Andrzej Łomanowski: Atomowe groźby Putina. Bać się czy nie bać
– Żaden z tych ludzi (zachodnich polityków – red.) nie może dać 100-proc. gwarancji, że (na Kremlu) nie nacisną „czerwonego guzika”. Na 90 proc. mogą, na 70 proc. mogą, a na 100 proc. nikt nie może – wyjaśniał logikę władców Rosji jeden z moskiewskich publicystów.
Użycie przez Rosji broni nuklearnej. Czy to tradycyjny, putinowski szantaż?Można z tego wysnuć wniosek, że zapowiadane zmiany w rosyjskiej „doktrynie atomowej” (przyjętej ledwo cztery lata temu) są czysto polityczne. Innymi słowy, to tradycyjny dla Putina szantaż. – Należy to uważać za określony sygnał – wyjaśniał wystąpienie rosyjskiego przywódcy jego sekretarz prasowy, chyba niechcący przyznając, że to rzeczywiście szantaż.
Tak w każdym razie przyjmuje to najbardziej zainteresowany, czyli Kijów. Nikt tam nie zamierza wycofywać się z zajętej części obwodu kurskiego. Ani też rezygnować z „masowych ataków aparatami bezzałogowymi”, które przynoszą wymierne skutki w postaci zniszczonych arsenałów z rosyjską amunicją (18 września w ataku na magazyny w Toropcu użyto ponad 100 dronów).
Wojna z Rosją. A jeśli Ukraińcy powiedzą „sprawdzam”W dodatku zmiany zapowiadane jako „uściślenie” obecnej doktryny wprowadzają znaczny obszar niepewności. Putin mówił w swym wystąpieniu na przykład o naruszaniu granic Rosji, ale nikt nie wie, gdzie on sam je widzi. Czy to są te uznawane międzynarodowo, czy również okupowane tereny Ukrainy, a może wraz z jego własnymi żądaniami terytorialnymi (Chersoniem, Zaporożem etc.). Tworzy więc w ten sposób „szarą strefę”, w której znów może używać szantażu.
„Poza szantażem atomowym Rosja nie ma nic więcej, żadnego innego instrumentu zastraszania świata” – napisał w internecie szef ukraińskiej administracji prezydenckiej Andrij Jermak natychmiast po wystąpieniu Putina.