Tak Jeremy Sochan rozpoczął nowy sezon NBA! A Wembanyama...
Koszykarski świat z ekscytacją wyczekiwał debiutu w NBA Victora Wembanyamy, ale pierwszym meczem rewelacyjnego nastolatka mógł się trochę rozczarować. Solidne spotkanie rozegrał Jeremy Sochan, którego momentami ćwiczył jednak znakomity Luka Doncić. Słoweniec zaliczył triple-double i świetnymi akcjami przesądził o wyniku meczu San Antonio Spurs z Dallas Mavericks.
Zainteresowanie tym meczem, a będąc precyzyjnym - debiutem Victora Wembanyamy, było ogromne. Czekano na to przez ostatnie dni, tygodnie, miesiące, a nawet rok. Właściwie od momentu, gdy nastoletni Francuz przyjechał ze swoim zespołem do USA na dwa pokazowe mecze. Wypadł w nich znakomicie, amerykańska publiczność oszalała na jego punkcie. Wiadomo było, że będzie numerem jeden draftu, San Antonio Spurs wybrali go bez wahania, w czterech przedsezonowych występach mierzący 224 cm wzrostu koszykarski wybryk natury prezentował się bardzo dobrze i pokazał szereg znakomitych zagrań. W środę w hali Frost Bank Center w San Antonio czekało na niego ponad 18 tys. kibiców i media z całego świata. Atmosfera była niczym na finale NBA, na samo wyjście Wembanyamy z tunelu prowadzącego na boisko czekały na niego tłumy, dziesiątki dziennikarzy z bliska obserwowały samą rozgrzewkę.
Zobacz wideo Nowa rola Sochana w San Antonio
Ale na jakiekolwiek fajerwerki w wykonaniu wschodzącej gwiazdy NBA trzeba było czekać do czwartej kwarty. Wcześniej Wembanyama się męczył, dwie celne trójki w pierwszej połowie szybko zostały przysłonięte przez nadmiar niepotrzebnych fauli i straty, na twarzy Francuza malowała się frustracja. Trener Gregg Popovich zaufał mu jednak w połowie czwartej kwarty, gdy wynik wciąż się decydował, a Wembanyama miał już pięć fauli. Ryzyko się opłaciło.
Pięć minut Victora Wembanyamy. Ale to inny debiutant był lepszyPo powrocie na boisko Francuz szybko zdobył dziewięć punktów - trafił po podaniu nad obręcz, potem z dystansu i z półdystansu, wykonał też wsad w kontrze. W sumie w trakcie 23 minut Wembanyama zdobył 15 punktów (6/9 z gry, w tym 3/5 za trzy), miał pięć zbiórek, dwie asysty, dwa przechwyty i blok, ale także pięć strat i pięć fauli. Nieźle, z typowym już dla siebie spektakularnym momentem, ale biorąc pod uwagę oczekiwania - bez rewelacji.
W środę, jeśli chodzi o debiutantów, show Wembanyamie skradł młodszy od niego o miesiąc i niższy o osiem centymetrów Derreck Lively II. Środkowy Dallas Mavericks zdobył 16 punktów, miał 10 zbiórek i pokazał kilka efektownych, potężnych wsadów z trzeciego piętra. Lively II w tegorocznym drafcie został wybrany z numerem 12., ale w debiutanckim meczu w NBA wypadł lepiej niż numer 1.
Z drugiej strony Lively II miał ten komfort, że obok niego grał świetnie dysponowany Luka Doncić. Słoweński gwiazdor jest tak groźnym graczem, że potrafi wiązać obronę rywali wokół siebie, a potem wybierać najlepsze rozwiązania. W środę zwykle wybierał te dobre, w polu trzech sekund korzystał z nich Lively II. Ale i indywidualne akcje Doncicia były znakomite, Słoweniec wielokrotnie przećwiczył w obronie Jeremiego Sochana, wysokie umiejętności i doświadczenie wygrały z młodzieńczą werwa. W sumie lider Mavericks zdobył 33 punkty, miał 14 zbiórek i 10 asyst.
Luka Doncić wygrał mecz, Jeremy Sochan zaczął lepiej niż w poprzednim sezonieI to właśnie Doncić "zamknął" mecz w San Antonio. Spurs prowadzili 117:115 na dwie i pół minuty przed końcem, ale w ostatnich minutach trochę się pogubili i końcówka należała do Mavericks. Goście wygrali ją 11:2, a cały mecz 126:119. Doncić w tym czasie rzucił sześć punktów, miał dwie asysty i przechwyt, kiedy wyrwał Sochanowi piłkę po zbiórce w ataku. Jego triple-double w pierwszym meczu sezonu przy zdobyciu minimum 30 punktów to rzadki przypadek w historii ligi - wcześniej udało się to tylko Oscarowi Robertsonowi oraz Janisowi Andetokunmpo.
Sochan wyszedł w pierwszej piątce, grał przez 29 minut, głównie jako rozgrywający. Rzucił 13 punktów, miał osiem zbiórek i pięć asyst, a do tego przechwyt, trzy straty oraz cztery faule. Wykonał jeden efektowny wsad, miał ładną asystę przy wsadzie z powietrza Keldona Johnsona.
To, co rzucało się w oczy w grze 20-letniego Polaka, to problemy z wykończeniem akcji. Sochan kilkakrotnie podejmował próby wejść pod kosz i atakowania obręczy, ale był w nich nieskuteczny. Miał 2/8 za dwa i były to głównie rzuty z bliska. Poza tym Sochan z połowicznym skutkiem rzucał też z dystansu (2/4) oraz z wolnych (3/6). Ale jego statystyki z pierwszego meczu nowego sezonu przewyższają te z całych debiutanckich rozgrywek - Polak w poprzednim sezonie miał średnio 11,0 punktu, 5,3 zbiórki i 2,5 asysty, a za trzy miał ledwie 25 proc. skuteczności.
Najlepszym strzelcem Spurs był w środę Devin Vassell, który rzucił 23 punkty. 17 dodał Johnson, a 16 Trre Jones, jedyny typowy rozgrywający w składzie, który zwykle zmieniał Sochana. Jones był skuteczniejszy od Polaka, jeśli chodzi o wykończenie akcji, miał też pięć zbiórek i sześć asyst.
Spurs, najmłodszy zespół w NBA, który w poprzednich rozgrywkach miał słabiutki bilans 22-60, zaczęli sezon od porażki, a kolejne spotkanie rozegrają w nocy z piątku na sobotę czasu polskiego. Przeciwnikiem będą Houston Rockets, którzy w pierwszym meczu zostali rozbici w Orlando przez Magic - przegrali aż 86:116.