Nie miałam ochoty na tę książkę. Po co mi prawie 600 stron tekstu o rewolucjonistce sprzed ponad 100 lat, którą komuniści uczynili swoją patronką. Ale Kostyrko umie pisać zajmująco. Udowodniła to już w biografii "Tancerka i zagłada. Historia Poli Nireńskiej" żony Jana Karskiego, która podobnie jak Luksemburg uwolniła się z okowów czasu, środowiska i żyła, jak chciała.
Z Różą Luksemburg mieli problem jej współcześni i komuniści, którzy chcieli ją mieć na sztandarach. Nie była ani komunistką, ani socjaldemokratką, pisze Kostyrko, tylko dziewiętnastowieczną socjalistką z carskiej Rosji, która rewolucję traktowała serio. Rewolucjonizm był jej postawą, stosunkiem do świata. W 1905 r. z bezpiecznego Berlina przyjechała do Warszawy, żeby zobaczyć powszechny strajk robotników. Zamknięto ją wówczas w otoczonym złą sławą X Pawilonie Cytadeli.