Artur Orzech po odpadnięciu Luny z Eurowizji: nie traktujmy tego jak ...

11 dni temu
Za nami pierwszy półfinał 68. Konkursu Piosenki Eurowizji. W gronie finalistów nie znalazła się polska reprezentantka Luna z piosenką "The Tower" — Pamiętajmy, że tu liczy się zwycięstwo i tylko zwycięstwo, a nie to, czy się przejdzie do finału, czy nie przejdzie — przypomina komentujący Eurowizję w TVP po pięciu latach przerwy Artur Orzech W rozmowie z Onetem dziennikarz zapewnia, że ma pomysł na to, jak wybrać w Polsce kandydata na Eurowizję rzetelnie Więcej artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu Szukasz pogłębionych treści? Wejdź na Onet Premium

Paweł Piotrowicz: Pierwszy raz od 2021 r. nie jesteśmy w finale Eurowizji. Jak pan ocenia występ Luny?

Artur Orzech - Figure 1
Zdjęcia Muzyka - Onet

Artur Orzech: Przebywając w ostatnich dniach już w Malmö, widziałem, jak gigantyczną pracę ze swoim teamem wykonała Luna. Mam wrażenie, że wszystko, co mogli zrobić, zrobili jak najlepiej.

Postawiliśmy na pewno na coś nowatorskiego. Nie pamiętam z mojej eurowizyjnej historii, żeby kiedykolwiek ktoś miał pomysł na skorzystanie z elementu szachownicy, który był również elementem teledysku do piosenki "The Tower".

Dlaczego więc nie weszliśmy do finału?

Pewnie z tego powodu, który jest oczywisty i który de facto — po latach mogę to stwierdzić — jest dla mnie najbardziej ekscytujący: Eurowizja jest nieprzewidywalna, a oddanie głosowania tylko publiczności czasami działa na korzyść artystów, a czasami działa przeciwko. W tym przypadku zadziałało przeciwko naszej artystce.

Nagie pośladki i pentagramy lepsze od polskiej propozycji. Po I półfinale Eurowizji 2024 [RELACJA, ZDJĘCIA]

Obserwuje też krytyczne uwagi, życzliwe zresztą, a nie jakieś hejterskie, bo tego się niestety sporo wylewa na Olę, że intonacyjnie nie był to występ doskonały, nie był też zbyt dobrze skadrowany, a obrazek telewizyjny jest w tym konkursie niezwykle istotny. Wystarczy obejrzeć występ Bambie Thug z Irlandii, który pod tym względem przypomina film. A my po prostu pokazaliśmy występ. Czy to kwestia reżysera, czy realizacji szwedzkiej, nie mam zielonego pojęcia, ale na pewno można na spokojnie przeanalizować tę sytuację i znaleźć jakieś błędy.

Dalszy ciąg materiału pod wideo

Z Malmö wracamy na tarczy, ale czy trzeba to traktować jako wielką porażkę? Mam wrażenie, że część z nas ciągle zapomina, że Eurowizja to przede wszystkim show i zabawa.

Dlatego zwrócę uwagę na Szwedów, którzy uwielbiają Eurowizję, zachowując też do niej ogromny dystans. A jeśli nam się coś nie uda, traktujemy to chyba jako tragedię narodową. Szwedzi wygrali Eurowizję siedem razy, co oznacza, że 55 razy przegrali.

Pamiętajmy, że tu liczy się zwycięstwo i tylko zwycięstwo, a nie to, czy się przejdzie do finału, czy nie przejdzie. Szwedzi w swej przewrotności w tym roku będą zwracać uwagę, a właściwie już zwracali we wtorek, na tak zwane miejsce ostatnie w konkursie. I tutaj na pocieszenie mamy informację, że nie jesteśmy najgorsi.

Złamany regulamin Eurowizji 2024? Przerwali występ Luny

A czy Lunie nie zaszkodziło trochę to, że śpiewała między zawsze mocną Ukrainą a Chorwacją, która postawiła na bardzo ekspresyjny rockowy występ. Ciut wcześniej była też bardzo charakterystyczna, nieco industrialna i mocno teatralna Irlandia. Trudno się było wyróżnić na ich tle.

Jak już wchodzimy w taką socjotechnikę występów eurowizyjnych, to pierwszy półfinał potwierdził, że na Eurowizji sprawdzają się rzeczy najprostsze: dobrze jest rozpoczynać koncert, ewentualnie być na miejscu drugim, dobrze też jest koncert zamykać, tak jak tu zamykały Portugalia i Luksemburg. Widzowie jakoś najszybciej je wieczorem zauważają, bo oglądają na początku, chcąc zobaczyć, jak to wydarzenie się otworzy, a potem, czekają na głosowanie, oglądają końcówkę występów. Jest to przebadane statystycznie dosyć gruntownie.

My byliśmy w środku i słusznie pan zauważył, że bardzo ciężko było się w tym towarzystwie znaleźć i pokazać coś, co zarówno w warstwie muzycznej, jak i scenicznej będzie absolutnie oszałamiające. Trochę między młotem a kowadłem.

Oglądając pierwszy półfinał, miałem wrażenie, że sporo wybrzmiało mało wyrafinowanej, mniej lub bardziej dyskotekowej łupanki, czasem upichconej z przymrużeniem oka, ale bez treści.

Mam wrażenie, że w sensie estetyki i propozycji Eurowizja wraca do początku lat dwutysięcznych. Jest kilka piosenek, na które oczywiście zwrócę uwagę w sobotnim finale, moim zdaniem wartościowych, ale znowu zaczynamy stawiać na show, a w przypadku Windows95man z Finlandii, nawet na wyuzdaną goliznę. Mnie osobiście to się absolutnie nie podoba. Mam dosyć mocne przeczucie i przekonanie, że tegoroczna Eurowizja obniżyła loty, jeśli chodzi o poziom.

"Narobiła nam wstydu". Obrzydliwe słowa padają pod adresem Luny [KOMENTARZ]

Z drugiej strony, poczekajmy na drugi półfinał i sobotni finał. Poza tym kolejny raz przypominam, że Eurowizja nie jest konkursem sztuki wyrafinowanej, a programem typu show. Nie oczekujmy, że pojawią się wirtuozi skrzypiec, choć już tacy byli, w postaci Aleksandra Rybaka. Europejska Unia Nadawców posiada inne formaty, które traktują na poważnie sztukę, jak konkursy dla młodych talentów klasycznych i tancerzy klasycznych. Chociaż kiedy w Sztokholmie w 2016 r. na scenę gościnnie wyszedł Justin Timberlake i też zrobił show, było to wysmakowane i na najwyższym światowym poziomie. Można więc robić show i show.

Kto jest pańskim faworytem lub faworytką w tym roku?

Nie mam jeszcze sprecyzowanego zdania. Wczoraj w trakcie komentarza byłem dosyć mocno przekonany — co nie wynikało z mojego zamiłowania do tych utworów, ale z eurowizyjnego doświadczenia — że do finału wejdą Finlandia i Irlandia, chociaż ta druga w preselekcjach prezentowała się masakrycznie źle. Potem wszystko zostało doskonale zmienione i przygotowane na Eurowizję. Podobnie Cypr — to jeden z pewniaków.

W tym roku wyjątkowo nie byłem przekonany co do dalszych losów Portugalii, ale iolanda zaskoczyła mnie in plus, bo nie liczyłem, że z tą piosenką awansuje do półfinału. Poczekajmy jednak na drugi półfinał, bo co innego oglądać teledyski, a co innego widzieć i słyszeć artystów na żywo.

Czy z sytuacji z Luną, z tego całego hejtu, który się wylał, ale też z kontrowersji związanych z jej wyborem w preselekcjach, możemy wyciągnąć jakąś naukę?

Mam pomysł na to, jak wybrać w Polsce kandydata na Eurowizję rzetelnie, aczkolwiek nie wiem, czy to jest pomysł najlepszy. Na pewno tego nie można robić tak, jak to było do tej pory, ale też nie można klasyfikować tegorocznych preselekcji w taki sam sposób, jak to odbywało się w minionych latach, by nie powiedzieć dekadach, pomijając pandemię oczywiście.

Pragnę przypomnieć, że zmiana, która nastąpiła w telewizji, najpierw łączyła się z okupacją budynku przez poprzednią władzę. A teraz od dłuższego czasu łączy się z brakiem pieniędzy. Telewizja Polska nie miała ani czasu, ani pieniędzy, żeby zorganizować preselekcje z prawdziwego zdarzenia. Chcąc uczestniczyć w Eurowizji, co sobie bardzo cenię, postawiła w sumie na najprostszy wariant, w sensie możliwości wyboru, ale też niedoskonały.

PAP/EPA/Jessica Gow/TT

Luna podczas półfinału Eurowizji

Na czym ta niedoskonałość polega?

Na postawionym z góry założeniu, że wybieramy tylko z tego, co się zgłosi, czyli mamy duży worek i czekamy, że może ktoś wrzuci do niego świetną kompozycję. Moim zdaniem w ten sposób nie da się wygrać Eurowizji. Po tylu latach jej komentowania w zasadzie czekam na nasze zwycięstwo, i nie w Eurowizji Junior, bo to już mamy dwukrotnie. Idąc tym tropem, to się nie uda.

Natomiast proszę, byśmy jednak mieli w pamięci dosyć ekstraordynaryjną sytuację, a jakiej cały czas znajduje się Telewizja Polska, a w szczególności, w jakiej znajdowała się w momencie podjęcia decyzji. Równie dobrze mogła powiedzieć, że nie startujemy, bo nie ma pieniędzy, a jednak podjęła wysiłek. Doceńmy to.

A pański pomysł polega na…?

Zachowam to na razie dla siebie. Życie nauczyło mnie, że wiele pomysłów już przekazywałem publicznie, a potem ktoś mówił, że to są jego pomysły.

Jest pan z powrotem na stołku komentatorskim po pięciu latach przerwy. Jakie uczucie?

Cudownie jest wrócić na Eurowizję. A jeszcze milej być bardzo serdecznie powitanym przez ekipę EBU, także przez koleżanki komentatorki i kolegów komentatorów. Część z nich w zasadzie znam od dwudziestu paru lat, kilkoro się wykruszyło, w tym najbardziej zasłużony komentator telewizji niemieckiej, który niestety przeszedł na emeryturę. Gdzieś tam duszą i korespondencją jest jednak cały czas obecny.

Polacy biją na alarm w sprawie Eurowizji. Padły oskarżenia

Miło jest czytać też wiadomości od widzów, których po prostu cieszy mój powrót. Ja z kolei robię, co mogę, żeby jak najlepiej komentować, bo po tych wszystkich latach czuję się z Eurowizją bardzo emocjonalnie związany. Staram się zawsze stanąć na wysokości zadania, podkreślając jednocześnie, że rolą komentatora nie jest bycie bezstronnym, czego już dawno nauczyłem się od mojego świętej pamięci nauczyciela i mistrza Terry'ego Wogana z telewizji BBC. Przez całe lata był geniuszem komentowania konkursu. Kiedyś zwrócił mi uwagę na to, że słowo komentator zobowiązuje. To nie jest tłumacz ani ktoś, kto może być obojętny na to, co się dzieje na scenie. To osoba, która ma pokazywać prawdę i przekazywać swoje odczucia, z którymi widz nie musi się zgadzać. A jak się nie zgadza, to nawet lepiej.

Czytaj dalej
Podobne wiadomości
Najpopularniejsze wiadomości tygodnia