Zawstydzająca wpadka przed kamerami TVN-u. Prokop ...

26 lis 2023
TVN

Wpadki w programach na żywo nie są niczym niezwykłym, dlatego prowadzący i reporterzy pracujący dla porannych śniadaniówek powinni być już do nich doskonale przyzwyczajeni. Czasem zdarzają się jednak rzeczy, które zaskakują nawet najbardziej doświadczonych pracowników telewizji. Potwierdzi to z pewnością Tomasz Zubiliewicz. Pogodynek przeżył niezwykłą przygodę w trakcie dzielnego programu "Dzień Dobry TVN".

Niedzielny odcinek "Dzień Dobry TVN" zdecydowanie obfitował w interesujące wydarzenia z udziałem Marcina Prokopa. Współprowadzący porannej śniadaniówki TVN-u miał tego dnia wyjątkowo cięty humor, co pokazał przy dwóch oddzielnych okazjach. W jednym z momentów programu aż powiało chłodem, gdy został zagadnięty o osobę Szymona Hołowni, a w innym bezpardonowo skomentował wpadkę z udziałem Tomasza Zubilewicza.

Doświadczony pogodynek TVN-u tym razem został wysłany z ramienia programu do Krakowa. Na miejscu zdecydowanie nie przywitała go słoneczna aura, ale to nie ona okazała się największym kłopotem. Zubilewicz doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że tak będzie. Dlatego ubrał elegancki płaszcz, rękawice i zabawną czapkę z pomponami.

Być może taki fikuśny dodatek był spowodowany faktem, że w byłej stolicy Polski stanął już jarmark świąteczny i Tomasz Zubilewicz chciał dopasować się do niego strojem i nastrojem. Problem w tym, że w takim anturażu trudno było go nie dostrzec. W trakcie występu dla "Dzień Dobry TVN" prezenter przyciągnął więc nietypową i wyjątkowo niechcianą uwagę. W pewnym momencie w kadr wszedł mu zagraniczny turysta, który za nic nie chciał opuścić miejsca, w którym stanął. Nie pomagały prośby, groźby czy pytania.

"Więc jeżeli chodzi o temperatury... Are you from England or from Norway?. Nie wie, co robi. Kraków go po prostu oczarował. Wobec tego życzę mu wszystkiego dobrego. Dobrze jest ubrany na tę dzisiejszą pogodę i zdaje się, że jeszcze sobota w nim tkwi" - próbował porozumieć się Zubilewicz, ale bez skutku.

Wyjątkowo uparty turysta w pewnym momencie poszedł bardzo blisko Tomka Zubilewicza, ale ostatecznie temu ostatniemu udało się przekazać wieści o 3-stopniowym mrozie czekającym Polskę wschodnią. Następnie oddał głos do studia, a tam już "popisał się" Marcin Prokop. Prezenter w mocnym, nawet jak na siebie, stylu zażartował: "Nie wiem, czy bardziej Kraków, czy mefedron go oczarował. Prosimy, aby dał jednak spokój naszemu reprezentantowi redakcji".

Na szczęście całą sytuację udało się rozładować i nie było dalszej eskalacji. Zamieszania nie udało się może opanować zbyt szybko, ale ostatecznie sprawa skończyła się tylko wpadką a nie czymś niebezpiecznym.

Zobacz też:

Tomasz Zubilewicz przeszedł spektakularną metamorfozę. To naprawdę on?

Bolesne wyznanie żony Marcina Prokopa. Niemal straciła życie

Po 20 latach TVN pozbył się jej bez żalu. Kalczyńska wciąż czuje ból

Czytaj dalej
Podobne wiadomości