Wisła Kraków ma czego żałować. Duże rozczarowanie

Wisła Kraków średnio radziła sobie na starcie sezonu I ligi. W dziewięciu spotkaniach zdobyła 13 punktów i była w drugiej połowie tabeli. W 10. kolejce podejmowała Wisłę Płock, która w dziewięciu meczach zdobyła 15 punktów i wygrała trzy ostatnie mecze ligowe.

Od początku meczu krakowianie dłużej utrzymywali się przy piłce i starali się zdominować rywala. Ale że nie potrafili dostać się pod bramkę, to próbowali z dystansu - po uderzeniach Kacpra Dudy i Marca Carbo skutecznie interweniował Bartłomiej Gradecki. W zespole z Płocka na to samo zdecydował się Paweł Chrupałła, ale nie zdołał pokonać Alvaro Ratona. Do przerwy był bezbramkowy remis.

Na początku drugiej części Joan Goku Roman dostał dobre podanie od Angela Rodado, lecz z kilku metrów się pomylił. Później próbował Jakub Krzyżanowski, po raz kolejny dobrze interweniował Gradecki. Goście odpowiedzieli uderzeniem Mateusza Szwocha, ale nie zaskoczyło ono Ratona, a kilka minut później w poprzeczkę trafił Jakub Gric.

Więcej podobnych treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

W dalszej części meczu Wisła Kraków coraz bardziej naciskała na rywala. Jednak nadal miała problem z przebiciem się przez linię obrony rywali i uderzała głównie zza pola karnego - większość tych prób była niecelna. W końcówce po dośrodkowaniu z rzutu różnego główkował Alan Uryga, a piłkę sprzed linii bramkowej wybił Łukasz Sekulski. Kilka minut później Uryga oddał kolejny strzał, który złapał Gradecki. Ostatecznie zespół Radosława Sobolewskiego nie wykorzystał żadnej z kilku niezłych okazji i skończyło się bezbramkowym remisem.

Po tym spotkaniu Wisła Kraków ma 14 punktów i zajmuje ósme miejsce tabeli, Wisła Płock z 16 punktami jest trzecia. W następnej kolejce krakowianie zagrają ze Zniczem Pruszków, a płocczanie z Arką Gdynia (oba mecze 7 października).