Najlepsza jedenastka sezonu 2023/24 w Premier League ...
Źródło: Agencja BE&W
Kilkunastu pasjonatów Premier League, kibice zarówno drużyn topowych, jak i tych mniej znanych. To my, redakcja AE!
Sezon Premier League dobiegł końca, znamy już wszystkie rozstrzygnięcie drużynowe, znamy część nagród indywidualnych. Przyszedł czas, żeby poznać najlepszych jedenastu zawodników tej kampanii według portalu Angielskie Espresso. Wybór nie był łatwy, a każdą pozycję można było obsadzić w zasadzie kilkoma nazwiskami. Ostatecznie dokonaliśmy jednak selekcji, a przed Wami jedenastu wspaniałych, którzy najlepiej zapamiętają rozgrywki 2023/24.
JORDAN PICKFORD
Nasze zestawienie rozpoczynamy od bramkarza czwartej najlepszej obrony minionych rozgrywek. Długo spieraliśmy się, czy na miejscu Jordana Pickforda nie powinien zasiąść Guglielmo Vicario, ale ostatecznie odsunęliśmy Włocha do lamusa. Dlaczego?
Pickford w tym sezonie Premier League zachował aż 11 czystych kont. To drugi najlepszy wynik w całej stawce. Więcej meczów na zero z tyłu zagrał tylko David Raya, ale trzeba przyznać, że miał on zdecydowanie łatwiejsze zadanie niż golkiper Evertonu. Dość powiedzieć, że Pickford w minionej kampanii zanotował aż 123 interwencje. Z kolei Raya odnotował już jedynie 46 obronionych uderzeń.
Zawodnik liverpoolczyków w kilku spotkaniach potrafił wchodzić w prawdziwy trans i w pojedynkę zdobywał cenne punkty dla swojego klubu. Pomimo że jego bramka była bardzo często bombardowana seriami strzałów przez rywali, potrafił regularnie stawać na wysokości zadania. Świadczy o tym jedynie 52 stracone gole The Toffees w całym sezonie, lepsze w tej statystyce były jedynie trzy zespoły. Podstawowy bramkarz reprezentacji Anglii uplasował się też w czołówce klasyfikacji golkiperów z największą liczbą wypiąstkowanych, a także złapanych dośrodkowań oponentów.
WILLIAM SALIBA
Saliba ląduje w naszej jedenastce sezonu drugi raz z rzędu i trudno się dziwić. Arsenal zakończył bowiem rozgrywki 2023/24 z najlepszą defensywą w Premier League pod względem liczby straconych bramek i czystych kont. Francuz udowodnił po raz kolejny, że jest piłkarzem, wokół którego można budować drużynę o wielkich ambicjach.
Świetny w defensywie, bardzo dobry, jeśli chodzi o konstruowanie akcji i przede wszystkim równy, godny zaufania: takich cech szuka każdy trener u środkowego obrońcy. W przypadku 23-latka imponuje dodatkowo to, że w meczach z rywalami z najwyższej półki potrafił wspiąć się na wyżyny i zagrać niczym prawdziwy szef. Zresztą, wystarczy tylko przypomnieć jego genialny występ w niedawnym prestiżowym spotkaniu z Manchesterem United.
Z każdym kolejnym miesiącem wydłuża się lista napastników schowanych do kieszeni przez Salibę i choć na początku współpracy z Mikelem Artetą wydawało się, że Hiszpan nie ufa utalentowanemu Francuzowi, to teraz widzi w nim absolutnego pewniaka. No i nic dziwnego, bo już teraz to fenomenalny stoper, a dalej się rozwija. Ciekawe, jak wysoko wisi jego sufit.
JARRAD BRANTHWAITE
Jeżeli myśleliście, że chwalenie defensywy Evertonu zakończyło się na ostatnim zdaniu poświęconym Pickfordowi, to byliście w dość dużym błędzie. Na równie duże brawa zasłużył bowiem lider ich bloku obronnego – Jarrad Branthwaite. Anglik przez właściwie całe rozgrywki był pewnym i piekielnie solidnym punktem ekipy Seana Dyche’a. Pół żartem, pół serio powiedzenie „polegać, jak na Zawiszy” można było zmienić na „polegać, jak na Branthwaitcie”.
Młody stoper zespołu z niebieskiej części Merseyside bardzo często meldował się w naszych cotygodniowych jedenastkach kolejki. Dobitnie świadczy to o jego wspomnianej solidności i regularnej wysokiej dyspozycji. Wybornie spisywał się w pojedynkach o piłkę i elemencie destrukcji ofensywnych zapędów kolejnych przeciwników. Doskonale wykorzystywał też swoje nieprzeciętne warunki fizyczne (mierzy aż 195 centymetrów wzrostu) do triumfowania w starciach powietrznych.
Bez jego świetnej formy Everton na pewno nie byłby czwartą najszczelniejszą defensywą w całej lidze (mniej bramek od nich straciły tylko drużyny z podium ligowej tabeli). A przez to, w obliczu odjęcia ośmiu punktów, The Toffees zapewne zdecydowanie bardziej musieliby obawiać się widma spadku do zaplecza angielskiej ekstraklasy.
GABRIEL MAGALHÃES
Saliba Salibą, ale nie można zapomnieć o jego partnerze. Łatwo zapomnieć, że Magalhães w pierwszych trzech kolejkach zaczynał na ławce, bo potem udowodnił, że jest kluczowym ogniwem drużyny. Gabriel świetnie współpracował z Francuzem i w ich przypadku proste jeden plus jeden dawało więcej, niż dwa.
Siła fizyczna i dobre operowanie piłką sprawiały, że idealnie wpasował się w koncepcję Mikela Artety jako nierozłączny partner kolegi, z którym zagrał w parze od pierwszej minuty w 34 meczach zakończonej właśnie kampanii Premier League. Brazylijczyk wciąż jest chyba trochę niedoceniany, głównie przez to, że przyćmiewa go wspomniany już partner ze środka obrony Arsenalu. My jednak nie mamy wątpliwości – świetna postawa defensywy Kanonierów to efekt współpracy właśnie tego duetu i trudno wyróżnić jednego z nich, pomijając drugiego.
W przypadku 26-latka warto też docenić jego przydatność w ataku. Mierzący 190 centymetrów zawodnik stwarzał gigantyczne zagrożenie przy stałych fragmentach gry. Trzeba przyznać, że swoimi czterema bramkami (co i tak stanowi drugi wynik wśród wszystkich obrońców w lidze) nie wycisnął chyba maksa z tego, co miał.
RODRI
Jakim cudem pominięto go na liście nominowanych do oficjalnej nagrody dla gracza sezonu Premier League? Szczerze mówiąc – nie rozumiemy. Rodri to serce i mózg mistrzów kraju. Bez niego Manchester City traci naprawdę dużo jakości, a przecież to drużyna naszpikowana wręcz gwiazdami.
Sądzicie, że to słowa na wyrost? No to przypomnijmy, że Obywatele przegrali w bieżącym sezonie ligowym trzy spotkania – we wszystkich Hiszpan pauzował za kartki. Czego więcej chcieć, aby udowodnić, że dla Pepa Guardioli to człowiek niezastąpiony? Ano tak, może słów samego Katalończyka, który w lutym nazwał go „najlepszym pomocnikiem świata”.
???? Pep Guardiola: “Rodri is the best midfielder in the world right now”.
“He’s unbelievable, he’s really able to do everything…”.
“What a signing for Man City! Remember: what we've done, without him… it would've been difficult”. pic.twitter.com/KxOwKSFAfY
— Fabrizio Romano (@FabrizioRomano) February 19, 2024
Dzięki Rodriemu City może kontrolować mecze. Świetnie się ustawia, ma idealne wyczucie doskoku w pressingu, a jego procesor stale błyskawicznie analizuje sytuację na boisku, by wykoncypować optymalne podania. I choć nie zawsze są one bardzo efektowne, to trudno znaleźć lepszego piłkarza, jeśli chodzi o efektywność w odpowiednim ukierunkowywaniu ataków pozycyjnych. Talizman nowych-starych mistrzów kraju poprawił też swój rekord, jeśli chodzi o wyniki liczbowe w sezonie Premier League, trafiając do siatki osiem razy i dorzucając do tego dziewięć asyst.
DECLAN RICE
Miał odmienić Arsenal. Popchnąć go do mistrzostwa. Może i Kanonierzy nie sięgnęli po tytuł, ale nie można powiedzieć, że Rice rozczarował. Wszedł na Emirates jak po swoje i stał się boiskowym liderem The Gunners. Najdroższy transfer sezonu 2023/24 w Premier League pokazał, że był wart tych 105 milionów funtów.
Wniósł jakość piłkarską, ambicję i stał się motorem napędowym. Początkowo Mikel Arteta ustawiał Anglika na pozycji defensywnego pomocnika, potem jednak zdecydował się przesunąć go wyżej i zagwarantować mu więcej swobody. W tej roli wychowanek West Hamu również odnalazł się świetnie, co zresztą widać po wykręcanych przez niego w drugiej połowie sezonu liczbach (choć tu pomogły też asysty ze świetnie bitych rzutów rożnych). Siedem goli i osiem finalnych podań to wynik, którym Rice mógł zaskoczyć niejedną osobę. Ale stanowi też dowód, że cały czas ewoluuje. A już teraz jest przecież absolutną topką na swojej pozycji.
Tego dowodzi też zresztą fakt, że nie było po nim widać właściwie żadnych problemów z przeniesieniem świetnej postawy w barwach Młotów na nowy, mierzący zdecydowanie wyżej klub. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że Rice’owi nie robi różnicy to, w jakim zespole gra. On wciąż odbiera, napędza, przechwytuje, rządzi na murawie i ciągnie zespół ku lepszym wynikom. O takich właśnie liderów chce się opierać ekipę.
COLE PALMER
Jest spore prawdopodobieństwo, że nawet najwięksi orędownicy talentu Palmera nie wierzyli, że wychowanek Obywateli aż tak spektakularnie wystrzeli już w pierwszej kampanii na Stamford Bridge. Sezon zaczynał jeszcze w barwach Manchesteru City, strzelając bramkę w spotkaniu o Tarczę Wspólnoty. Transfer do Londynu został sfinalizowany 1 września, a pierwszy raz od początku zagrał dopiero w siódmej serii gier przeciwko Fulham.
Mimo to przez większość rozgrywek właściwie stanowił jednoosobową armię, doprowadzając zespół The Blues na szóstą lokatę. I trzeba to uznać za spory sukces. Palmer czarował, zachwycał, ekscytował. Nad jego dynamiką i poruszaniem się po murawie można się jedynie rozpływać. Zapierał dech w piersiach, gdy w końcówce spotkania z Manchesterem United w dwie minuty wywrócił wynik o 180 stopni.
Z zimną krwią „Cold Palmer” raz za razem skutecznie pokonywał golkiperów z jedenastu metrów. Potrafił też zapakować czwóreczkę Jordanowi Pickfordowi. W 33 ligowych występach dla The Blues strzelił w sumie 22 bramki i dołożył aż 11 asyst. Absolutnie kosmiczne liczby, zwłaszcza biorąc pod uwagę problemy zespołu ze Stamford Bridge. Pod względem bramek dobił do najlepszego wyniku w karierze legendarnego Franka Lamparda (wiemy, że trochę inna pozycja, ale i tak robi wrażenie). Niesamowity sezon w wykonaniu 22-latka i dlatego to właśnie on w opinii redakcji AE został wybrany graczem roku w Premier League.
Cole Palmer is the fifth different Chelsea player to be directly involved in 30+ goals in a single Premier League season.
◎ Jimmy Floyd Hasselbaink (00/01) ◎ Frank Lampard (04/05, 09/10) ◎ Didier Drogba (09/10) ◎ Eden Hazard (18/19) ◉ Cole Palmer (23/24)
Welcome… pic.twitter.com/1U9OyXtM5w
— Squawka (@Squawka) May 5, 2024
MARTIN ØDEGAARD
Generał. Dyrygent. Maestro. Martina Ødegaarda w tym sezonie Premier League można opisać naprawdę w różny sposób. Zawsze będzie to jednak określenie równie barwne i poetyckie, jak jego gra. Norweg był kluczowym ogniwem zespołu Kanonierów. Swoją niesamowitą kreatywnością i boiskową inteligencją ciągle potrafił sprawiać, że jego partnerom grało się lepiej oraz otwierały się przed nimi doskonale szanse.
Wyśmienicie spisywał się w roli kreatora ataków The Gunners. Niejednokrotnie doskonale potrafił też sam wykańczać akcje ekipy z czerwonej części północnego Londynu. Zdobycie ośmiu goli i dziesięciu asyst nikogo samo w sobie nie powala na kolana. Jednak w kontekście Ødegaarda zdecydowanie nie są to statystyki, które oddają jego realny wpływ na grę Armatek.
W przypadku reprezentanta Norwegii zdecydowanie bardziej miarodajne są same wyniki i dorobek punktowy Arsenalu, który w bardzo dużej mierze nie miałby prawa bytu bez jego kapitalnej formy. Nawet, gdy The Gunners nie szło, to najczęściej właśnie Norweg pozostawał pozytywnym aspektem w drużynie Kanonierów.
PHIL FODEN
Piąty raz z rzędu piłkarz Manchesteru City sięga po nagrodę dla najlepszego zawodnika gracza przyznawaną przez Premier League. W ostatnich czterech sezonach to wyróżnienie zdobywali Kevin De Bruyne (dwukrotnie), Rúben Dias oraz Erling Haaland. Tegoroczna nagroda (choć my akurat wybraliśmy inaczej) to potwierdzenie niesamowitego rozwoju prawdziwej perełki, która rozbłysła w rękach Pepa Guardioli.
Foden dostał bardziej istotną rolę w drużynie katalońskiego szkoleniowca wobec odejść latem Riyada Mahreza i İlkaya Gündoğana, a także słabszej dyspozycji Jacka Grealisha i długiej rekonwalescencji De Bruyne, po raz pierwszy przekraczając w lidze barierę 2500 minut.
Zdecydowanie odnalazł się w roli jednego z liderów Obywateli, co jest potwierdzeniem słów, jakich Pep kiedyś użył, określając go jako „najbardziej utalentowanego piłkarza, jakiego kiedykolwiek widział”. Foden z futbolówką przy nodze potrafi wszystko, ma niewiarygodną zwinność i potrafi ekspresowo podejmować właściwe decyzje. Jest wręcz graczem kompletnym, a mówimy tu o 23-letnim piłkarzu.
Pakował piłkę do siatki rywali 19-krotnie, w dodatku dołożył też osiem ostatnich podań. Największe wrażenie zrobiły dwa hat-tricki – przeciwko Brentford i Aston Villi, dublet w derbowym starciu z Manchesterem United czy dwa trafienia w pieczętującej mistrzostwo konfrontacji z West Hamem. Foden jako Anglik oraz wychowanek, który przeszedł drogę od młodego talentu do absolutnego topu, stanowi nie lada inspirację dla najmłodszych adeptów piłkarskiego rzemiosła.
ERLING HAALAND
Właściwie w każdym momencie tego sezonu można było usłyszeć pewne głosy krytykujące postawę Erlinga Haalanda. Rzeczywiście Norweg miał zdecydowanie więcej słabszych chwil niż chociażby w ubiegłorocznych rozgrywkach, ale pamiętajmy, że podczas poprzedniej kampanii bił on rekord za rekordem. W tym sezonie ograniczył się „tylko” do wygrania korony króla strzelców.
Ostatecznie w 31 ligowych potyczkach zdobył 27 bramek, a także zanotował pięć asyst. W decydującej fazie sezonu powrócił do wysokiej formy strzeleckiej po kilku spotkaniach z pustym przebiegiem. Pokazał jednak dobitnie, że jest zawodnikiem najwyższej klasy, który w każdej chwili może się przebudzić i przechylać szalę zwycięstwa na korzyść swojej drużyny.
Szczególnie istotna okazała się fenomenalna dyspozycja strzelecka Norwega na finiszu tegorocznych rozgrywek. Były snajper Borussii Dortmund w swoich ostatnich siedmiu ligowych rywalizacjach zdobył aż dziewięć goli! Dublet z Tottenhamem oraz cztery gole przeciwko Wolves były idealnym zwieńczeniem kolejnej kosmicznej kampanii w wykonaniu 23-latka.
OLLIE WATKINS
Jeszcze przed startem tego sezonu zapewne naprawdę niewielu przewidywało, że Watkins będzie choćby w stanie powalczyć o znalezienie się w tego typu zestawieniach po ostatniej kolejce. Postęp, który poczynił angielski napastnik przez ostatni rok nie pozostawia jednak żadnych złudzeń. W pełni zasłużył na znalezienie się w jedenastce sezonu.
Ba! Śmiało może też kandydować do miana najlepszego zawodnika Premier League. 19 bramek, 13 asyst, drugie miejsce w klasyfikacji strzelców, najlepszy asystent ligi, lider Aston Villi, która niespodziewanie wywalczyła historyczny awans do Champions League – zasługi Watkinsa w tej kampanii wyglądają spektakularnie. 28-latek rzeczywiście był główną postacią The Villans.
Anglik był jednym z czterech zawodników, którzy w tym sezonie osiągnęli tzw. double-double, a więc dwucyfrowy dorobek w statystyce goli oraz ostatnich podań. Watkins wykręcił też drugi najlepszy wynik w klasyfikacji kanadyjskiej, ustępując jedynie Palmerowi. Jednym słowem: był po prostu niesamowity!