3 wnioski po spotkaniu West Ham – Tottenham - Angielskie Espresso

3 kwi 2024

Źródło: Agencja BE&W

Tottenham - Figure 1
Zdjęcia Angielskie Espresso

Manchester United, Jastrzębski Węgiel i NBA w wydaniu Milwaukee. Magister matematyki, szukający w liczbach taktycznych niuansów.

Premier League pędzi jak szalona! Ledwo w niedzielę kończyliśmy (sennym) hitem Manchesteru City z Arsenalem 30. serię gier, a już dziś wystartowała 31. kolejka. We wtorkowy wieczór na London Stadium zmierzyły się ekipy Davida Moyesa oraz Ange’a Postecoglou. West Ham pragnął zrehabilitować się po wpadce z Newcastle, gdy roztrwonili prowadzenie 3:1. Natomiast Tottenham szukał drugiej wygranej z rzędu, co ostatnio zdarzało się Kogutom niezwykle rzadko. Ostatecznie padł remis 1:1. Jakie wnioski możemy wyciągnąć po wtorkowym spotkaniu?

Tottenham wreszcie bez „0” z przodu, ale też bez „0” z tyłu

Piłkarze z północnego Londynu od dłuższego czasu mieli problemy ze strzelaniem bramek w pierwszej połowie. Choć potrafili stwarzać sobie momentami wyborne sytuacje przed przerwą – jak choćby w ostatnim meczu z Luton Town – tak piłka jakoś magicznie nie chciała trafić do sieci. Tak działo się w ostatnich 6 meczach Spurs, dokładniej od 3 lutego i starcia z Evertonem! Wszystkie 12 poprzednich bramek padło w drugich połowach. Dziś jednak w tej kwestii nadeszło przełamanie. Już w 5. minucie trafienie na swoim koncie zapisał będący w świetnej formie Brennan Johnson, który skończył klasyczną akcję ofensywną za kadencji Postecoglou, czyli płaską wrzutkę po ziemi ze skrzydła na 4-5 metr przed bramką. Świetną robotę w tej sytuacji wykonał Timo Werner, który przeprowadził szarże lewą flanką i zanotował asystę.

Tottenham jednak znów nie potrafił utrzymać czystego konta. W ciągu 13 ostatnich kolejek jedynie w starciu z Aston Villą udało się zagrać na 0 z tyłu. Tym razem katem okazał się Kurt Zouma, którego zupełnie z radarów przy rzucie różnym stracili obrońcy Big Ange’a. Ogólnie sympatycy Lilywhites mogą mieć pretensje do swoich ulubieńców za brak kontroli w dalszej części pierwszej połowy. Tak, jakby po szybko strzelonym golu pomyśleli, że dziś gonić rywala nie trzeba, więc można trochę spuścić z tonu. Po 15. minucie, gdy na bramkę Łukasza Fabiańskiego uderzał Son, następny strzał oddali oni dopiero w doliczonym czasie gry (w 45+2′). A Młoty doszły do głosu i przed przerwą wyrównały, trzymając jednocześnie gości z dala od własnej bramki.

Tottenham - Figure 2
Zdjęcia Angielskie Espresso
Johnson i Werner to naprawdę solidne skrzydła

Myślę, że sam Brennan Johnson nie myślał w momencie transferu z Nottingham Forest, że będzie dostawał aż tyle minut od swojego menedżera. Tymczasem Walijczyk w większości spotkań ma miejsce w podstawowym składzie i trzeba przyznać, że w ostatnich tygodniach jego forma jest imponująca. Licząc dzisiejsze starcie z West Hamem, w ciągu 9 kolejek 22-latek był zaangażowany w 7 trafień Spurs. W marcu zaliczył 2 asysty z Crystal Palace, strzelił bramkę z Aston Villą, pojechał „na kole” z Fulham, ale znów dołożył jedno ostatnie podanie z Luton.

Świetnie wkomponowuje się w rolę prawoskrzydłowego u byłego opiekuna Celtiku. Kiedy trzeba, pociągnie kontratak dzięki sporej szybkości i umiejętności dryblingu. W pierwszej połowie zaliczył kapitalną, indywidualną akcję, gdy przebiegł około 25-30 metrów i przedryblował 4 zawodników West Hamu, ale w końcu nadział się na Konstantinosa Mavropanosa. Gdy zaszła potrzeba, to odnalazł się w szesnastce tuż przed bramką, gdy piłkę na tacy wyłożył mu Werner. W drugiej połowie Johnson chciał się odwdzięczyć właściwie identyczną akcją, ale Niemiec nie zamknął akcji przy lewym słupku.

Brennan Johnson has now been directly involved in seven goals in his last nine Premier League appearances:

◉ 4 goals ◉ 3 assists

That's now 12 PL goal involvements for the season. ????#WHUTOT pic.twitter.com/4fgaopPTk7

— Squawka Live (@Squawka_Live) April 2, 2024

Chciałbym też docenić samego Timo, bo nie za bardzo wierzyłem w powodzenie wypożyczenia Niemca. Tymczasem na dziś ma on na swoim koncie 2 bramki i 3 asysty, co na 10 występów w Premier League jest wynikiem całkiem przyzwoitym. Nieźle odnajduje się w systemie ekipy z północnego Londynu, bo zespół korzysta z jego szybkości i timingu do wbiegnięć za linię defensywy. Nie jest to poziom wypożyczenia Jessiego Lingarda na London Stadium, ale nieco zmazuje fatalne wrażenie z przygody w barwach The Blues.

David Moyes nie wpuścił Kalvina Phillipsa i zdołał zdobyć punkt

Jeśli już jesteśmy przy wypożyczeniach, to to Kalvina Phillipsa do West Hamu jest katastrofą. Anglik w zasadzie poza występem z Evertonem gra fatalnie i popełnia bardzo kosztowne błędy. Tak było na Old Trafford, tak było na City Ground, gdy dostał dwie żółte kartki, tak było i w weekend, gdy Moyes wpuścił go przy stanie 1:3, a ten maczał palce w 2 z 3 goli Newcastle w drugiej połowie.

Wtorkowego wieczoru Szkot powstrzymał się przed kolejną szansą dla piłkarza Manchesteru City i od razu jego podopieczni zanotowali punkt w starciu z ekipą z czołówki (podobnie uczynił z Aston Villą). A mogli tak naprawdę jeszcze wygrać, bo w doliczonym czasie gry nie byli dalecy od zdobycia decydującego gola. Trochę więcej koncentracji i opanowania Michaila Antonio, trochę więcej szczęścia przy główce Tomasa Součeka czy strzale Lucasa Paquety z początku drugiej części i zainkasowaliby komplet oczek.

Tottenham może żałować straty punktów, ale grał bardzo nierówno i fakt, że goście zanotowali jedynie raz dwie wygrane z rzędu w ostatnich 12 kolejkach nie jest przypadkiem. Początek był bardzo obiecujący, ale xG poniżej 1 oddaje przebieg meczu oraz jakość strzałów Spurs (nawet pomimo niezłej postawy Johnsona, Wernera czy Bentancoura). Był dobry okres w drugiej połowie, gdy cisnęli gospodarzy, ale tu Udogie uderzył obok bramki, tu Werner nie zamknął akcji. Nie w każdym meczu da się zaliczyć decydujące trafienie w ostatnim kwadransie. Czasami trzeba to uczynić nieco szybciej.

Czytaj dalej
Podobne wiadomości