„Buddyzm uratował mi życie” - wyznała kiedyś Tina Turner. Jak ta ...
Od środy świat opłakuje Tinę Turner, jedną z najważniejszych wokalistek w historii muzyki popularnej. Mało kto jednak pamięta o tym, że "Królowa Rock'n'Rolla” była bliska śmierci już 50 lat temu. Bita i poniżana przez męża, w akcie desperacji próbowała popełnić samobójstwo. W szpitalu, do którego wtedy trafiła, zasugerowano jej, by ukojenia poszukała w buddyzmie. Dzięki tej religii piosenkarka najpierw znalazła siłę, by chcieć dalej żyć, a potem, by odejść od Ike'a Turnera. Wierna buddyjskim zasadom była do śmierci.
Bił ją często i z byle powodu. Do krwi, do nieprzytomności, do połamania szczęki. Normą były też obelgi, wyzwiska i gwałty, bo gdy Ike Turner miał akurat ochotę na seks, nie przejmował się tym, że Tina mówiła: nie. Ten koszmar trwał latami. Wielu ludzi po czymś takim nie byłoby w stanie normalnie funkcjonować, długo zmagałoby się z traumą. A Tina ruszyła do przodu, zaczęła nowy etap. Długo nie mówiła o swojej bolesnej przeszłości. A gdy już w wydanej w 1986 roku autobiografii „I, Tina: My Life Story” ujawniła, że mąż ją katował, dręczył psychicznie i wykorzystywał seksualnie, nie ujawniła, jak udało jej się podnieść po tych koszmarnych doświadczeniach.
Zrobiła to dopiero kilka lat temu, w kolejnej autobiograficznej książce, która w Polsce ukazała się pod tytułem "Bądź swoim szczęściem. Jak mądrość buddyzmu pomogła mi pokonać przeszkody życiowe". W jednym z promujących tę publikację wywiadzie stwierdziła wprost - „buddyzm uratował mi życie”. Nie była to przenośnia. Artystka wyznała bowiem, że zaczęła się interesować tą religią tuż po nieudanej próbie samobójczej. "Gdy zbliżałam się do trzydziestki, cierpiałam na depresję i borykałam się z całą masą problemów. W końcu sięgnęłam punktu krytycznego. Czułam taką bezradność, że próbowałam popełnić samobójstwo, biorąc całą buteleczkę tabletek nasennych. Na szczęście ludzie mnie znaleźli i zabrali do szpitala, gdzie zostałam uratowana. Kiedy po raz pierwszy obudziłam się w szpitalnym łóżku i zdałam sobie sprawę, że wciąż żyję, byłam rozczarowana. Myślałam wtedy, że śmierć jest moją jedyną ucieczką od bolesnych okoliczności" - wyznała Turner.
Rozmowy z ludźmiPrzed kolejną próbą odebrania sobie życia uchroniły ją rozmowy z ludźmi, których spotkała w szpitalu. "Jednak niedługo potem pewne osoby, jedna po drugiej, zasugerowały, abym spróbował intonować Nam-myoho-renge-kyo i uczyć się zasad buddyjskich mądrości. Na początku ignorowałam te zaproszenia do zgłębiania filozofii buddyjskiej, ale nadal pojawiały się one w moim życiu. W końcu postanowiłam się temu przyjrzeć. Im więcej się uczyłam, tym bardziej odkrywałam, że nauki buddyjskie mają dla mnie głęboki sens. Wkrótce po tym, jak zaczęłam praktykować buddyzm, zdałam sobie sprawę, że mam w sobie wszystko, czego potrzebuję, aby zmienić swoje życie na lepsze. Stałam się pełna nadziei i zyskałam pewność siebie, a wewnętrzne przemiany, jakie dokonały się we mnie dzięki mojej praktyce duchowej, pomogły mi stać się osobą radosną i odnoszącą sukcesy" - powiedziała we wspomnianej rozmowie wokalistka. I tak Turner, wychowana w rodzinie babtystów, ukształtowana w młodości przez muzykę gospel i występy w chórach kościelnych, stała się gorliwą wyznawczynią buddyzmu.
O tym, jak to się zaczęło, wokalistka opowiedziała w filmie dokumentalnym „Tina”. Jak stwierdziła, dzięki regularnej praktyce zaczęła w końcu dostrzegać swoje życie i potrzebę dokonania zmiany. „Zaczęłam stawać się bardziej pewna siebie. Mam na myśli to, że nawet nie przejmowałam się tym, co Ike o mnie myśli. I coraz mniej się go bałam” – wyznała. Turner wyznała też, że z czasem dzięki buddyzmowi znalazła w sobie siłę, która najpierw pozwoliła jej zakończyć toksyczny związek, a potem zacząć nowy etap życia i kariery - bez rozdrapywania ran, z optymizmem i wiarą w sukces. Jak stwierdziła, z czasem dzięki regularnym ćwiczeniom duchowym zyskała zdrowe podejście do wszystkiego, co przyniósł jej los - sukcesów, uwielbienia fanów, ale też porażek czy chorób, z którymi zmagała się w ostatnich latach życia. Dlatego gorąco zachęcała innych do spróbowania tej praktyki, a swoim fanom starała się dać nie tylko kolejne przeboje, ale też uczyć ich, jak być szczęśliwym.
Najbardziej widocznym efektem tej misji był album „Beyond”, który w 2009 roku Tina Turner nagrała razem ze szwajcarską multiinstrumentalistka i muzykoterapeutką Regulą Curti oraz szwajcarską pieśniarką Dechen Shak-Dagsay, autorką interpretacji tradycyjnych mantr buddyjskich. Na płycie znalazły się śpiewane przez nie modlitwy, chrześcijańskie i buddyjskie. Projekt, który pochwalił sam Dalajlama, był wielką dumą Turner. „Mam nadzieję, że cały świat usłyszy modlitwę, która zaniosła mnie tak daleko i pozwoliła mi odnaleźć szczęście” – przyznała piosenkarka. Ona i pozostałe dwie artystki cały dochód ze sprzedaży tej płyty przekazały fundacjom zajmującym się edukacją duchową oraz niesieniem pomocy dzieciom i matkom w potrzebie.
O ile płyta "Beyond" była zachętą do modlitwy, to wydaną w 2020 roku książkę "Bądź swoim szczęściem. Jak mądrość buddyzmu pomogła mi pokonać przeszkody życiowe" należy uznać za swoisty duchowy pamiętnik Tiny Turner. Artystka opowiada w niej o swoim życiu, ale skupia się na przeżyciach, na wyjaśnianiu, jak zasady buddyzmu pomagały jej radzić sobie z konkretnymi problemami i jak dzięki tej religii osiągnęła spokój umysłu i wzmocniła poczucie własnej wartości. „Chciałabym, żeby ludzie wiedzieli, że są czymś więcej niż tylko okolicznościami. Chciałam, aby czytelnik nabrał przekonania, że jest bardziej odporny niż mu się wydaje i może pokonać wszelkie wyzwania, które staną na drodze. Mam nadzieję, że każdy, kto przeczyta książkę poczuje się odświeżony i nabierze sił do przekształcania swoich zmagań w zwycięstwa” – wyjaśniła w wywiadzie dla „USA Today”.
Duchowość w codziennym życiuPytana o to, dlaczego tak późno zdecydowała się opowiedzieć o praktykach duchowych, które są jej drogowskazem od lat, Turner wyznała, że robiła to wcześniej, tylko w inny sposób. "Zarówno w życiu publicznym, jak i prywatnym, zawsze starałam się poprzez swoje działania zachęcać ludzi do bycia dobrym wzorem do naśladowania, dzielenia się pozytywnymi myślami i okazywania wszystkim życzliwości. Na tym właśnie polega moja duchowość w codziennym życiu. Jeśli zaś chodzi o to, co zmotywowało mnie do dzielenia się moją duchową podróżą teraz, to obecny stan społeczeństwa. Świat jest przepełniony większą niepewnością i beznadzieją, niż obserwowaliśmy to na przestrzeni ostatnich lat. Zainspirowało mnie to do ujawnienia, w jaki sposób odbyłam własną podróż od przeciwności losu i rozpaczy do stabilności i radości. Chcę podzielić się tym, w jaki sposób zwiększyłam swoją pozytywność i pokonałam każdą życiową przeszkodę, nawet w najtrudniejszych okolicznościach, jakie mnie spotkały. Wiem, że jeśli ja mogłam tego dokonać, to każdy czytający „Bądź swoim szczęściem” również może to zrobić" - stwierdziła.
A proszona o to, by w kilku zdaniach streścić duchowe wskazówki, którymi się kierowała, radziła, by nie zajmować się przeszłością, skupić na teraźniejszości, nie porównywać się z innymi. „Codziennie dziel się życzliwością z innymi. Weź odpowiedzialność za własne czyny i własne szczęście. Pamiętaj, że zbieramy to, co zasialiśmy, więc uważaj na swoje myśli, słowa i czyny. Spraw, aby każdy dzień się liczył” – stwierdziła. (PAP Life)
gn/