Łukasz Żak w stołecznym areszcie. Skończyły się wygody [ZDJĘCIA]
Dwa miesiące po wypadku na Trasie Łazienkowskiej Łukasz Żak, pomimo skutecznych prób ucieczki, jest już w Polsce. Za kraty trafił w Niemczech. W tamtejszym areszcie mógł liczyć na wygody, których w kraju mieć nie będzie.
Łukasz Żak uciekł zaraz po wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Najpierw schronił się w mieszkaniu kolegi, a potem wybył do Niemiec. Mataczył. Każdemu znajomemu wmawiał inną wersję, próbując zmylić służby.
Kilka dni później z prawnikiem zgłosił się na policję w niemieckiej Lubece. 26-latek trafił do tamtejszego aresztu. Zaraz potem ruszyła procedura ekstradycyjna.
Podejrzany nie zgodził się na uproszczone zasady ekstradycji, potrzebna była zgoda niemieckiego sądu. Ten nie przeciągał sprawy. W czwartek, 14 listopada, nastąpiło wydanie 26-latka stronie polskiej.
Niemieccy policjanci przywieźli Żaka na przejście graniczne Kołbaskowo-Pomellen. Tam przejęli go polscy stróże prawa i zabrali w drogę do stolicy. Późnym wieczorem konwój dotarł do Warszawy. 26-latek trafił do Aresztu Śledczego na warszawskiej Białołęce.
Podejrzany może zapomnieć o "wygodach" niemieckiego aresztu. Czeka na niego surowy polski zakłada, o którym krążą ponure legendy, a w celi – twarda prycza.
Areszt na Białołęce to największy zakład penitencjarny w Polsce. Ponad 90 proc. więźniów tam przebywających, jak dowiadujemy się z medialnych przekazów, pracuje. Budzeni są bladym świtem, koło godz. 5:30, a już o godz. 7 są w pracy. Czy Łukasz Żak do takowej również pójdzie? Do tej pory pracą raczej się nie skalał. W Polsce handlował narkotykami.
Najpewniej w piątek, 15 listopada, Żak zostanie doprowadzony do prokuratury i usłyszy zarzuty.
Warszawa. Śmiertelny wypadek na Trasie ŁazienkowskiejDo tragicznego wypadku doszło w weekendową noc z 14 na 15 września w Warszawie. Al. Armii Ludowej, jak ustaliła prokuratura, pędził Łukasz Żak za kierownicą volkswagena arteona. Mógł jechać z prędkością 160 km na godz. – ocenili eksperci z firmy Crashlab.pl, która zajmuje się analizą i rekonstrukcją wypadków drogowych.
Z 26-latkiem podróżowała jego dziewczyna, Paulina (22 l.), która ciężko ucierpiała w wypadku i na którą próbowano zrzucić winę za zdarzenie, oraz trzech kolegów – Mikołaj N., Damian J. i Maciej O. Ci ostatni byli pijani. Mieli od promila do dwóch.
Na wysokości Torwaru volkswagen uderzył z ogromną siłą w poprzedzającego go forda, którym jechała czteroosobowa rodzina ze stołecznego Grochowa. Dosłownie kilkanaście sekund wcześniej sprzed jego drogi zjechała taksówka. To ona zarejestrowała wypadek.
Tragicznego zdarzenia nie przeżył pasażer forda, Rafał (†37 l.). Jego żona Ewelina i dwójka dzieci zostało poważnie rannych. Ciężkich obrażeń doznała także Paulina, dziewczyna Żaka.
Była dziewczyna o Łukaszu Ż. Mówi o strachu. Przywołuje dramatyczny moment
Łukasz Żak. Zakazy prowadzenia pojazdów i ucieczkaPrzed wypadkiem Żak i jego znajomi bawili się na suto zakrapianej alkoholem imprezie. Potem postanowili się przenieść i po drodze urządzili sobie wyścigi. Finał tak bezmyślnego zachowania był tragiczny.
Kompani 26-latka, jak i on sam, nie udzielili pomocy poszkodowanym. Gdy tylko nadarzyła się okazja, uciekli. Trzech z nich udało się zatrzymać. Żak uciekł do Niemiec. Wydano za nim list gończy i Europejski Nakaz Aresztowania.
Podejrzany 26-latek to kolekcjoner sądowych zakazów prowadzenia pojazdów, karany za przestępstwa narkotykowe. Za spowodowanie śmiertelnego wypadku, jazdę bez uprawnień podczas recydywy, ucieczkę z miejsca zdarzenia, nieudzielenie pomocy poszkodowanym grozi mu do 18 lat więzienia.
To się w głowie nie mieści. Sebastiana M. domniemanego sprawcy tragedii na A1 nie ma jeszcze w Polsce, a pozwy się sypią. To już nie tylko jego rodzina!
To był rajd po śmierć. Volkswagen wbił się w auto rodziny. Wstrząsające nagranie
(Źródło: Fakt.pl, media)