Zygmunt Solorz, czyli serial Sukcesja w polskim wydaniu [FELIETON ...

Zygmunt Solorz

Co łączy Henryka Śliwkę, właściciela dużego zakładu szklarskiego na warszawskiej Ochocie i Zygmunta Solorza, potentata w wielu branżach. Obaj zaczynali w czasie transformacji ustrojowej, kiedy to pojawiły się większe możliwości. Obaj wykazali się talentem i pracowitością, dzięki czemu odnieśli sukces. Ponadto obaj są już w emerytalnym wieku i mocno schorowani. Nie wiedzą, co stanie się dalej z ich biznesami. Jednego mogą być pewni, piszą polskie odcinki serialu „Sukcesja”. Solorz może je nawet umieścić w jesiennej ramówce należącego do niego Polsatu.

Sukcesja w polskim wydaniu

Henryk Śliwka wciąż próbuje nakłonić syna do przejęcia zakładu. Ten dużo umie i pomaga ojcu, zwłaszcza wtedy gdy jest dużo zleceń. Jednakże jego prawdziwym zawodem i powołaniem jest informatyka. Mówi, że to większe zarobki, prestiż i ciekawsza, bardziej twórcza praca. Bije się jeszcze z myślami, bo ojcu dużo zawdzięcza i widzi, że senior chce, by zakład został w rodzinie, trafił w dobre ręce. Chętne są za to ręce młodszego brata pana Henryka, ale problem w tym, że obie są lewe. To nieudacznik, bez pojęcia o biznesie, a na dodatek – leń i pijak. Jemu pan Henryk firmy nie chce przekazać. Lata mijają, skromna liczebnie rodzina spotyka się przy świątecznym stole, ale nic z tego dla sukcesji nie wynika. Z kolei zakład szklarski zaczyna podupadać.

Zobacz także: Polski rynek piwa przechodzi duże zmiany. Piwo bezalkoholowe ratunkiem dla branży?

Takich problemów nie ma Zygmunt Solarz. Ma inny – ambitną rodzinę. Konkretnie chodzi o nową żonę Justynę i trójkę dorosłych dzieci z poprzednich związków, którzy to rozpoczęli walkę o sukcesje. Jak donosi prasa, dzieci miały już skierować list do menadżerów spółek, w którym przestrzegli ich przed podejmowaniem wątpliwych decyzji. Ojciec zaś miał zapowiedzieć odwołanie dzieci z zarządów w jego spółkach. Tematem szybko zainteresowały się media, nie tylko te gospodarcze, co naturalne, bo w grę wchodzą miliardy i potężne interesy wielkich firm, ale również te plotkarskie, żyjące z barwnych opowieści o perypetiach znanych ludzi. Fakt ten bynajmniej nie powinien dziwić, ponieważ im większa „zadyma”, tym większa „klikalność”, a o to w biznesie medialnym teraz chodzi.

Bohaterowie polskiej „Sukcesji” podążają tym modnym nurtem. Zamiast powyjaśniać sprawy w rodzinnym gronie za zamkniętymi drzwiami, wykonują ruchy, które przeciekają do mediów niemal natychmiast. Mamy do czynienia z przekazem „live” przypominającym mecz transmitowany na żywo na kanale telewizyjnym spod szyldu Polsat Sport. Jeśli jesteś klientem, pracownikiem, czy akcjonariuszem spółek imperium Solarza, możesz poczuć się jak na piłkarskim boisku. Jeśli nie, to pasjonujące zawody obserwujesz w napięciu z trybun. Łatwo się mówi, ale nie tak to powinno wyglądać.

Zobacz także: Wielton tnie inwestycje! Co dalej z polskimi naczepami?

W Polsce nie ma ani odpowiedniego doradztwa, ani wzorców

Dr Małgorzata Rejmer, prezes Kancelarii Finansowej Lex i ekspertka BCC od wielu lat zajmuje się doradztwem sukcesyjnym. Mówi, że sukcesja to sztafeta pokoleń. Oznacza to, że współpraca między twórcami biznesu i ich następcami jest warunkiem koniecznym, aby proces zakończył się sukcesem. Jak zaznacza, do tego potrzebne są zdrowe relacje rodzinne, ale nie tylko one. Zdaniem ekspertki ludzie, którzy odnieśli ogromny sukces zawodowy, wypierają problem przemijania, a dobrze przeprowadzona sukcesja wymaga czasu. Brak też jest profesjonalnego doradztwa w tym zakresie.

Podzielając pogląd prawniczki, trzeba jednak zauważyć, że w Polsce nie ma takich tradycji, doświadczeń, wypracowanych ścieżek. Zabory, wojna, komunizm – nie żyliśmy w normalnych czasach. Obecne pokolenie 60 plus (do którego się zaliczam) po rodzicach dziedziczy mieszkanko w blokowisku, stare meble i rodzinne pamiątki. Może działkę letniskową lub kawałek pola na wsi. Mamy dopiero pierwsze pokolenie, które miało szansę założyć normalny, stabilny biznes i przez lata go rozwijać. Tak, to transformacja ustrojowa otwarła te możliwości. Skorzystał z nich Solorz i wielu innych przedsiębiorczych Polaków, dziś już z emerytalnym PESELEM.

Zobacz także: Premier zamyka produkcję alkotubek. Chyba mu nie smakowały [FELIETON]

Wykorzystali unikalny czas, ciężko pracowali, sprzyjało im szczęście, koneksje, koniunktura. Bez większych pieniędzy, studiów i  doświadczenia rozkręcili firmy, ucząc się na swoich i cudzych błędach. O sukcesji dowiedzieli się ze znanego serialu, lecz myśl o niej odłożyli na później. Nie mają wzorców, podobnie jak ich rodziny. Teraz przychodzi im zmierzyć się z kolejnym unikalnym dla nich wyzwaniem: co i jak po sobie zostawić. Można mieć nadzieję, że jako ludzie sukcesu i z nim sobie poradzą.

Wszelkie prawa do treści zastrzeżone.

Post Views: 61

Czytaj dalej
Podobne wiadomości
Najpopularniejsze wiadomości tygodnia