- Nawet ci, którzy przystąpili do powstania, w pewnym momencie zaczęli racjonalizować to, czy im się to opłaca - powiedział w rozmowie z DoRzeczy.pl Tadeusz Płużański, historyk i publicysta.
DoRzeczy.pl: W nocy z 29 na 30 listopada 1830 r. wybuchło powstanie listopadowe. Czy można powiedzieć, że był to zryw ludzi, którzy nie zgadzali się na rosyjską dominację w Polsce?
Tadeusz Płużański: Bez wątpienia był to zryw antyrosyjski. Pewnie dlatego później, szczególnie w czasach PRL, był wymazywany w historii. Jak to Polacy przeciwko Rosjanom? Przecież to zawsze była miłość i przyjaźń. To była ważna próba wybicia się na niepodległość, odzyskania części straconej Rzeczpospolitej. W dużej mierze walka straceńcza. Większość zdawała sobie z tego sprawę. To, co jest istotne również dzisiaj to fakt, że tam mocno ścierały się ze sobą dwa nurty.
Jakie?
Nurt polski, niepodległościowy z nurtem zdrady narodowej. Jeśli powstanie miałoby mieć szansę, to musiała być współpraca Polaków, jednoznacznie przeciwko okupantowi i zaborcy. Tutaj nawet ci, którzy przystąpili do powstania, w pewnym momencie zaczęli racjonalizować to, czy im się opłaca, czy nie stracą za dużo. Szczególnie generalicja zawaliła sprawę, podejmując działania stopujące, wyhamowujące sytuację. Zabrakło tego, co potem nam pięknie wybrzmiało w trakcie powstania styczniowego. Wtedy ten „obóz Targowicy” był mniejszy, a szczególnie wyszło to w okresie odzyskiwania niepodległości. Tutaj zwyciężyło stronnictwo kunktatorstwa, że bezpieczniej żyć pod batem, ale życia nie stracić. To przesłanie i przestroga, żeby traktować powstanie listopadowe jako straconą szansę. Oczywiście pozostaje pytanie, czy ta szansa była. Mieliśmy entuzjazm garstki młodych podchorążych, potem przełożony na zmagania polskiej armii. To było za mało, by przekonać kunktatorów i „targowiczan”.
Jak dziś wygląda pamięć o powstaniu listopadowym?
Powstanie listopadowe ma to nieszczęście, że było powstaniem przegranym, a po drugie, że zostało przysłonięte przez powstanie styczniowe, które było mitem założycielskim II RP jako bliższe w czasie, dłuższe i mające szansę na zwycięstwo przy sprzyjającej sytuacji międzynarodowej. Rzeczywiście, to powstanie jest przykurzone, ale dla młodych ludzi powinno stanowić ciekawy wzorzec. Szukałbym pewnych analogii wśród mitu, który wciąż jest żywy w młodym pokoleniu, czyli w micie Żołnierzy Wyklętych. To właśnie młodzi, którzy idą na barykady w beznadziejnej walce. To nieco zapomniana historia, która dzisiaj nie promieniuje aż tak bardzo.
Dyskusje o powstaniach wyrażają polskiego ducha. To polski gen wolności, który nas doprowadził do II Rzeczpospolitej. Nie można powiedzieć, że to było tylko powstanie styczniowe, to był ciąg represji ze strony zaborców, a z drugiej strony ciąg zrywów, którym zawdzięczamy wolną Polskę. Każda cegiełka jest tu szalenie istotna. Powstanie listopadowe to również piękne wojsko. Pamiętam, że zbierając jako dziecko żołnierzyki, to epoka powstania listopadowego wydawała mi się najbardziej barwna, wspaniale wyglądająca kawaleria. To była regularna armia, która wypowiedziała posłuszeństwo, powstanie styczniowe to było już powstanie partyzanckie. Ta atrakcyjność wizualna powinna działać. Warto wracać do powstania listopadowego.
Czytaj też:
Dr Brzeski: W Polsce jaczejka prorosyjska jest silniejsza niż w FinlandiiCzytaj też:
Prof. Dudek: Twarda linia PO została zapoczątkowana i będzie kontynuowana