NBA wystartowało. Gdynianin pracuje i zarabia przy najlepszej lidze ...
Czy można łączyć pracę i hobby? O tym opowiada nam gdynianin Bartek Gajewski, którego pasją od dziecięcych lat jest koszykówka. Prowadzi autorski portal "Gwiazdy Basketu", jest autorem książki "I love this game", a zawodowo pracuje jako profesjonalny typer zakładów bukmacherskich, głównie przy NBA, uznawanej za najlepszą koszykarską ligę świata. Dziś w nocy rozpoczął się nowy sezon, dlatego w rozmowie nie zabrakło też polskiego wątku Jeremy'ego Sochana.
Bartek Gajewski to 41-letni gdynianin. Koszykówką pasjonuję się od dziecięcych lat. Warunków fizycznych przy wzroście 175 cm do uprawiania tego sportu nie miał, ale gdy w jego życiu zawodowym pojawił się okres znużenia pracą w korporacji, poszedł za marzeniami. W 2011 roku założył portal "Gwiazdy Basketu", na którym można poczytać autorskie analizy meczów NBA oraz inne ciekawostki ze świata koszykówki amerykańskiej. W okresie pandemii napisał także książkę zatytułowaną "I love this game", która opowiada między innymi o sposobie przekucia pasji na pracę zarobkową.
Od kilku lat Bartek jest też profesjonalnym typerem zakładów bukmacherskich w zakresie koszykówki, a jego wiedza na tematy związane z pomarańczową piłką wydaje się nieskończona. Jako, że dziś w nocy wystartował nowy sezon NBA, porozmawialiśmy chwilę na temat jego przeczuć. Nie zabrakło też polskiego wątku o Jeremym Sochanie i jego klubie San Antonio Spurs.
Pobita koszykarka VBW Arki Gdynia przerwała milczenie. Jest oświadczenie
Damian Konwent: Na czym polega pańska praca?
Bartek Gajewski: Wieczorem siadam do komputera i na podstawie zebranych informacji staram się przewidzieć jak potoczą się losy meczów NBA, kto z kim wygra, jaki zawodnik ma największą szansę powodzenia w zderzeniu z konkretnym przeciwnikiem, a który poradzi sobie słabiej. Okazuje się, że ludzie są skłonni zapłacić mi za te podpowiedzi. To się nazywa typowanie, jestem typerem specjalizującym się w lidze NBA. Ma to trochę wspólnego z hazardem, jednak ja bardziej podchodzę do tego jak do inwestycji. Nakładając wiedzę ekspercką na ofertę bukmachera zapewniam sobie przewagę w dłuższym okresie. Stronę, którą prowadzę odwiedza 80-100 tys. użytkowników miesięcznie. Nie każdy wiadomo ma w sobie żyłkę hazardzisty i lubi dreszcz emocji z tym związany, dla mnie to sposób na życie i niejako jego treść. Każdy z nas podejmuje ryzyko w życiu zawodowym, sęk w tym aby potrafić je odpowiednio oszacować i znać swoje możliwości. Większość ludzi, z którymi pracuję jest ze mną od lat. Gramy codziennie. NBA interesuję się od 1992 roku gdy do ligi wchodził Shaquille O'Neal więc po ponad 30 latach, oraz czternastu sezonach jako autor tekstów na mecze patrzę nieco szerzej niż tradycyjny kibic.
Bukmacherzy wystawiają ofertę, linie na drużyny czy zawodników, w oparciu o zaawansowane modele statystyczne, a to oznacza także pewne uśrednienia. Jeśli siedzisz w tym bardzo mocno, jesteś w stanie znaleźć w tym "lukę". Tak więc, po latach, okazuje się, że chłopak z Polski jest w stanie doradzać ludziom w Stanach Zjednoczonych na temat ich własnej ligi (śmiech).
Jak i gdzie można trafić na takie osoby?
W moim przypadku za pośrednictwem Twittera. Jeśli operujesz w wąskich, zaawansowanych wiedzowo kręgach, to ludzie cię znajdą sami. Kiedyś jedna osoba o bardzo dużych zasięgach zapytała mnie o zdanie w kwestii dotyczącej danego meczu. Okazało się, że mam sporo do powiedzenia i tak trafiłem do tego świata. Ogólnie mówiąc: rób konsekwentnie swoje, a gdy będziesz naprawdę dobry, sukcesy przyjdą same, kiedy się ich najmniej spodziewasz. Jestem zdania, że najlepsze rzeczy w życiu dzieją się niejako przez przypadek. Tylko czy naprawdę to jest przypadek? Przypadek czy też "szczęście, trzeba umieć sobie zorganizować" jak mawiał nieodżałowany Jan Nowicki w roli "Wielkiego Szu". Wiesz, o co mi chodzi. Pasja, praca, konsekwencja. Spędź nad swoją dziedziną odpowiednią ilość czasu, stań się ekspertem, miej otwarte oczy a reszta przyjdzie niejako sama.
Ile czasu trzeba na to poświęcić? Trzeba oglądać każdy mecz?
Ja koszykówkę i to typowanie uwielbiam, więc mogę poświęcić nawet 18 godzin dziennie, innego dnia trzy czy cztery godziny. Przyjmijmy, że średnio będzie to osiem godzin, czyli uczciwy etat, choć moi najbliżsi mogliby się z tym nie zgodzić. Oczywiście, że nie oglądam wszystkich meczów NBA, które lecą w nocy bo jest ich około siedemdziesięciu tygodniowo! Wszystkie jednak analizuję, a rano znów siadam do komputera i odpowiadam sobie na kluczowe pytania dotyczące moich przewidywań. Tak powstają artykuły na stronie i tak moja wiedza się ugruntowuje, dzień po dniu.
Każdy zespół ma swoje mocne strony oraz słabości. Jak jesteś duży i silny to brakuje ci szybkości, mobilności i przykładowo słabiej bronisz rzutów za trzy. Rzadko powodem wygranej bywa szczególna dyspozycja zawodnika. Z reguły ona z czegoś wynika, jeden trener stara się ograć drugiego bijąc w jego słabości oraz niwelując swoje własne. Sęk w tym, że publika rzadko to widzi. Publika widzi efektowne akcje, to one kręcą.
Zatem więcej czasu poświęca pan na to w nocy, gdy te mecze są transmitowane na żywo, czy już w ciągu dnia?
Nie jestem w stanie funkcjonować każdej nocy. Często jest tak, że siedzę do godz. 4-5 ale jednak staram się coraz mniej. Trzeba spać, sen jest ważny. Praca jest w ciągu dnia. W mojej jest tak, że im więcej z siebie wyrzucisz, im więcej dasz ludziom, tym więcej zarobisz dlatego trzeba znać umiar, mieć swoje założenia i się ich trzymać. Dziś z prawdziwego fana nie zostało we mnie dużo. Mecze oglądam wybiórczo, nie emocjonuję się wsadami, blokami o tablicę czy seriami rzutów. Zwracam uwagę na aspekty, który starałem się przewidzieć wcześniej. Na pewno bliżej mi do perspektywy trenera niż kibica siedzącego na trybunach. Zresztą mam kilku kolegów wśród trenerów polskiej ligi. Oni zmagają się z tym trochę jak ja. Ja gram swoje mecze codziennie. Jak przewidywania się nie sprawdzają ludzie mają pretensje, kiedy wchodzi, jestem noszony na rękach. Życie.
Niektórzy operują tylko na statystykach, ale rozumiem, że w taki sposób nie dostrzeżesz wszystkiego?
Pewne rzeczy są niepoliczalne, nienamacalne. Czasami widzisz, że ktoś ma problem z pewnymi elementami, ktoś słabnie, jest zmęczony, coś mu doskwiera, prawdopodobnie gra z drobnym urazem. Wiesz, niekoniecznie znajduje to potwierdzenie w samych liczbach. Widzisz, kiedy komuś zapala się iskra, zaczyna kozłować między nogami i łapie luz. Jeśli uprawiałeś kiedyś sport / koszykówkę to wiesz, że czasami przychodzi tak moment, że całkowicie przestajesz myśleć, a twoje ciało zaczyna samo reagować. Mózg jest gdzieś obok, a wszystko zaczyna ci na boisku wychodzić. Wtedy się mówi, że zawodnik jest w formie. To są rzeczy, których w statystykach nie zobaczysz.
Da się z tego żyć?
Uważam, że każdą pasję można uczynić pasją zarobkową. W zależności od tego, jaka to będzie pasja, te zarobki będą większe lub mniejsze. Pasja musi być jednak prawdziwa. Co przez to rozumiem? Nie możesz sobie jednego dnia siebie wymyślić, a twoją motywacją nie mogą być wyłącznie pieniądze. Wtedy to się nie uda, twój zapał prędzej czy później zgaśnie.
Pan kanału na YouTube nie prowadzi, ale bardzo popularny serwis poświęcony NBA już tak.
Zbudowałem ciekawą społeczność, owszem. Dość ciekawie i w przystępny sposób pisałem o NBA. Wtedy portale o podobnej tematyce zakładało wielu, jednak ich już na rynku nie ma. Znowu, uważam, że nie jest sztuką biec z maksymalną prędkością przez 50 metrów i stanąć, tylko sztuką jest biec i się nie zatrzymać. Z czasem tempo biegu samo się poprawi, do tego stopnia, że zacznie imponować ludziom. Ta pasja ma sens, jeśli ten ogień w tobie nie wygasa i jest codziennie. Do tego dochodzą slogany rodem z amerykańskich filmów, że jeśli masz marzenie, to musisz go bronić. Na początku pisałem o NBA, ale z perspektywy zwykłego kibica. Musiałem się więc w to wciągnąć, wiedzieć, jak pisać, określić, co jest ciekawe, żeby ludzi zachęcić. Zaczynaliśmy w 2011 roku. Można powiedzieć, że wraz z tą społecznością dorastaliśmy razem. Jeśli ktoś wtedy miał 15 lat, to za chwilę dobije do 30.
Na drodze do sukcesu zazwyczaj trzeba mierzyć się też z problemami, więc jak utrzymać ten ogień w sobie przez tyle lat?
Musisz w sobie głęboką zakorzenioną pewność siebie oraz wiarę we własne umiejętności. To się chyba wzięło z boiska, trochę od rodziców. W wieku dorosłym/ dojrzałym/ świadomym - nikt ci tego nie da. Jeżeli to masz i w to wierzysz, to po prostu idź. Ja wiedziałem, że portal się musi udać i to zrobię. Nie wiedziałem, jak ten sukces będzie dokładnie wyglądał i do czego właściwie zmierzam, ale wiedziałem, że jeśli zainteresuję tym odpowiednio dużą grupę ludzi, to będę mógł z tego żyć. Na początku czytało nas 50 osób, sami znajomi z koszykówki!
Cały czas jednak parłem, szukałem pomysłów, także na promocję. Przez 12 lat moja wiedza tak się powiększyła, mogę się tym bawić. Mam swój własny styl, bawię się nim. Moje opinie na temat graczy się zmieniają, co niektórym czytelnikom bardzo się nie podoba, ale ja nie oceniam koszykarzy z perspektywy ich kariery tylko ich bieżący performance.
Więcej artykułów o koszykówce w Trójmieście
Na koniec muszę zapytać o polski wątek w NBA, czyli Jeremy'ego Sochana. Czy San Antonio Spurs będzie stać na więcej niż w poprzednim sezonie?
Jeremy pokazuje niesamowity, wyrazisty charakter. Nie boi się zabierać głosu w najważniejszych kwestiach społecznych, jest pewny siebie, a jednocześnie potrafi się przyznać do błędu, śmiać się z samego siebie. To rzadkie cechy. W wakacje organizował np. improwizowany talent show na swoim Twitterze, gdzie oceniał ludzi na live. Widać, że ma pełen luz, a do tego ma instynkt boiskowy. Jeśli ktoś go szarpie, to ten nie pozostaje dłużny, tylko reaguje. To typowy "zadzior", który trafił do świetnej organizacji, nadzorowanej przez rewelacyjnego trenera Gregga Popovicha. Spurs nie wrzucają graczy w wąskie specjalizacje, ale uczą jak gra się w kosza, a kryterium wyboru w dużej mierze jest właśnie charakter. Uczą zawodników jak poruszać się po boisku, jak czytać grę, jak dzielić się piłką, jak pracować bez niej, kiedy i jak rzucać oraz masę innych rzeczy.
Wiele wskazuje na to, że Jeremy będzie teraz rozgrywającym. To on będzie inicjował akcje, rozrzucał piłki, szukał podań. Uważam, że to jest super kierunek. W wielu klubach zastanawialiby się, jak zestawiać razem jego i numer jeden draftu, 224-centymetrowego Victora Wembanyamę, bo de facto to jest ta sama pozycja. A tu się okazuje, że jest zaskoczenie. San Antonio nie będzie hegemonem, wygrają pewnie więcej meczów niż w poprzednim sezonie. Mają okres przejściowy, muszą wdrożyć Wembanyamę, zobaczyć, kogo potrzebują dookoła i jak ludzi szkolić. Jednak uważam, że ta drużyna będzie ciekawa do oglądania.
Wracając jeszcze do Wembanyamy, to będzie wielka atrakcja NBA. Chłopak przy 224 cm robi szpagaty, ma pełny wachlarz technicznych umiejętności. To już teraz jest "pan koszykarz", zawodnik o szerokim wachlarzu umiejętności, a nie tylko surowy dryblas, którego wzięli ze względu na potencjał i warunki. Nie wydaje się, żeby miał jakieś problemy natury zdrowotnej, jak niektórzy giganci przed nim. Jeśli się rozwinie, a wszystko na to wskazuje, to będzie wielkim graczem. Już teraz pokazuje, że się nie boi. Ma pełen luz. Oczywiście za chwilę pojawią się ambitni goście z innych drużyn, którzy zaczną go popychać, bić łokciami, nikt nie lubi jak się z go ośmiesza na oczach ludzi. Dlatego będzie trzeba Wemby'ego chronić i o ile będą omijać go kontuzje, to będzie fantastyczny zawodnik.