Otoczona wielkimi borami wioska gdzieś na terenie południowego Mazowsza, koniec X w. Mieszko I właśnie zjednoczył plemiona polskie i utworzył nowe państwo, ale do mieszkańców wioski ta wieść jeszcze nie dotarła. Siedzą w chatach oświetlonych ogniem z pieca i jedzą posiłek obfitszy niż zazwyczaj. Może pojawił się w nim nawet kawałek słoniny lub wędzonej ryby. Nagle słychać walenie w drewniane drzwi, do chaty wpada wielki, włochaty stwór z ogromną paszczą. To turoń – maszkara, która miota się po chacie ku uciesze dzieciaków i dorosłych oraz na dobrą wróżbę dla wszystkich.
Jak uważał ojciec współczesnej etnografii Oskar Kolberg, który w XIX w. prowadził badania nad kulturą ludową Polski, postać turonia, czyli człowieka przebranego za straszliwe zwierzę, może być spuścizną po obyczajach dawnych Słowian. "Tur w językach wschodnich jest wyrazem obcym, a znaczy byka – należy więc do pojęć i obrzędów pogańskiej Słowiańszczyzny, gdzie tur był emblematem Słońca, na cześć zaś jego obchodzono święto Turzycami zwane" – pisał w jednym ze swoich dzieł Kolberg. Dzisiaj postać turonia wiązana jest raczej ze Szczodrymi Godami, czyli jednym z najważniejszych świąt naszych przodków, obchodzonym w czasie przesilenia zimowego, na długo zanim przekształcone zostało w Boże Narodzenie. Pytanie tylko, czy takie święto rzeczywiście istniało w prasłowiańskiej kulturze? I co właściwie świętowali nasi przodkowie?