PZPN pójdzie za ciosem? "To zmobilizuje wszystkie kluby”
- Na kursie na dyrektora sportowego PZPN było bardzo dużo ciekawych wykładów, jak choćby ten w wykonaniu dyrektora Newcastle United. Patrzyliśmy na niego jak w obrazek Dobrze, że to idzie w tym kierunku i mam nadzieję, że PZPN wprowadzi do podręcznika licencyjnego konieczność zatrudniania dyrektorów sportowych. Wydaje mi się, że to zmobilizuje większość klubów do tego, aby się otaczały osobami, które mają wiedzę w tej przestrzeni – powiedział nam Paweł Golański, dyrektor sportowy Motoru Lublin.
Michał Białoński, Polsat Sport: Po ponad trzech latach w roli dyrektora sportowego Korony Kielce piastuje pan tę funkcję w Motorze Lublin. O ile Korona długo była klubem miejskim, ale od 2018 r. prowadzi ją niemiecka rodzina Hundsdorferów. Motor z kolei należy do jednego z najpotężniejszych polskich biznesmenów, jacy inwestują w rodzimy futbol – Zbigniewa Jakubasa. Czy w Lublinie ma pan grubszy portfel na pozyskiwanie nowych zawodników? Czy wręcz przeciwnie, dobra gospodarność sprowadza się również do racjonalizacji wydatków.
ZOBACZ TAKŻE: Nagły zwrot akcji, Vinicius jednak bez Złotej Piłki. Jest reakcja. Już zapowiedział, co zrobi
Paweł Golański, dyrektor sportowy Motoru Lublin: Na pewno zdaję sobie sprawę z tego, że prezes Jakubas inwestuje w Motor i rozwija ten klub. Wystarczy prześledzić historię Motoru, odkąd zainwestował weń pan Jakubas. Gdzie klub był wtedy, a gzie znajduje się teraz. Naprawdę to poszło w dobrym kierunku. Jest świetna infrastruktura, z czterema boiskami, jednym przykrytym. To kapitalna baza, która powstała nie tylko z myślą o pierwszym zespole, ale też o całej akademii.
Nie tylko w Lublinie, ale w całym województwie wiele osób jest szczęśliwych, że człowiek, który z sentymentem patrzy na Motor, bo jest z Lublina i niejednokrotnie podkreślał, że w dzieciństwie chodził na mecze, tak kieruje klubem. To ważne aspekty, że jednak takie osoby chcą być w sporcie i wspierają polską piłkę.
Wróćmy jednak do pańskiej roli.
Co do tego, jak będzie wyglądało budowanie zespołu na kolejną rundę, zdaję sobie sprawę z tego, że jesteśmy klubem, który dopiero awansował do Ekstraklasy. Przyglądamy się naszemu składowi i zastanawiamy się nad tym, gdzie musimy poczynić wzmocnienia, aby cały klub się rozwijał. Moja rola w Motorze jest taka, aby trener Stolarski, który jest z młodego pokolenia, ale wykonuje dobrą pracę, miał jak największe wsparcie. Trener jest bardzo ambitny i chce budować zespół na swoich zasadach. Niezwykle ważne jest to, abyśmy dołożyli brakujące klocki, aby tryby tak pracowały, żeby każdy w Lublinie był zadowolony, że mamy Ekstraklasę. I przede wszystkim, powtórzę jeszcze raz, robimy postęp z roku na rok.
Paweł Golański o najmłodszym trenerze Ekstraklasy - Mateuszu StolarskichMateusz Stolarski jest zdecydowanie najmłodszym trenerem w lidze, ma dopiero 31 lat i mógłby być młodszym synem największego trenerskiego weterana Jacka Zielińskiego z Korony, który ma 63 lata. Stolarski przejął zespół w marcu, po kontrowersyjnym Goncalo Feio, i z przytupem wywalczył awans do Ekstraklasy, kosztem Arki Gdynia. Jak się panu pracuje z trenerem Stolarskim?
Ja nie będę oceniał pracy Goncalo Feio, bo w okresie jego pracy nie było mnie w Motorze. Natomiast widzę, jaką pracę wykonuje Mateusz Stolarski. Przede wszystkim to trener młodego pokolenia, ze swoim pomysłem. Widać, że chce się rozwijać i ma bardzo dobry kontakt z zespołem. Jest konkretny. Kiedy trzeba użyć mocnych słów, jest w stanie to zrobić, a kiedy trzeba, kolokwialnie ujmując, pogłaskać piłkarza, również i to potrafi. Zatem ma balans, który jest niezwykle ważny.
Wiadomo, trenera zawsze rozliczają wyniki i na tę chwilę Mateusz robi dobry wynik. Przede wszystkim widzę powtarzalność w grze Motoru i to mnie bardzo cieszy. Z beniaminkami często się dzieje tak, że w momencie nawet małego kryzysu zmieniana jest taktyka, ustawienie itd. Ja widzę u trenera Stolarskiego konsekwencję, jego pomysł na grę jest kontynuowany. Nawet gdy zdarzają się dwie, trzy porażki z rzędu, to absolutnie nie panikuje. Wręcz przeciwnie, zastanawia się, co poprawić i to się przekłada na poprawę wyników, jak wyjazdowe zwycięstwo nad Lechem Poznań, które nastąpiło zaledwie trzy dni po porażce w Pucharze Polski z Unią Skierniewice, po której „mental” na pewno mocno spadł. Na dodatek w Poznaniu drużyna kontrolowała przebieg meczu. W kontekście rozwoju zespołu jest niezwykle ważne, że wizja prowadzenia drużyny przez trenera jest niezmienna. On wierzy w to, co robi. I to dla mnie, jako dyrektora, jest bardzo ważne.
Paweł Golański o polityce transferowej Motoru LublinPodejrzewam, że jak większość klubów Ekstraklasy, myślicie o wzmocnieniu ataku. Wasi najlepsi strzelcy Samuel Mraz i Piotr Ceglarz mają po trzy bramki. Jak na 13 meczów nie jest to liczba powalająca z nóg.
Jeśli chodzi o transfery, to jesteśmy na etapie rozmów i przyglądania się naszym piłkarzom. Sezon jest w pełni. W piłce nożnej można zakładać pewne rzeczy, natomiast scenariusze czasami się zmieniają, bo dochodzą urazy, tematy, których człowiek nie przewidzi. Tak jak zdarzyło się z naszym pierwszym bramkarzem Ivanem Brkiciem, który doznał poważnej kontuzji. Nie mieliśmy w planie sprowadzania bramkarza, musieliśmy sobie to poukładać w głowie. Do bramki wskoczył Kacper Rosa, który np. w meczu z Lechem zagrał bardzo dobrze.
Co do przyszłych transferów, każdy nasz ruch będzie bardzo przemyślany. Chcemy zbilansować naszą kadrę. Uczynić ją na tyle szeroką, aby w razie kartek i urazów trener miał spokojną głowę, bo będzie na kogo postawić. Nie jest tajemnicą, że każdy trener, prezes, czy dyrektor chciałby mieć na każdej pozycji po dwóch wartościowych zawodników do rywalizacji o miejsce na boisku. I będziemy szli w taką stronę. A co do konkretnych ruchów transferowych postawimy na hermetyczność. Wiemy, jak działa rynek. Transfery lubią ciszę, bo jest wiele drużyn, które się rozglądają za poszczególnymi piłkarzami. Mówiąc uczciwie, niejednokrotnie nazwiska się przewijają w większości klubów i ten, kto jest sprytniejszy, kto potrafi podjąć decyzję szybciej na pewno na tym zyskuje. I my tak do tego podejdziemy.
Paweł Golański o rynku dyrektorów sportowych w PolsceJak pan postrzega rynek dyrektorów sportowych w Polsce? Czy świadomość w klubach o konieczności ich zatrudniania jest już wystarczająco duża? Coraz mniej jest ośrodków, które działają po omacku, bez know-how? Wydaje się, że w Ekstraklasie nastąpił postęp pod tym względem, a i PZPN robi swoje, organizując kursy na dyrektorów sportowych, dzieląc się wiedzą i doświadczeniami.
Zawsze trzeba się uczyć od najlepszych. Dlatego dobrze się dzieje, że PZPN idzie w takim kierunku. Pamiętam, gdy rozpoczynaliśmy pierwszą edycję kursu na dyrektora sportowego, to rodziło się dużo znaków zapytania. Czy rzeczywiście to będzie dobre, czy nam się przyda w naszej pracy? Ja mogę z czystym sumieniem odpowiedzieć twierdząco. Zaliczyłem wiele ciekawych spotkań, wykładów, zebrałem sporo informacji, które można sobie poukładać i wykorzystać w swoim klubie. Niewątpliwie każdy z nas chce chłonąć jak najwięcej wiedzy, po to, aby kluby, w których pracujemy się rozwijały. Dobrze, że to idzie w tym kierunku i mam nadzieję, że PZPN wprowadzi do podręcznika licencyjnego konieczność zatrudniania dyrektorów sportowych. Wydaje mi się, że to zmobilizuje większość klubów do tego, aby się otaczały osobami, które mają wiedzę w tej przestrzeni.
Uważam, że każdy zawodowy klub powinien mieć dyrektora sportowego, czy dyrektora marketingu, każdy z nich zna się na swojej pracy. Prezesi są od spinania wszystkiego i dbania o to, aby od strony finansowej klub był dobrze poukładany. Powinniśmy iść w takim kierunku.
Na jakim wykładzie kursu PZPN-u najbardziej pan skorzystał?
W aspektach sportowych było bardzo dużo ciekawych wykładów, jak choćby ten w wykonaniu dyrektora Newcastle United, który opowiadał bardzo ciekawie. Patrzyliśmy na niego troszkę jak w obrazek, bo to jednak inne budżety, inne możliwości i cała organizacja pionu sportowego na innym poziomie niż standardy panujące w Ekstraklasie.
Wartościowy wykład dał nam też dyrektor Hajduka Split, ale wysłuchałem też z dużą uwagą jednodniowego panelu o organizacji Lecha Poznań. Szczególnie mam na myśli Akademię Lecha. Zawsze powtarzałem, że warto się wzorować na kimś, kto wykonuje dobrą robotę, a uważam, że Lech Poznań zbudował solidną akademię i jest parę rzeczy, które można od niego podpatrzeć i sukcesywnie wprowadzać w swoim środowisku.
Kto z Lecha był wykładowcą?
Prezes Piotr Rutkowski i dyrektor akademii Marcin Wróbel.
Przejdź na Polsatsport.pl