Ursula von der Leyen we Wrocławiu. Unia da Polsce miliardy – i nie ...

9 godziny temu

Ursula von der Leyen. Fot. European Parliament/Flickr.com

Pieniądze z europejskich funduszy: Spójności i Solidarności, łatwiejsze procedury i pozostawienie decyzji o przeznaczeniu środków po stronie Polski – to zapowiedziała wczoraj szefowa KE Ursula von der Leyen podczas wizyty we Wrocławiu.

Ursula von der Leyen - Figure 1
Zdjęcia Krytyka Polityczna

W czwartek we Wrocławiu przedstawiciele Czech, Słowacji, Polski i Austrii spotkali się z Ursulą von der Leyen, żeby ustalić, jak najszybciej pomóc krajom poszkodowanym przez katastrofalną powódź.

Zdecydowano, że pomoc popłynie z Funduszu Sprawiedliwości oraz Funduszu Spójności. Żeby dostać wsparcie z tego pierwszego, państwo dotknięte katastrofą musi złożyć wniosek w terminie 12 tygodni od katastrofy, a potem poczekać parę tygodni albo nawet miesięcy na jego ocenę i propozycję kwoty. Dotację należy wykorzystać w ciągu 18 miesięcy, a niewykorzystane środki zwrócić.

Fundusz został ustanowiony w 2002 roku i często był krytykowany za przeciągające się procedury, uniemożliwiające szybką pomoc. To dlatego od 2014 państwa członkowskie mogą wystąpić o zaliczkę, która jednak nie może przekroczyć 25 proc. przewidzianej całkowitej kwoty dotacji – ta z kolei nie może być wyższa niż 100 mln euro. Z tych środków – jak mówiła von der Leyen – będzie można odbudować zniszczoną infrastrukturę: drogi, mosty, linie kolejowe.

Może jesteśmy gotowi na suszę stulecia i powódź tysiąclecia – ale nie co roku [rozmowa]

czytaj także

Drugie, znacznie obfitsze źródło pomocy, to Fundusz Spójności, z którego Komisja zdecydowała się przeznaczyć na pomoc krajom poszkodowanym przez powodzie 10 mld euro. Połowę z tego dostanie Polska.

Fundusz Spójności służy wyrównaniu poziomów rozwoju krajów członkowskich. Polsce, która w okresie 2021–2027 miała być jego największą beneficjentką, z powodu dewastacji sądownictwa przez rządy Zjednoczonej Prawicy groziło, że nigdy nie zobaczy należnych jej 76,5 mld euro. Środki udało się odblokować w lutym, kiedy KE oceniła, że wracamy na łono krajów praworządnych, jednak z powodu opóźnień proceduralnych wykorzystanie całej kwoty i tak byłoby niemożliwe.

Ursula von der Leyen - Figure 2
Zdjęcia Krytyka Polityczna

Teraz 5 mld, które, jak powiedział premier Tusk „teoretycznie były w naszej dyspozycji”, będzie można wykorzystać „od zaraz, bez zbędnych procedur”. Czyli w istocie odzyskać pieniądze, które mogły zostać utracone, bo z powodu zamachu na praworządność nie zdążylibyśmy ich wydać.

Państwo z kartonu kontra wielka woda

czytaj także

Wobec skali katastrofy Unia w stu procentach pokryje odbudowę zniszczonej infrastruktury, a nie – jak to miało miejsce do tej pory – tylko dołoży się do wydatków na odbudowę ponoszonych przez poszkodowane państwo. Co więcej, Polska najpierw otrzyma pieniądze i wyda je tak, jak to uzna za stosowne, a dopiero potem będzie się rozliczać.

Spotkanie we Wrocławiu przyniosło też możliwość elastycznego przesuwania środków na cele odbudowy po powodzi z innych przedsięwzięć.

Nie jesteśmy sami

Donald Tusk zdaje się jednoosobowo zarządzać kryzysem. W ciemnej koszulce albo polarze odwiedza poszkodowanych, gratuluje cichym bohaterom, ruga nie dość dziarskich samorządowców, policjantów i inne służby.

W czasie dwóch kadencji PiS-u widzieliśmy ten model zarządzania. Beata Szydło w kaloszach czy premier Morawiecki w zielonym polarze załatwiali wszystko: po katastrofalnej wichurze odwiedzali poszkodowane tereny, wizytowali gospodarstwa, nosili paczki do mieszkań, witali gigantyczny samolot z lipnymi maseczkami.

Ursula von der Leyen - Figure 3
Zdjęcia Krytyka Polityczna

Byli blisko ludzi i byli w tym autentyczni, choć wiadomo było, że jest to działanie PR-owe, mające pokazać, że państwo to nie dobrze naoliwiony system o wielu poziomach, ale troskliwy gospodarz, wielki animator, który sam, osobiście musi pociągać za wszystkie sznurki, przywoływać do porządku, decydować na miejscu.

Naukowcy do polityków: To nie jest pojedyncze odstępstwo od normy. To nowa rzeczywistość

czytaj także

PiS budowało w ten sposób układ klientelistyczny, pokazywało, że im ktoś jest bliżej ważnego polityka, który „coś może”, tym lepiej dla niego. A za kulisami tego spektaklu trwał demontaż struktur ochrony cywilnej, które mogłyby działać samodzielnie, a nie czekać na pozwolenie „z góry” przez strach lokalnych decydentów przed tym, że zostaną opieprzeni, jeśli ich decyzje będą niezgodne z kluczem wizerunkowym partii rządzącej. A także demontaż struktur wojskowych, z których odchodzili, wskutek tych działań, doświadczeni dowódcy, oraz wszystkich innych instytucji, które – jak przy katastrofie Odry sprzed dwóch lat – okazały się „śnięte”, bezwolne, czekające, aż przyjedzie premier i coś im każe.

Liczył się wizerunek, który w miarę trwania rządów PiS okazywał się coraz wyraźniej rozbieżny z rzeczywistością, powierzchowny, niesolidny.

Od początku kadencji premier Tusk jest wszędzie, wypowiada się w każdej sprawie, zasłaniając braki systemowe. Publicznie dyscyplinował ministra Bondara, ministra Kosiniaka-Kamysza i wielu innych. Sam jest rzecznikiem swojego rządu i być może tylko on sam jeden wie, gdzie płyniemy. Wydaje się, że zupełnie gładko wszedł w rolę poprzedników.

Ursula von der Leyen - Figure 4
Zdjęcia Krytyka Polityczna

Z jedną wyraźną zmianą. Kiedy premier Morawiecki czy Beata Szydło stawali do walki z przeciwnościami losu, twarze ich, oprócz współczucia i determinacji, wyrażały też złość, gorycz i niechęć. Pokazywali, że jesteśmy dzielni, ale samotni, że musimy sobie sami poradzić i nie powinniśmy znikąd spodziewać się pomocy. Tusk zaś pokazuje, że owszem, jesteśmy bardzo dzielni, ale za nami, solidarnie, stoją przyjaciele z Unii Europejskiej, gotowi przyjechać, na własne oczy zobaczyć katastrofę. Przyjaciele, którzy powstrzymają się od moralizowania i wypominania braku polskiego poparcia dla Zielonego Ładu czy rozporządzenia w sprawie odbudowy zasobów przyrodniczych, ale najpierw znajdą sposób, by jak najszybciej pomóc.

Pozostają dwa pytania. Pierwsze: czy na tyłach tego jednoosobowego spektaklu trwa odbudowa struktur, które będą w pełni kompetentne i nie będą czekać biernie na przyjazd premiera, obawiając się działać? Mam nadzieję, że tak. Rada Ministrów właśnie przyjęła projekt ustawy o ochronie ludności, który teraz trafi do Sejmu. Projekt zakłada większe kompetencje samorządu, czyli skrócenie drogi podejmowania decyzji.

Śledzimy powódź, martwimy się, widzimy zalania w Cieszynie

czytaj także

Drugie pytanie dotyczy nadzoru państwa nad pieniędzmi przeznaczonymi na odbudowę, tak by nie poszły na działania absurdalne i szkodliwe, jak betonowanie rzek czy zabudowywanie terenów zalewowych, na wycinki drzew przydrożnych. Słowem, czy państwo zdecyduje się na racjonalne kierowanie wydatków zgodnie z wyzwaniami, a nie tylko krótkoterminową logiką, jak to miało miejsce za czasów PiS, wedle której trzeba dosypywać lojalnym.

Czytaj dalej
Podobne wiadomości