Michał Płociński: W Warszawie nokaut. Rafał Trzaskowski jeszcze ...
Rzeczywiste wyniki wyborów samorządowych mogą się nawet znacznie różnić od badania exit poll, ale w jednym mieście nie będzie żadnych niespodzianek. Prawie 60 proc. Rafała Trzaskowskiego nie pozostawia pola na żadne niespodzianki. W zasadzie pewne jest nawet to, że wiceprzewodniczący PO poprawił swój wynik z wyborów samorządowych 2018 roku, gdy dostał niecałe 57 proc. głosów. Aż tak wielkiej przewagi chyba nie spodziewali się nawet jego najzagorzalsi zwolennicy.
Czytaj więcej
Nastroje w Warszawie nie zdradzały, że Rafałowi Trzaskowskiemu pójdzie tak łatwo. Nawet wiernym wyborcom PO zdarzało się narzekać na prezydenta, który nie ma serca do rządzenia miastem, a myślami (i często ciałem) jest głównie w wielkiej, ogólnopolskiej polityce. Jednym przeszkadzały rozgrzebane i ślamazarne remonty, innym wręcz przeciwnie: podziurawione jak ser szwajcarski uliczki błyskawicznie rozrastających się nowych osiedli na Wawrze, Białołęce czy Ursusie. A ostatnie, czego można się było spodziewać po warszawianach po 5,5 roku rządów Rafała Trzaskowskiego, to wielka mobilizacja w jego obronie. Z kilku powodów.
Widocznie liberalni i centrowi wyborcy mają do niego wciąż ogrom sympatii. Choć pamiętać trzeba, że Polska to nie jest taka większa Warszawa
Raz, że nigdzie wśród wyborców PO gorących emocji nie było widać. Dwa – skoro powodem ich demobilizacji było ogólne przekonanie, że PiS jest u progu rozpadu i nie stanowi żadnego zagrożenia, to już w Warszawie tego zagrożenia nie było widać kompletnie, bo Tobiasz Bocheński, którego partia Jarosława Kaczyńskiego wystawiła do starcia z Rafałem Trzaskowskim, nie przestraszyłby nawet tchórzofretki. A trzy – progresywni warszawianie dostali całkiem ciekawą alternatywę: Magdę Biejat, lubianą przez wielkomiejską młodzież (i nie tylko) polityczkę, na którą spokojnie – w teorii – część wyborców Trzaskowskiego mogła przenieść swoją sympatię. Szczególnie że naprawdę prowadziła świetną kampanię.