Łodzianie na starcie z faworyzowanymi krakowianami wyszli bez najmniejszej kszty strachu. W pierwszych fragmentach to ŁKS przeważał na boisku, co już w trzeciej minucie golem mógł udokumentować Michał Mokrzycki. Pomocnik „Rycerzy Wiosny” doskonale odnalazł się w polu karnym, ale piłka po jego strzale powędrowała wprost w interweniującego Letkiewicza.
Gospodarze odpowiedzieli na tę akcję swoim szybkim atakiem, choć nie udało się nim zmusić do interwencji Aleksandra Bobka. Zamiast tego po raz kolejny piłkę przed minięciem linii bramkowej musiał powstrzymywać Letkiewicz. Pirulo podszedł do rzutu wolnego bitego z 20. metra i zmusił bramkarza Wisły do wyciągnięcia się jak struna i zbicia piłki w bok pola karnego.
Swoją przewagę ełkaesiacy udokumentowali w 10. minucie. Po sprytnie wykonanym rzucie rożnym piłka znalazła się na głowie Leventa Gulena, a ten precyzyjnym strzałem, przy delikatnej pomocy rywala, umieścił ją pod poprzeczką.
Otwarcie wyniku, podobnie jak przed tygodniem w Pruszkowie, wiązało się z tym, że łodzianie cofnęli się i oddali pole rywalom. Z dobrze funkcjonującej w pierwszym kwadransie drużyny zostało tylko wspomnienia i rozpaczliwie broniący się przed stratą bramki zespół.
Wiślacy przeprowadzili prawdziwe oblężenie pola karnego łodzian, które na szczęście z perspektywy zawodników Jakuba Dziółki, nie zakończyło się bramką. Swojego kolejnego trafienia nie zaliczyli też biało-czerwono-biali, co nie dziwi, skoro nie mieli ku temu zbyt wielu szans.
ŁKS Łódź zniknął z boiskaPo zmianie stron obraz gry praktycznie nie uległ zmianie. Wciąż przewagę mieli piłkarze „Białej Gwiazdy”, którzy co chwila nękali Bobka kolejnymi atakami. Po blisko godzinie gry bramkarz ŁKS-u musiał wyciągać piłkę z siatki, jednak sędzia liniowy przy kontrze gospodarzy dopatrzył się spalonego Baeny, przez co trafienie nie zostało uznane.
Ale co się odwlecze, to nie uciecze, dlatego po pięciu minutach tablica wyników wskazywała już remis. Gospodarze na tyle dobrze rozegrali rzut rożny, że piłka po sporym zamieszaniu w polu karnym trafiła do Łukasza Zwolińskiego. Napastnik Wisły okazji nie zmarnował i pokonał Bobka.
W kolejnych minutach podopieczni Mariusza Jopa jedynie potwierdzali swoją dominację. ŁKS miał ogromne problemy z wyjściem z własnej połowy, a kiedy ta sztuka łodzianom już się udawała, nieliczne zrywy ofensywne nie przynosiły realnych szans bramkowych.
Kolejne trafienie dla Wisły w powietrzu wisiało właściwie od pierwszej bramki. Gospodarze próbowali, próbowali i jeszcze ponad dziesięć razy w samej tylko drugiej połowie próbowali, ale w końcu się wstrzelili. Tuż przed końcem podstawowego czasu gry kolejnym dobrym zagraniem popisał się Łukasz Zwoliński, który ustalił wynik meczu.
ŁKS w najbliższych dniach rozegra kolejne, zapewne jeszcze trudniejsze, spotkanie. Łodzianie w czwartek (5 grudnia) zmierzą się na własnym stadionie z Legią Warszawa, rywalizując o awans do ćwierćfinału Pucharu Polski.
Wisła Kraków – ŁKS Łódź 2:1 (0:1)
Bramki: Zwoliński 61’, 90’ – Gulen 11’
ŁKS Łódź: Bobek – Dankowski, Gulen, Wiech, Głowacki – Kupczak, Mokrzycki, Pirulo – Arasa, Feiertag, Młynarczyk (64’ Zając)