić nowe szyfratory.
Na szczęście dzięki dobrze wykorzystanej licencji, polska spółka PIT-RADWAR mogła uruchomić produkcję opracowanych przez siebie nowych interrogatorów i transponderów, co pozwala na ich sukcesywne wprowadzanie do armii z wykorzystaniem sił polskiego przemysłu. A to pozwala zmniejszyć wysiłek finansowy dla całego państwa.
Co jest jeszcze do zrobienia?Akcentowana przez cały czas gotowość do działania Sojuszu, wcale nie oznacza, że nie można już nic poprawić. Swoistym akceleratorem do dalszych reform w NATO stała się wojna na Ukrainie. To ona pokazała, jak dużo Sojusz ma jeszcze do zrobienia, by zapewnić jak największe bezpieczeństwo – szczególnie w obliczu zagrożeń ze strony Federacji Rosyjskiej.
I wcale nie chodzi tu jedynie o rzeczywiste przeznaczanie 2%PKB na obronność przez wszystkie kraje Sojuszu, ale bardziej o zwiększenie zdolności poszczególnych krajów do współdziałania. Przecież dopiero teraz na poważnie sprawdza się tak naprawdę zdolność infrastruktury kolejowej, drogowej i lotniskowej do przerzutu sił natowskich w rejon konfliktu. To również teraz zaczyna się w realny sposób przygotowywać służby cywilne do zabezpieczenia działań wojska podczas konfliktu. Ćwierć wieku po wstąpieniu do NATO zaczynamy też przeglądać stan schronów oraz sposób zabezpieczania infrastruktury krytycznej, zastanawiać się nad reanimacją Obrony Cywilnej, itd., itd.
Problem jest w tym, że nie trzeba myśleć jedynie o tym, co się wcześniej zaniedbało lub odkładało na później, ale również o tym, co można zrobić nowego, by jeszcze bardziej podnieść nasze zdolności obronne. Problemy z amunicją, jakie cały czas mają Ukraińcy można np. załatwić zwiększając kompatybilność wykorzystywanych w NATO systemów uzbrojenia. Ukraina pokazała, że nawet na eks radzieckich samolotach można stosować zachodnie rakiety – i to z różnych państw. Może więc warto się zastanowić nad takim zmodernizowaniem posiadanych przez poszczególne kraje NATO systemów przeciwlotniczych, by mogły one wykorzystywać pociski pochodzące z innych typów wyrzutni.
To samo musi dotyczyć broni artyleryjskiej i strzeleckiej oraz czołgów, które powinny mieć możliwość zamiennego stosowania amunicji. Czy to jest nierealne? Jeszcze do niedawna nikt nie myślał, by niemieckie baterie Patriot połączyć z polskim systemem Wisła. Teraz okazuje się to możliwe i wskazane. Ukraina dała nam czas, by tego rodzaju zmiany mogły zostać wprowadzono. Pytanie tylko , jak my ten czas wykorzystamy.