Szwajcaria. Pokonali jedną z najtrudniejszych tras górskich w kraju ...
Wspięli się na wysokość 2350 metrów, gdzie musieli iść wąwozami i wspinać się po stalowych linach, aby pokonać jedną z najtrudniejszych tras wspinaczkowych w kraju. Wytrwali turyści? Absolutnie. Chciwi złodzieje, którzy okradli krzynkę na datki, należącą do lokalnego klubu wspinaczkowego. Jak się okazuje, akcja musiała być dobrze przemyślana i zaplanowana, bo wymagała specjalistycznego sprzętu.
Jednym z krajów, którego znakiem rozpoznawczym są góry, jest Szwajcaria. Piękne, alpejskie krajobrazy przyciągają co roku tłumy turystów. Jednak warto wiedzieć, że tamtejsze góry znacznie różnią się od polskich Tatr. Aby zdobyć tam większość szczytów trzeba mieć specjalistyczny sprzęt wspinaczkowy i niemałe umiejętności. Obie z tych rzeczy posiadali złodzieje, którzy wspięli się na jedną z najtrudniejszych tras w kraju na przełęczy Gemmi nad wioską Leukerbad.
Zobacz wideo Za smażone ziemniaki z jajkiem sadzonym zapłacisz jak za zboże? W Davos to możliwe
Ten szlak jest nazywany via ferratą, z uwagi na fakt, że chcąc dotrzeć do celu, trzeba pokonać m.in. liny, oraz stopnie drabinki, które są przymocowane do skał. Trasa należy do kategorii z poziomem 5, co oznacza, że jest jedną z najtrudniejszych, informuje BBC. Skrzynka, która została zniszczona i okradziona, należy do lokalnego klubu wspinaczkowego. Były tam gromadzone datki, które pomagają w utrzymaniu trasy. "Co to za ludzie? Klub wspinaczkowy opiekuje się via ferratą bez wynagrodzenia, o nic nie prosimy, a teraz ktoś ukradł pieniądze przekazane na jej utrzymanie" - napisał klub.
Kiedy skrzynka została odnaleziona, była rozbita i pusta. Klub wspinaczkowy uważa, że akcja była starannie zaplanowana z wyprzedzeniem przez doświadczonych alpinistów, ponieważ do jej otworzenia były potrzebne narzędzia, jak podaje BBC. Dodatkowo wygląda na to, że złodzieje po opróżnieniu zawartości skrzynki kontynuowali swoją podróż na szczyt Dauberhorn, na wysokość 2941 metrów.
Niestety próba ustalenia tożsamości złodziei może być bardzo trudna, ponieważ z uwagi na dobrą pogodę w ciągu ostatnich dni trasą przeszło wielu alpinistów. Nie wiadomo też, ile dokładnie pieniędzy skradziono. Richard Werlen, który należy do grupy i jest przewodnikiem górskim, przekazał w rozmowie z portalem, że prawdopodobnie będzie to co najmniej 400 - 500 franków szwajcarskich. Z kolei klub dodał, że nie życzy źle złodziejom, ale mają nadzieję, że będzie ich dręczyło sumienie. Cała historia ma jednak pozytywne zakończenie. Werlen powiedział, że jeden z lokalnych dobroczyńców przesłał 500 franków, na utrzymanie trasy wspinaczkowej.